Z Wagnerem dookoła świata, cz.2

0
607

 S/Y ZJAWA II

Rok 1934. Panama

Jej niedokończony kadłub zobaczył podwieszony pod sufitem w warsztacie pewnego Norwega, który rozwijał morski handel w rejonie Panamy i z tą myślą budował kolejną łódź. Zafascynowany opowieściami o rejsie i o dalszych Władka planach, sprzedał mu skorupę na warunkach, które Władkowi bardzo odpowiadały: na raty w ramach możliwości. Zresztą, pierwszą ratę wpłacił sobie sam: poprosił Władka o reportaż z rejsu, sam go przetłumaczył i spopularyzował w Norwegii, a stu dolarowe honorarium stanowiło 20 procent ceny kadłuba. Od tego momentu Władek już nigdy nie czuł się samotny. Zobaczył, że świat jest pełen życzliwych ludzi, a tylko aniołowie stróże mają trochę roboty, żeby ich ze sobą komunikować.

Kadłub nowej Zjawy miał 48 stóp długości, 14 stóp szerokości i 6 stóp zanurzenia. Wykonany był z żywicznego drewna sosnowego i mahoniowych wręgów. Cudo! To, że brakowało w nim kabin i wyposażenia stanowiło tylko wyzwanie. Zakasał rękawy i wziął się do roboty. To już drugi jacht, który budował.

“Różne myśli przelatywały mi przez głowę, ale ta przede wszystkim, że będę mógł kontynuować swoją podróż przez morza, że będę mógł zakończyć swoją wyprawę i być bardzo  szybko z powrotem w Polsce.”
“By the Sun and Stars”. W. Wagner

Wodował ją, ale jeszcze bez wnętrza i pokładu, 4 lutego 1934 roku, a wszystko za sprawą honorariów za artykuły o rejsie, które pisał do polonijnej prasy w Chicago i do Polski. Z Warszawy nadeszły pieniążki z wydawnictwa i – napawająca dumą – nominacja Władka na oficjalnego reprezentanta ZHP.

Wybudowanie pełnomorskiego jachtu zabrało mu jedenaście miesięcy. Większość prac wykonał sam.

 obraz nr 1

Władysław Wagner oficjalnym reprezentantem ZHP na wszystkie strony świata

Kanał Panamski

obraz nr 2

Grudzień 1934, Kanał Panamski. Władysław Wagner na “Darze Pomorza”

4 grudnia 1934 roku, przepływający akurat tam w rejsie dookoła świata żaglowiec “Dar Pomorza” wziął Zjawę II na hol i przeciągnął na druga stronę Kanału Panamskiego. Cieśla z “Daru Pomorza” oraz kilku Władka kolegów z Gdyni, którzy byli już studentami Wyższej Szkoły Morskiej, włączyli się do prac wykończeniowych na Zjawie II.

Do załogi Zjawy II dołączył Stanisław Pawlica, Polak, obieżyświat, ale załogant…no, taki sobie. Wyruszyli po paru dniach i w pierwszym sztormie stracili top masztu. Zatrzymali się na bezludnej Wyspie Gorgona (Kolumbia), gdzie rosły proste, wysokie drzewa. Nadawały się na maszt.

Rok 1935. Pacyfik

27 stycznia dotarli do Libertad w Ekwadorze, tam przygotowali jacht do drogi przez Pacyfik i wyruszyli w stronę Oceanii, gdzie dotarli po 56 dniach żeglowania w silnych i słabych wiatrach, w sztormach i w – o wiele gorszej od sztormów – ciszy, która przez dwa tygodnie doprowadzała ich do szału. Wytrwali i na Wyspach Cooka w Polinezji witano ich jak bohaterów, niezwykle entuzjastycznie, barwnie i trochę długo; musieli w końcu z tego raju na ziemi salwować się ucieczką.

23 czerwca dopłynęli do wysp Pago Pago w Polinezji Amerykańskiej, a 11 lipca do portu Suva na wyspie Fidżi.

