Szymon płynie na start
Prognozy pogody są niepokojące. Na odprawie meteo obie firmy są dosyć zgodne, podają spodziewany, nasilający się wiatr stały do 7 bufortów oraz możliwość rozwoju zjawisk konwekcyjnych, później w ciagu dnia i najbliższej nocy oraz efekt przylądkowy przy Bornholmie. Miny konkurentów są różne. Nie do końca jestem przekonany, że wszyscy wyobrażają sobie co mogą oznaczać te „zjawiska” i „chmury konwekcyjne” – cumulonimbus może wygenerować prawie dowolną chwilową siłę wiatru i nie bardzo daje się to prognozować no ale widać go z daleka, lepiej się nie spotykać. Witowo Radio podaje „ostrzeżenie przed sztormem” i spodziewany wiatr 8 bufortów w szkwałach. Internetowe prognozy też są zadziwiająco zgodne – jeżeli popłyniemy to nie ma zmiłuj. Początek co prawda baksztagiem ale trzeba się wyhalsować przy Christianso pod wiatr i fale a tam już będzie poza osłoną Bornholmu, powrót bajdewindem … Raczej nikt nie popłynie inaczej niż po prostej „tam i nazad” (po sprawdzeniu trackingu stwierdzam, że myliłem się w tej opinii), siły napędowej nie zabraknie, jachty będą płynąć z pedkością zbliżoną do maksymalnej, ograniczoną tylko możliwością sterowania i odpornościa jachtów i załogi. Strategia dla nas? Cóż … dopłynąć do mety, raczej nie pościgamy się z dłuższymi.
Sprawdzam takielunek, dociągam wanty. Wyciągam żagle sztormowe, które widzialem tylko w postaci „worka z napisem” i oglądam je dokładnie na trawie – to są żagle od Mini 650, zgodne z przepisami klasowymi dla regat oceanicznych, wykonane z pancernego (i wściekle pomarańczowego) dakronu! Grot ma jeden a fok dwa refy i wygłądają jak nowe! Humor mi się wyraźnie poprawia, z takim zestawem to silne wiatry są mniej straszne a fale też już niezłe przerobiliśmy po drodze, w końcu jest nas dwóch – damy radę! Składamy też spinaker, który być może uda się użyć na początku, zaraz po starcie.
3323_
Komplet wyścigowy
Przed startem refujemu grota na pierwszy ref bo łódka ostrzy nadmiernie. Pogoda piękna, świeci słońce, wiatr wieje, na błekitnym niebie piękne cumulusy, widzialność idealna … tylko prawie wszyscy nas wyprzedzają i za nami zostały już chyba tylko „Setki”, mniejszych od nas łódek nie ma za wiele. Obserwujemy kłopoty innych ze spinakerami, oraz wracające do portu jachty. Fala nie jest na razie duża, wiatr do 5 bufortów, płyniemy 6 węzłów, trzeba postawić spinaker, choćby na chwilę, żeby fotki jakieś zrobić. Przez chwilę płyniemy pod ładnym pomarańczowym spinakerem ale wymaga to uważnego sterowania a prędkości jeśli przybyło to minimalnie. GoPro robi zdjęcia co minutę ale obudowa zaparowała, suszymy i robi dalej. Na razie sielanka. Płyniemy trochę nawietrzną stroną trasy, żeby „było z czego” odpadać, jak wzrośnie wiatr i fala. Pojawiają się wypietrzone cumulonimbusy z opadem. Jednego udało nam się minąć bokiem, ale ten drugi to po nas przejedzie. Co prawda nie widać na wodzie ani na niebie oznak silnego szkwału w naszej okolicy ale może „czaić się” tam gdzie widok zasłania opad. Silny deszcz tłumi na chwilę falę, szkoda, że w kamerze skończyła się już bateria, widok jest kosmiczny. Zmieniamy grota na sztormowy, potem foka. Szymon pyta przez radio czy u nas OK, jemu chmura pourywała pełzacze na grocie.
Wieczorem wiatr rośnie, fala już solidna, trzeba sterować ręcznie, czasami nas wywozi do wiatru i trudno jest odpaść ale daje się to opanować, wydaje mi się, że sam fok sztormowy to trochę za mało (pewnie predkość spadła by nam o pół węzła ;-)). Grzegorz steruje, ja idę pospąć, budzi mnie zmiana halsu, bez butów i kamizelki jestem mało przydatny, trzask bomu przy zwrocie powrotnym na kurs jest przeraźliwy, od razu wiem, że coś jest nie tak, grot się trzepie, urwał się i poleciał w morze rzep mocujacy róg szotowy do bomu, stojąc w zejściówce dociągam szkentle na maksa, da się płynąć, dobrze, że tylko tak się to skończyło (dupa ze mnie, nie kapitan …). Ubieram się i zmieniam Grzegorza. Jest ciemno, księżyc już zaszedł, morze czarne ale miedzy kłębiastymi chmurami świecą gwiazdy i przelatuja meteory, widok bajkowy. Widać już latarnie Dueodde i choć czasami ginie za falami to łatwiej trzymać kurs na nią niż na kompas czy GPS-a. Wiatr oscyluje około 26-28 węzłów, w porywach 32, poźniej 35. Chcę wybrać grota ale coś nie idzie, zapalam czołówkę i przez dłuższą chwilę przyglądam się bez zrozumienia konfiguracji takielunku, bom leży na pokładzie opierając się nad zejsciówką o laminat, urwał się … cholera. Na czym on się tak sztywno trzyma? Aaa … przeciez przez środek idzie szkętla z dyneemy, która wybrałem na maksa korbą. Zastanawiam się co można zrobić, zasadniczo tego grota można używać jak trajsel no ale baksztagiem to będzie kiepsko działać i potem nie będzie się dało go łatwo zarefować, a przecież wiatr dopiero ma się nasilić … no i co zrobić na wodzie z linami które idą środkiem bomu … uciąć? Wiązanie bomu do masztu raczej nie wchodzi w rachube, tam są ostre kanty coś sie upieprzy … Widzę światła dwóch jachtów wracających już z Chritianso i słysze pogaduszki przez radio „Polskiej Miedzi” z kimś przed nimi. Omijam wypłycenie przy latani szerokim łukiem i chowam się za wyspę, wiatr tutaj słabszy i fala też malutka.
