A MOŻE DO SUNDU ?

0
997
Sezon żeglarski nadchodzi. Najwyższy czas się zdecydować dokąd pożeglujcie tym razem. Była  już mowa o urokach Isefjordu i Roskildefjordu oraz o Kanale Kilońskim. A może zdecydujecie się tym razem na Sund (Oeresund) ? Akwen bardzo ciekawy, mnóstwo portów, w tym 8 takich, które zaznaczyłem na mapce czerwonymi plamkami. Te koniecznie musicie odwiedzić. O Kopenhadze i Helsingorze nie ma co się rozwodzić. W Malmo powstał ogromny port jachtowy. Helsinborg takze nie został w tyle. Bardzo ciekawe  jest przejscie przez Kanał Falsterbo. ADo tego urocza wyspa Ven z porcikiem Backviken lub postmilitarny Flakforted ? Przy okazji zajrzyjcie co się dzieje  w pobliskim Middelgrund, który niedawno był wystawiony przez duńska marynarkę do sprzedaży za głupie 10 milionów euro.
W Malmo istnieje jachtklub polonijny: http://www.ykpm.se/my.html
Po Sundzie radzę żeglować raczej w porze dziennej. Ruch statków jest spory. W nocy łatwo być przejechanym. Zwracam uwagę na silne prądy mogące się pojawić między Helsigorem i Helsinborgiem. Przechodząc ten rejon – starajcie się żeglować mozliwie blisko brzegów. Gdzie stawać w Kopenhadze? O… to bardzo dobre pytanie. Wybór przystani jest duży, nie wszedzie jednak uda się wam wcisnąć. Każda z przystani ma swoje wady i zalety. 
Niniejszego newsa nie traktujcie jako reklamy locyjki „Sund”. Nakład tej książeczki już bardzo dawno został całkowicie wyczerpany. Locyjka ponoć czasami jest wystawiana w antykwariatach oraz oczywiście w Allegro. Uprzedzając pytania – nowego  wydania nie będzie. Podobnie ma się sprawa z „Przedsionkiem Morza Północnego”.
Nie mam za złe kserokopii, byle nimi nie handlowano.
—————
obraz nr 1

obraz nr 2

Middelgrund – tylko 10 mln euro

.

 

obraz nr 3

Kopenhaga – Syrenka

.
Kopenhaga, stolica Królestwa Danii – miasto urocze. Oryginalna, duńska nazwa – København, czyli „port kupców”. Jest to zadbane, czyste  miasto o pięknej architekturze, licznych zabytkach, atrakcyjne i pełne rozrywek. Po Kopenhadze wspaniale jeździ się rowerem.
Kopenhaga jest najważniejszym portem Sundu. Ściągają tu liczne jachty obcych bander. Na gości czekają liczne przystanie jachtowe, oferujące komfort, bezpieczeństwo i uczynność personelu. Oczywiście trochę to kosztuje, ale opłaty postojowe nie są rujnujące. W porównaniu do opłat w portach śródziemnomorskich – po prostu taniocha. Najwięcej jachtów przybywa z Niemiec, Holandii, Szwecji, Norwegii i Wielkiej Brytanii.

