Atlantic Puffin – na Porto!

0
901

Szymon wypłynął 13 października z Porto z załogą na pokładzie. Towarzyszą mu Kuba i Grzesiek z którymi popłynie na Maderę. Odcinek ten będzie trudny ponieważ pomiędzy kontynentem, a wyspami Atlantyku przechodzą liczne niże. Zobaczymy jakie będą wrażenia po odotarciu do zielonej wyspy. Póki co zapraszamy na kolejną część wspomnień z pokładu. Czas na odcinek La Coruna – Porto!

   obraz nr 1

Odcinek do Porto miał być szybkim skokiem. 171 planowanych mil przy średniej 3 węzły dawało maksymalnie 57h przelot. Średnia wyszła 4,24knt a czas hmmm 61h, gdyż zrobiłem w sumie 260 mil czyli prawie 90 więcej niż planowałem.

Plany tez zakładały – na podstawie prognoz pogody – halsówkę pierwszej nocy pod wiatr maksymalnie 25-30 węzłów. Maksymalnie to było 48knt, a przez 6h w podstawie było cały czas 40-45 knt. Na baby foku (najmniejszy) i grocie na 3 refie robiłem wciąż ponad  cztery węzły, ale niestety fala na przykontynentalnym spłyceniu nie pozwalała na ostra jazdę do wiatru. Dzielny „Ryjek” czyli autopilot SPX-5 Raymarine radził sobie bez problemów i ta noc nie powinna być jakoś strasznie nieprzyjemna. Niestety jak to mam w zwyczaju refowałem się za późno i zmieniałem foki na dziobie jak wiało już ponad 35knt. Już od pierwszej nocy byłem kompletnie przemoczony. Do tego mało snu bo bardzo blisko routa statków.

Koło południa wiatr zaczął słabnąć do 5-6B. Rozrefowałem się, kurs był już południowy prosto do celu i w stronę słońca. Miałem  jakieś wsparcie prądu bo robiłem średnie godzinne nawet w granicach 6,6-6,9 węzła. Późnym wieczorem Cabo Finisterre było już za mną, a zła pogoda wciąż przede mną. Kolejna noc z marnym snem – wiatr od 3 do 7B, a wiec wciąż praca przy żaglach.

  obraz nr 2

Po południu było już wiadomo, że czeka mnie halsowanie. Wiatr odkręcił na południowy, a niebo zaczęło wyglądać jakby znowu szykował się jakiś atak na mnie. Zerknąłem do aktualnej prognozy żeby wiedzieć o ile znowu się nie zgadza z rzeczywistością.  Ma być do 20 węzłów wiatru. Taa, yhmm, taa. Koło 1900 było jeszcze 5-56B, ale już widziałem przede mną te chmury o bardzo dobrze mi znanej dość ciemnej, głębokiej barwie. Na maszcie zostaje grot z dwoma refami i baby fok. Dobrze to wyczułem. Wiatromierz twierdzi że wieje 40 wezłów.  Dwie godziny później jest już 6 do 7B, wiec marszowy fok do góry, baby fok zostaje, grot na  jednym refie. Musze się śpieszyć bo zacznie się tak na poważnie odpływ w Porto i będę miał ciężko. Marina w której chce stanąć jest w rogu portu handlowego Leixoes. Liczyłem na to, że wejście w związku z tym powinno być dobrze oświetlone. Z mapy też wynikało, że również przezwoicie osłonięte zewnętrznym falochronem i dość szerokim wejściem. Faktycznie mimo dużej przybrzeżnej fali wejście było dość łatwe i bezstresowe.

Tuż za wejściem do mariny była keja dla gości.  Sklarowałem pospiesznie jacht i ruszyłem na brzeg szuka zdobyczy cywilizacji czyli toalety. Zobaczyłem kilkudziesięcioletni, niezbyt reprezentacyjny dwupiętrowy budynek. Na dole mały napis- Marina. Pierwsze skojarzenie – jestem Władysławowie…

obraz nr 3

a taka pogodą przywitało mnie Porto…

Za zgodą: www.zewoceanu.pl 

Komentarze