Za zgodą Jerzego Kulińskiego:
Autora korespondencji – Krzysztofa Marskiego uważni Czytelnicy SSI powinni pamiętać *). Jego nazwisko w newsach pojawia się od szeregu lat. Dziś korespondencja pełna żalu starszego pana, któremu „przystaniowi” polskich porcików po prostu okazali lekceważenie. Kolejny raz wracam do tego, że w Polsce nie ma już miejsca na praktykowanie „polityki pełnego zatrudnienia”. Nikt tu nikomu łaski nie robi – nie nadaje się – zwalniamy.
Inni z przysłowiowym pocałowaniem ręki pracy „przystaniowego” się podejmą.
A może się mylę ?
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________________
*) Na przykład: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=866&page=0,
____________________________________________________________________________________________________
Don Jorge!
Kilka lat temu zamieściłeś mój tekst o rejsie szalupą. Czynimy to nadal. Od 15 lipca był rejs „hybrydowy”. Część na żaglach, a część z małymi masztami na sródladziu czyli śródladowy odcinek Piany do miejscowości Malchin i powrót. To oczywiście z konieczności na silniku. Część zatokowa też miła już znana, najładniejszy Gager.
Zmobilizował mnie tekst Krzysztofa Kulki o gościnności, a raczej jej braku w naszych niektórych porcikach zachodniopomorskich.
Płynąc do obcego kraju nie zostawialiśmy miłych wrażeń z ostatniego portu w Kraju, wręcz przeciwnie, żal, że nie zaliczyliśmy Altwarp zamiast Nowego Warpna.
Po całodziennym płynięciu pod wiatr ze Szczecina chcieliśmy nocować i gotować czy ba ! – umyć się w tej gminnej bąź co bądź miejscowości.
Muszą mieć dobre układy z lookalną prasą bo taki „Kurier Szczeciński” ciągle pieje o cudach Nowego Warpna i przystani.
Przystaniowy prywatnej mariny nas nie wpuscił. Sześciu zdrożonych ludzi na bezpokładowej łodzi. Wymawiał sie jakims powrotem jachtów z regat. Do końca pobytu tych jachty się nie pojawiły. Została nam przystań miejska, z popiersiami-obrazami lokalnych zeglarzy, niektórzy z naszego klubu. Brak wody i dostepu do prądu. Przystaniowy z tej obok komercyjnej przystani odmówił podłączenia się z prądem, mamy długie kable jak i odmówił wody, tłumaczac to „kłopotami w rozliczeniach”. Nawet nie powiedział „ludzie ta tojtojkana przystani jest brudna, inna czystrza i nawet tam jest ,woda jest w rynku” (o rzut beretem). Odkryliśmy to przypadkiem dopiero rano. Dobrze, że choć chleb na ten czas „obczyzny” dało się kupić.
Ciekawe jak i czym kierował się kierownik gminnej administracji oddając przystań we władanie ludzi, którzy są tak wygodni, że nie dadzą schronienia w końcu czynnie żeglującym – więc niby „prawdziwym” żeglarzom.
W dziśiejszej w/w lokalnej gazecie znów peany nad Nowym Warpnem, pewnie był poczęstunek dla prasy. Była znów feta i odsłonięto kolejne tablico-popiersia i znów koledzy klubowi. Ciekawi mnie samopoczucie naszych weteranów gdy uświadomią sobie, że ich czynnie żeglujacy koledzy mogą prze dziurkę w zapaskudzonej tojtojce napawać się widokiem ich popiersi.
To jest tak bardzo nasze polskie.To jak nie dano zacumować Krzysztofowi Kulce w Dziwnowie jeszcze jest wzmocnione informacją, ze koledzy byli, już beze mnie niestety, znów w Stepnicy i tam im nie dano cumować blisko wody i prądu czy mni sanitariatu. Przy tym ciagłym trąbieniu o rozwoju szlaków żeglarskich rośnie nam kadra nie tyle bosmanów co nadzorców solidnych stref bezpieczeństwa dla jachtów lokalnych notabli. Przykre.
W Niemczech natomiast spotykaliśmy się ze spokojnym profesjonalizmem Hafernmajstrów. Można położyć duże maszty i zostawić w Anklam? – proszę tu sa kozły. W Demmin zarzadzają seniorzy. Dziwiliśmy się, że wskazują a nie tu a jeszcze nie tu, na koniec okazało się że to najlepsze dla takiej szalupy miejsce. Przy kuchni, zmywaku, prysznicu i toalecie i wiacie na posiłki.Polecam rejs w góre głębokiej polodowcowe doliny śródlądowej Piany. W Malchin nowy pawilon sanitarny, w Loitz ciekawe uczynienie starej stacji elementem przystani, torów juz nie ma to budynek patrzy na basen portu już teraz praktycznie jachtowego.
