A więc to wszystko prawda co napisałem w zeszłorocznej locyjce „GOTLAND”. Krzysiek Kwapiszewki, uważnie przeczytał, uwierzył i zorganizował rejs. Nie często otrzymuje korespondencje z których się dowiaduję, że wszystko było fajne, a czarterodawca „w porzo”. Pamiętajcie – do szwedzkich portów najlepiej do 23 czerwca i po 1 września. Wtedy nie ma ścisku, stanowiska cumownicze na was czekają. Nieco gorzej jest z gastronomią, a czasami i z gorącymi natryskami w przystaniach. Podobnie sprawa ma się z przystaniami Kalmarsundu i w portach południowej Szwecji.
Wy tam sobie wypoczywcie na morzu, a SAJ bez przerwy na stanby i w utarczkach w waszej obronie,
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Don Jorgeęc to wszystko prawda co napisałem w zeszłorocznej locyjce „GOTLAND”. Krzysiek Kwapiszewki, uważnie przeczytał
————————————————————————————–
Sezon morski 2013 rozpoczęty
Tegoroczna zima, może niezbyt ekstremalnie mroźna i śnieżna, za to ciągnąca się ponad wszelką miarę przyzwoitości dobiegła wreszcie końca, umożliwiając tym samym wodowanie jachtów i wymarzone od dawna wypłynięcie na szerokie wody. W styczniu umawiając się na wynajęcie jachtu ani przez chwilę nie przeczuwaliśmy, że kwietniowo-majowy czarter może zostać zagrożony z powodu mających nadejść wiosennych anomalii pogodowych. Na szczęście, dosłownie rzutem na taśmę, udało się zwodować jachty i przygotować je do nadchodzącej majówki.
Tegoroczny sezon morski postanowiliśmy otworzyć na „Wodniku II” – jachcie, na którym przed trzynastoma laty dane mi było po raz pierwszy zanurzyć się w przepiękny i nieco tajemniczy świat alandzkich szkierów. Od tego czasu jacht wielokrotnie zmieniał właściciela, co w przypadku jednostek pływających rzadko kiedy wychodzi im na dobre. W tym przypadku jednak reguła nie znajduje potwierdzenia i jacht, w porównaniu ze stanem z przed dwóch lat, znajduje się w całkiem dobrej kondycji fizycznej.
Do Pucka, skąd mieliśmy rozpocząć nasz rejs, dojeżdżamy 27 kwietnia bladym świtem. Zatoka wita nas zanikającym deszczem oraz porywistym północno-wschodnim wiatrem. W porównaniu z ciepłą w tym czasie Warszawą, przejmujący poranny chłód wybrzeża wydaje się wprost arktyczny i bardzo mało zachęcający do jachtowej żeglugi. W oczekiwaniu na przekazanie jachtu, władze puckiego HOMu goszczą nas śniadaniem, a następnie obiadem i to w po cenach znacznie odbiegających od komercyjnych. Również samochody, za niewygórowaną opłatą, możemy pozostawić na parkingu Ośrodka. W sumie wszystko przebiega sprawnie i niezwykle sympatycznie i aż prosi się by tę miłą i życzliwą atmosferę przenieść na wszystkie porty jachtowe polskiego wybrzeża.
Sobota upływa nam na zakupach i sztauowaniu jachtu, w niedzielny poranek oddajemy cumy i sezon żeglarski uznajemy za otwarty. W ten rejs udajemy się dziewięcioosobową załogą pod dowództwem kpt. Adama Trojanowskiego. Trzy dni zajmuje nam przelot na północ Gotlandii do Farosundu. Im bardziej oddalamy się od polskiego wybrzeża, tym pogoda staje się lepsza, wiatr bardziej sprzyjający, a wody szwedzkie witają nas pełnym słońcem i przyjemnym ciepłem. W porcie w Faro nawet nie myślą jeszcze o nadchodzącym sezonie – wszystkie toalety pozamykane na klucz, a w całym porcie nie udaje nam się znaleźć ani jednego kontenera na śmieci. Nasz jacht jest najwidoczniej pierwszą żeglarską jaskółką w tych rejonach, która jak wiadomo wiosny jeszcze nie czyni.
Z ciekawostek – w porcie Faro oprócz czynnych toalet i kontenerów na śmiecie, brak jest również Wi-Fi, a tym samym o aktualnej prognozie pogody można jedynie pomarzyć. Za to po przeprawieniu się promem na pobliską, a w tym okresie roku przypominającą bezludną wyspę, Faro – mamy do dyspozycji Wi-FI i pojemniki na śmiecie. Z Faro, w słabnących i odkręcających na niekorzystne kierunki wiatrach, płyniemy do Visby. W sezonie, zapchana do granic możliwości marina, drugiego maja wita nas dramatyczną pustką – w jej basenach prócz naszego, cumuje zaledwie jeden jacht – oczywiście też z Polski.
Cały dzień schodzi nam na zwiedzaniu, a właściwie na delektowaniu się urokami starych zabudowań, skąpanych w ciepłym majowym słońcu. Średniowieczne budowle, pozbawione jeszcze w tym okresie turystycznego tłoku i gwaru, wydają się pełniej przemawiać swoim majestatycznym pięknem, a cisza panująca wśród ruin katedry, mimowolnie zmusza do zadumy nad przemijającym czasem.
Z Visby chcemy udać się do Kalmaru, niestety presja czasu i niekorzystne wiatry zmuszają nas do porzucenia tego planu. W zaistniałej sytuacji przyjmujemy kurs na południe bezpośrednio na Zatokę Gdańską. Przez kolejne dwa dni, w całkowitym bezwietrzu, za to w pełnym słońcu, stoimy na środku Bałtyku rozkoszując się urokami morza, podczas gdy temperatura w słońcu, mierzona na pokładzie, dochodzi do 31,7°C.
Rejs piątego maja kończymy w Pucku, wpadając po drodze po paliwo do Gdyni. Zdanie jachtu przebiega równie sympatycznie i miło jak przedtem jego przejęcie. Pozostaje mieć nadzieję, że również następne tegoroczne rejsy, będą równie przyjemne i udane jak ten inauguracyjny. Ze swej strony, wszystkim żeglarzom morskim i tym szuwarowo-błotnym, życzę wyłącznie równie wspaniałych rejsów jaki w tegoroczną majówkę stał się naszym udziałem.
Krzysiek Kwapiszewski
Za zgodą: www.kulinski.navsim.pl