PAWEŁ PLUS TRZY KOBIETY

0
727

Paweł Oska z żoną Justyną i córkami popłynał kanałami i rzekami z Amsterdamu do Port St. Luis nad Śródziemnym. I teraz, kiedy do nas pisze te słowa, w kabinie upał niemal tropikalny. Pisze, że to lubi, a za to ceny w porcikach francuskich ponoć są niższe niż w Szwecji. Tak, tak – Szwecja drożeje 🙁

Nie jest to rutynowe „spędzanie urlopu”, ale całkiem poważny rejs rodzinny obliczony na dwa lata.
To pierwsza korespondencja. Liczymy na kolejne.
Dobre przykłady  są cenne, bo mobilizujące.
Pamiętajcie o kamizelkach !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
.
———————————–
Drogi Jerzy,
siedzę w mesie w której temepratura osiągnęła już pewnie ze 35 stopni C.  Od jakiegoś czasu zbieram się do napisania tekstu na SSI o innym rodzaju 
pływania od tego który szanujesz i propagujesz. Bo i dzieci i kobiety i ciepłe wody…:) Niekoniecznie sztormiaki, kalosze i niedźwiedzie mięso, ale z 
to wypoczynek, zwiedzanie i propagowanie – zaszczepianie morza młodym, czy może małym ludziom.

Idea wypłynięcia na południowe morza marzyła mi się od lat. Teraz po latach bałtyckich i innych niekoniecznie ciepłych, kiedy leciałem sfinalizować 
umowę do Amsterdamu przmknęła mi po głowie myśl – może teraz? Teraz, kiedy lecę do Oscara przejąć wyszukaną łódkę. To chyba najlepsza okazja. Jest 
kwiecień 2012 roku, przede mną cały maj, czerwiec i wakacje. Praca da się ułożyć jakoś … Może teraz jest ten moment aby uderzyć na południe. Nie na 
krótki czarter ale na naprawdę długi rejs. Bo przecież  4 miesiące to kawał czasu!

I stało się. Okręt przejęty pod Amsterdamem. Dwa tygodnie przygotowań i wraz żoną Justyną i z dziećmi – 4-letnią Antoniną i 11 letnią Zosią ruszamy w rejs marzeń 
dla nas. Trasa wiedzie poprzez morze Północne do Hoek van Holland, gdzie po wielu perypetiach kładziemy maszt. Dalsza droga to rzeka Maas, Holandia, 
Belgia i Francja do Toul. Stamtąd kanałami a potem rzekami Saoną i dzikim Rodanem nad morze Śródziemne do Port St. Louis.

Wybór trasy śródlądowej świadomy, z dziećmi i chęcią turystycznego poznania. Na znaną mi trasę Biskajsko – Giblartarową nie zdecyzdowaliśmy się z powodu 
nieprzewidywalności czasowej. Pamiętam jak w 2007 roku siedzieliśmy w Cherbourgu czekając na przejście kolejnego niżu. Ruszyliśmy w końcu i z 
bardzo szorstką pogodą i akcją ratunkową ewakuacji śmigłowcem Romka ze złamaną nogą 100Mm od La Coruny w końcu dotarliśmy do Hiszpanii. Smiały 
wytelepany, my również. Roman 4 miesiące w szpitalu w Hiszpani. Wspomnienia pomogły w decyzji …

W końcu 20 lipca 2012 po 6 tygodniach śródlądzia i 350 śluzach (trzysta pięćdziesiąt!) i wielu przygodach. wchodzimy na słone wody „Śródziemia” w 
Port St Louis. Gorąco i powolnie. Po dość szybkiej żegludze w kanałach tu wszystko spowalnia 5-krotnie. 
obraz nr 1

 

Komentarze