Krzysztof Marski
Ahoj!
Kilka lat temu zamieściłeś mój tekst o rejsie szalupą. Czynimy to nadal. Od 15 lipca był rejs „hybrydowy”. Część na żaglach, a część z małymi masztami na sródladziu czyli śródladowy odcinek Piany do miejscowości Malchin i powrót. To oczywiście z konieczności na silniku. Część zatokowa też miła już znana, najładniejszy Gager.
Zmobilizował mnie tekst Krzysztofa Kulki o gościnności, a raczej jej braku w naszych niektórych porcikach zachodniopomorskich.
Płynąc do obcego kraju nie zostawialiśmy miłych wrażeń z ostatniego portu w Kraju, wręcz przeciwnie, żal, że nie zaliczyliśmy Altwarp zamiast Nowego Warpna.
Po całodziennym płynięciu pod wiatr ze Szczecina chcieliśmy nocować i gotować czy ba ! – umyć się w tej gminnej bąź co bądź miejscowości.
Muszą mieć dobre układy z lookalną prasą bo taki „Kurier Szczeciński” ciągle pieje o cudach Nowego Warpna i przystani.
Przystaniowy prywatnej mariny nas nie wpuscił. Sześciu zdrożonych ludzi na bezpokładowej łodzi. Wymawiał sie jakims powrotem jachtów z regat. Do końca pobytu tych jachty się nie pojawiły. Została nam przystań miejska, z popiersiami-obrazami lokalnych zeglarzy, niektórzy z naszego klubu. Brak wody i dostepu do prądu. Przystaniowy z tej obok komercyjnej przystani odmówił podłączenia się z prądem, mamy długie kable jak i odmówił wody, tłumaczac to „kłopotami w rozliczeniach”. Nawet nie powiedział „ludzie ta tojtojkana przystani jest brudna, inna czystrza i nawet tam jest ,woda jest w rynku” (o rzut beretem). Odkryliśmy to przypadkiem dopiero rano. Dobrze, że choć chleb na ten czas „obczyzny” dało się kupić.
Ciekawe jak i czym kierował się kierownik gminnej administracji oddając przystań we władanie ludzi, którzy są tak wygodni, że nie dadzą schronienia w końcu czynnie żeglującym – więc niby „prawdziwym” żeglarzom.
W dziśiejszej w/w lokalnej gazecie znów peany nad Nowym Warpnem, pewnie był poczęstunek dla prasy. Była znów feta i odsłonięto kolejne tablico-popiersia i znów koledzy klubowi. Ciekawi mnie samopoczucie naszych weteranów gdy uświadomią sobie, że ich czynnie żeglujacy koledzy mogą prze dziurkę w zapaskudzonej tojtojce napawać się widokiem ich popiersi.
To jest tak bardzo nasze polskie.To jak nie dano zacumować Krzysztofowi Kulce w Dziwnowie jeszcze jest wzmocnione informacją, ze koledzy byli, już beze mnie niestety, znów w Stepnicy i tam im nie dano cumować blisko wody i prądu czy mni sanitariatu. Przy tym ciagłym trąbieniu o rozwoju szlaków żeglarskich rośnie nam kadra nie tyle bosmanów co nadzorców solidnych stref bezpieczeństwa dla jachtów lokalnych notabli. Przykre.
W Niemczech natomiast spotykaliśmy się ze spokojnym profesjonalizmem Hafernmajstrów. Można położyć duże maszty i zostawić w Anklam? – proszę tu sa kozły. W Demmin zarzadzają seniorzy. Dziwiliśmy się, że wskazują a nie tu a jeszcze nie tu, na koniec okazało się że to najlepsze dla takiej szalupy miejsce. Przy kuchni, zmywaku, prysznicu i toalecie i wiacie na posiłki.Polecam rejs w góre głębokiej polodowcowe doliny śródlądowej Piany. W Malchin nowy pawilon sanitarny, w Loitz ciekawe uczynienie starej stacji elementem przystani, torów juz nie ma to budynek patrzy na basen portu już teraz praktycznie jachtowego.
Krzysztof Marski
Ahoj!
Źródło: http://www.kulinski.navsim.pl