Nexo
Budzę Grześka na podejściu do Nexo, port przyciąga … Wchodzimy bez problemu, chwilę po drugiej w nocy, port znam, stajemy na wolnym miejscu rezydenckim, oglądamy straty i inne jachty z „polonezowymi numerkami” w basenie rybackim. „Amo” też jest, Kapitan śpi. Słyszymy korespondencję holowanej uszkodzonej „Sagali” i „Falkora”, wołamy, chcemy im powiedzieć, że wejście do Nexo 'jest spoko’ ale nie odpowiadają, widzimy, że wchodzą. Kładziemy się spać. Rano zastanawiamy się co robić dalej: wracać, płynąć dalej, wracać prosto do Gdańska? Dostajemy SMS-a od sędziego głównego, że jachty, które schroniły się w portach mogą kontynuować wyścig, zgodnie z regulaminem – tego nam brakowało do podjęcia decyzji, wraca bojowy nastrój – naprawiamy się i płyniemy!
3323_
Blekot w Nexo
Meldujemy się w porcie (135 koron, za 6,5 metrowy jacht, bez wody i prądu – a mówią że w Sopocie 70 zł allinclusive to drogo), demontujemy ułamany kawałek duralu i idę szukać gdzie można by było wyrzeźbić z metalu coś podobnego, po drodze wstępuję do Szymona. Pokazuję łącznik bomu z masztem a On mówi, że chyba ma coś takiego w skrzynce z narzędziami, uradowany wracam z solidnym kawałkiem nierdzewki w ręce na jacht (dziękuje!). Hmm … nie pasuje do bomu, za grube. Idziemy szukać warsztatu gdzie można by to pocienić, robią nam to w 5 minut warsztacie samochodowym. Zasadniczo możemy płynąć, idę sprawdzić prognozę Duńską, jeszcze ma wiać 8 bufortów przy Christianso, potem ma słabnać. Może jeszcze by coś zjeść? W fast-foodzie zamawiamy max-cośtam-burgery … dostajemy coś ogromnego z bekonowymi chrupiacymi skwarkami. Zaczyna padać deszcz, na nawietrznej wyspy ogromna chmura Cb, jakoś nie spieszy mi się. W końcu jestem mentalnie gotowy, przed wyjściem idę obudzić Szymona.
Christianso lewą burtą i do domu
3323_
Zestaw wściekle pomarańczowy w drodze na Christianso
Po wyjściu z portu stawiamy sztormowy, pomarańczowy komplet żagli i cofamy się do punktu gdzie uruchomiliśmy 'patefon’. Potem kurs na Christianso, GoPro robi zdjęcia, Grzegorz steruje, ja niby próbuję spać ale co chwila patrzę w koi na 'giepsa’. Przed wyspą wyprzedza nas Amo. W pobliżu wyspy wychodzę do kokpitu, pogoda piękna, popołudniowe słońce oświetla malowniczo wyspę, trochę chlapie. Mijamy pierwszy punkt ograniczający strefę wyspy od południa, ostrzymy, przechył zrobił się znaczny i są kłopoty ze sterowaniem, szybko redukuję grota, zostaje mała chusteczka i żegluga robi się bardziej komfortowa.
3323_
Rano zmieniamy żagle na wyścigowych
Po minięciu wyspy odpadamy, rozrefowujemy się i Grzegorz schodzi się ogrzać i pospać. Z początku jeszcze jest znaczna fala ale potem coraz bardziej chowamy się w cieniu Bornholmu. Można by zmienić foka na większy ale potem znowu trzeba by zmienic na noc na sztormowy. Dzwonię do Roberta z zapytaniem o aktualną pogodę na noc, właśnie wyjeżdżał z domu ale po pół godzinie dostaje sms-a z prognozą na noc i rano, dokładnie to czego potrzebowałem (dziękuję!). Po minięciu wyspy wiatr się w końcu wzmaga do siły odpowiedniej dla naszych żagli. W nocy zmieniamy się na oku, zimno jak cholera, autropilot steruje w półwietrze bez problemów. Idziemy trochę pełniejszym kursem od Szymona. W nocy widzę dziwnie oświetlony statek, namiar burtowy się nie zmienia a statek coraz większy, nie mogę sobie wyobrazić jak on płynie, w końcu przechodzę na ręczne sterowanie i odpadam, mineliśmy się, wracam na kurs i zastanawiam się czemu nie wyostrzyłem zamiast odpadać (potem ogłądam na tracku Szymona identyczny schodek).