Fidżi

Miały tam czekać listy i pieniądze z kraju i z Chicago za artykuły. Niestety nie nadeszły. Oczekiwanie na pocztę i kiepska pogoda przedłużyły postój w Suva do dwóch miesięcy; wykorzystał je Władek na wykonanie i zainstalowanie nowego bomu, wymiany części olinowania i uszczelnienia jachtu, który wymagał tego coraz bardziej. Poznał wielu żeglarzy, nadzwyczaj gościnnych wyspiarzy i… niecierpliwie oczekiwał wieści z Polski.

“Myślałem o powrocie do Polski i mojej przyszłości i wiedziałem, że będzie to miało związek z morzem. Zacząłem się spieszyć, kiedy nadeszły z Polski dobre wieści. Chciałem kupić trzy towarowe szkunery do handlu na Bałtyku i Morzu Północnym. Od moich przyjaciół otrzymałem wiadomość, że Bank Handlowy mógłby sfinansować 80% zakupu. To była moja nadzieja, że będę mógł zrealizować dawne marzenia dostarczania tropikalnych owoców bezpośrednio do Polski w bardziej opłacalny sposób, niż przez nieistniejącą drogę przez Morze Śródziemne i pociągiem przez Francję i Niemcy.”
“By the Sun and Stars”, Wł.Wagner

Wyruszyli w dalszą drogę 2 października 1935 roku, ale już następnego dnia, w silnym sztormie powrócili z uszkodzonym sterem. Tym razem najpewniej Opatrzność uszkodziła im jacht, bo w porcie Zjawa II zaczęła tonąć. Władek z trudem uratował z jachtu sprzęt i część żywności, ale samego jachtu nie uratował, jego dno zostało dosłownie pożarte przez świdraki, robale, które w morzach południowych osiągają często długość 16 centymetrów i są wiecznie głodne. Zdobył wówczas wiedzę o drewnie, która w przyszłości zaowocowała przy budowie kolejnej Zjawy, a potem, po latach w jego własnej stoczni, mianowicie, że sosna, o dużej zawartości żywicy jest smakołykiem świdraków. Być może dlatego tak wiele statków i okrętów zaginęło na morzach świata: po prostu zapadały się nagle w morze.

“Mieć nową łódź jednego dnia i żadnej następnego było ciężkim doświadczeniem.”
“By the Sun and Stars” W. Wagner

Pawlica, oszołomiony wdziękiem miejscowych “syren”, postanowił pozostać na wyspie Fidżi. To już drugi załogant Zjaw, dla którego zew morza nie był aż tak silny jak uroki południa. U Władka morski zew był silniejszy: mimo, że pozostał znowu bez jachtu, bez przyjaciół i bez pieniędzy i nie był jeszcze nawet w połowie drogi, zaczynał wszystko od początku. Znalazł pracę w miejscowej stoczni i rozglądał się za kolejnym kadłubem do zabudowania.

Wtedy właśnie zaczął pisać “Pokusę Horyzontu”, która w Polsce ukazała się w 1937 roku nakładem Wydawnictwa Ligi Morskiej i Kolonialnej, Okręg Ślaski. Warto rzucić okiem na wstęp:

“Dzieje jedynego w swoim rodzaju wyczynu harcerza Władysława Wagnera, który sam jeden, bez środków, wyposażony jeno w brawurową młodzieńczą odwagę, awanturniczą niemal przedsiębiorczość i wspaniale męską wytrwałość, na małym jachcie wyruszył na zdobycie świata, a żeglując po wszystkich oceanach i morzach – po najdalszych zakątkach ziemi roznosił imię Polski – godne są bliższego poznania przez szersze warstwy naszego społeczeństwa, szczególnie przez naszą młodzież. Junacka postać harcerza Wagnera powinna się stać symbolem młodzieńczego romantyzmu i rycerskich marzeń, z których silna wola i tęgi charakter wykuwają najpiękniejszą nieraz rzeczywistość; powinna być przykładem, że można osiągnąć rzeczy nie najprawdopodobniejsze – jeżeli się umie chcieć.”
“Pokusa Horyzontu” W. Wagner

 © Zbigniew Turkiewicz

http://www.odysea.org.pl/ 

Komentarze