 
obraz nr 4

Do Svanemøllehavnen zawijają jachty „tranzytowe”, którym się spieszy dalej na północ. Po prostu – jest to duża, spokojna, czysta przystań „przydrożna”. Wszelkie oczekiwane przez żeglarzy instalacje, urządzenia i wygody. Dobry sanitariat o sporej przepustowości, żuraw samochodowy, żurawiki masztowe, wyciąg szynowy i pochylnia, rozdzielnice elektryczne i zawory wodne, stacja paliw. Można uprać odzież, zjeść obiad w restauracji klubowej lub znacznie taniej w pobliżu przystani. Niedaleko przystanku kolejki miejskiej znajduje się dzielnicowe centrum handlowe z dwoma supermarketami. Opłaty jak w Margrethehom. Svanemøllehavnen mogą odwiedzać jachty o długości do 18 m i zanurzeniu do 3 metrów. Gospodynią przystani jest pewnie nadal pani Jannie Corneliussen, którą powinniście odwiedzić zaraz po zacumowaniu. Tu poborca opłat nie chodzi po pomostach i nie stuka w kosze dziobowe (jak we wszystkich przystaniach „naszej strefy kulturowej” tu cumuje się oczywiście dziobem do pomostu). Przymierzając się do zacumowania – przyglądajcie się bacznie kolorowi tabliczki na upatrzonym stanowisku. Tabliczkami czerwonymi z napisem optaget oznaczono stanowiska zajęte lub zarezerwowane. Tabliczki zielone z napisem fri til… to stanowiska wolne. Zwróćcie uwagę na daty odręcznie wpisane flamastrem na białym kwadraciku. A więc podczas nocnych manewrów człowiek „na oku” musie mieć silna latarkę.
Langelinie – czyli przystań królewskiego jachtklubu. Czasami używana jest mało precyzyjna nazwa Lystbådehavnen. Niewielki basen o kształcie nieforemnego sześciokąta. Jest położony w obrębie portu, dość blisko centrum miasta, tuż obok kopenhaskiej Syrenki. Ze względu na turystów dowożonych tasiemcem autokarów – nie jest to miejsce spokojne. Oj nie. Do tego opłaty postojowe są wyraźnie wyższe niż w dwóch poprzednio opisanych przystaniach. Macie zacumować rufą do czerwonej pławy. Gdyby wszystkie czerwone okazały się zajęte – należy złapać się centralnie ustawionej pławy manewrowej i czekać na gest bosmana (biała czapka). Może pozwoli wam stanąć przy białej pławie. Przystań dysponuje tylko podstawowymi wygodami. Woda, prąd, toaleta i natrysk. W mojej ocenie standard dostateczny. Tu najczęściej  zawijają polskie jachty charterowe o licznych załogach. Jedna doba postoju i dalej zgodnie z napiętym rozkładem jazdy.
Christianshavn Kanal, czyli Wilders Plads Marina. To jest to, co koniecznie należy zobaczyć, ale już nie koniecznie tu zacumować. Specyficzna atmosfera, atrakcyjne otoczenie starych kanałów miejskich. Cumuje się po prostu dziobem do uliczek. Raczej mniejsze i średniej wielkości jachty. Wieczorami, przy dobrej pogodzie załogi wyjmują z jachtów turystyczne stoliki i foteliki. Na stolikach dyskretne lampy gazowe, naftowe czy świeczki. Ostatnio nawet stylowe „nietoperze” z wiązką oszczędnych LEDów pod kloszem. Siedzą, jedzą, piją, lulki palą ale nijakiej hulanki swawoli, hałasu czyli … szant lub radiomagnetofonów. Żeglarze siedzą spokojnie, a niesamowite morskie opowieści o porwanych topslach i apslach wygłaszane są niemal na ucho. Z daleka feria światełek przypomina polską scenerię w Dniu Wszystkich Świętych. Tu jest zacisznie – nie widać łobuzów, wygolonych na łyso wyrostków w bluzach z kapturami, „dziewczynki” nie zaczepiają, ani nie wpraszają się na drinka. Podejrzewam, że obszar ten jest pod specjalnym nadzorem policyjnym. Przystań oferuje minimum: sanitariat, prąd i wodę. Nie znam wysokości opłat postojowych – zainteresowani mogą się dowiedzieć telefonując na 32 573 772 lub komórkowy 40 963 772.
Nyhavn. Jest to kanał w samym sercu miasta. Wcina się w zabudowę na wysokości wejścia do Christianshavn Kanal. Otoczenie urocze – XVIII wieczne kamieniczki, w suterenach saloniki tatuażu, sklepiki z pseudoantykami, kopenhaskimi souvenirami z metkami Made in China. Na poziomie chodnika – restauracyjki, raczej drogie. W zasadzie Nyhavn to miejska ekspozycja starych, sporych łodzi żaglowych oraz ich replik. Podejrzewam, że rzadko żeglują i w zasadzie tylko „robią za dekorację”.  A więc smołowane kadłuby, gaflowe takielunki, brunatne żagle, taltepy i wypolerowana mosiężna galanteria pokładowa.  Plastikowe „mydelniczki” psują krajobraz fotografującym turystom. Wysokie nabrzeża. Jak się ktoś uprze to i Carterem można tu przycupnąć. Osobiście nie radzę, bo oprócz turystów kręcą się tu  także podejrzanie wyglądające „kundy portowe”. W Nyhaven jachtu bez wachty portowej bym nie zostawił. Do Nyhaven warto zajrzeć, ale na piechotę. Pstryknąć parę fotek i to wszystko.
Nawigacja. O nawigacji tylko słów kilka. Płynąc do Kopenhagi musicie zabrać z sobą porządne, to znaczy szczegółowe i aktualne mapy brzegowe. Na nich zobaczycie wszystkie pławy, nabieżniki, światła, sektory, stawy, głębokości itd. Na zamieszczonych obok rysunkach z premedytacją pominąłem niemal wszystko to co potrzebne do nawigacji. Zbyt często polscy żeglarze prowadza nawigację na generalce i „przewodniku dla żeglarzy”. Rysunki te mają was tylko zorientować i podpowiedzieć dokąd płynąć i czego szukać na mapie.

obraz nr 5

Podrzucam wam tylko kilka uwag:
–        do portu kopenhaskiego wolno wam wpłynąć tylko (!) wejściem południowym, czyli  między twierdzą (i światłem) Trekroner a półwyspem Refshaleøen, czyli mijając twierdzę prawą burtą. Wejście północne  Kronløbet nie jest dla jachtów!
–        po wejściu na wody portowe należy sterować niezwłocznie pod brzeg zachodni ponieważ ten przeciwległy i przylegający obszar wodny stanowią domenę marynarki wojennej
–        żeglujcie po krawędziach torów wodnych, po skrajach sektorów świateł białych, przecinajcie tory wodne pod kątem prostym, zważajcie na multum tramwajów wodnych, starajcie się poruszać po porcie wykorzystując napęd mechaniczny.
–        na podejściu od południa – między portami Dragor i Kastrup bądźcie przygotowani na to, że nad waszymi jachtami będą się pojawiać bardzo nisko przelatujące samoloty (lądujące lub startujące).
Płynąc do Kopenhagi nie musicie zawinąć koniecznie do zaprezentowanych powyżej przystani. To tylko moja (subiektywna) sugestia. 
Liczę na korespondencje z rejsów.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
 
Za zgodą:http://www.kulinski.navsim.pl/

Komentarze