Długie łodzie Wikingów – snekkary i drakkary
Nadszedł czas zamiany ról. Zamieszki wewnętrzne początku VIII wieku na terenie Brytanii i Szkocji spowodowały szybki upadek żeglugowej potęgi Sasów i Brytów. Na Morzu Północnym zrobiło się pusto. Jednocześnie w Skandynawii wystąpiło przeludnienie i to było pierwszym bodźcem do wyruszenia; w pierwszej kolejności w charakterze piratów morskich – „wikingów”. Posługiwali się swoimi łodziami bojowymi, które stanowiły doskonałe narzędzie do rozboju. Podstawowym typem były „snekkary”.
„Snekkar” – powszechnie używany okręt bojowy Wikingów.
Miały one do 30 metrów długości przy 5 m. szerokości; były więc bardzo wąskie i miały niskie burty co ułatwiało wojownikom wiosłowanie. Przeciętny snekkar miał 30 do 40 wioseł i żagiel rejowy o powierzchni ponad 100 m2. Jednocześnie ich zanurzenie najczęściej nie przekraczało jednego metra. Na pełnym morzu używano żagla lecz atakując osady na wybrzeżu posługiwano się wiosłami a ich małe zanurzenie pozwalało wpływać daleko w ujścia rzek.
Żegluga po otwartym morzu musiała być bardzo nieprzyjemna z powodu całkowicie odkrytego pokładu i niskich burt. Ustawiane rzędem na burtach tarcze częściowo chroniły wojowników przed bryzgami fal. Żeglując z wiatrem takie łodzie z płaskim dnem potrafią być bardzo szybkie lecz w żegludze pod kątem do wiatru Wikingowie musieli szybko redukować powierzchnię żagla i zająć się wybieraniem wody z wnętrza kadłuba.
Bogatych kupców finansujących czasem wyprawy zbójeckie oraz wodzów stać było na zbudowanie jednostek większych – „drakkarów”.
Największy okręt wojenny Północy – „drakkar”.
Największe z nich osiągały 45 metrów długości przy szerokości nie przekraczającej 8 m i posiadały dwa razy więcej wioseł niż mniejsze snekkary. Wyposażone były w żagiel o powierzchni ponad 200 m2 . W późniejszych okresach pojawił się dodatkowy trójkątny żagiel na sztagu ułatwiający żeglugę pod małym kątem do wiatru.
To były prawdziwe okręty oceaniczne i Wikingowie wkrótce ruszyli na podbój ziem bardziej odległych. Po założeniu osiedli na Islandii konieczna była bardziej ożywiona komunikacja z kolonią. Nie było tam wielu rzeczy potrzebnych osiedleńcom; przede wszystkim nie był drzew.
Często wyruszające na otwarty ocean bojowe okręty wiozące ładunki okazały się do tego jednak zbyt delikatne. Coraz częściej nie docierały do celu. Długie i wąskie z niskimi burtami przeciążone ładunkiem łamały się lub tonęły zalewane przez fale. Potrzebny był inny statek.
Statek transportowy – knorr.
Zaczęto więc budować statki towarowe; krótsze, szersze i głębiej zanurzone „knorry”.Takie jednostki musiały być oczywiście dużo wolniejsze od bojowych snekkarów. Budowane taką samą techniką nie przekraczały 20 m. długości przy szerokości dochodzącej do 5 metrów.
Rekonstrukcja wikińskiego oceanicznego statku towarowgo – „knorr”.
Głębsze statki z podwyższonymi burtami mogły przewozić ponad 20 ton ładunku. Mniej liczne załogi posługiwały się na pełnym oceanie dużym żaglem rejowym z możliwością jego refowania. Na takich statkach docierało na Grenlandię wszystko czego tam nie było łącznie z inwentarzem żywym: końmi, krowami i owcami.
Warunki przeżycia w morzu.
Długie łodzie Wikingów były typowymi okrętami zbójeckimi. Nie liczyło się nic więcej ponad liczbę sprawnych wojowników mogących jednocześnie obsługiwać wiosła oraz szybkość żeglugi. Nie wyposażano ich więc w żadne elementy ułatwiające życie. Trzeba było szybko przepłynąć do celu i nie dać się zatopić aby napaść. Na ich szczęście odcinki do przebycia początkowo nie przekraczały paru dni żeglugi.
Problemy zaczęły się dopiero po wyjściu na otwarty ocean w kierunku Wysp Owczych, następnie Islandii. Wtedy snekkary a nawet większe drakkary poniosły klęskę. Ocean okazał się od nich silniejszy i ludzie nie wracali do domów. Dopiero zbudowanie towarowych knorrów pozwoliło na dalsze podróże.
Na tych mniejszych lecz znacznie mocniejszych statkach można było przeżyć oceaniczną żeglugę w sztormowej strefie Północnego Atlantyku. Częściowo zapokładowane na dziobie i rufie dawały schronienie ludziom a w części centralnej kadłuba najczęściej przygotowane było miejsce na ognisko. Twardzi Wikingowie potrafili tak przeżyć docierając do Grenlandii i dalej do Archipelagu Arktycznego.
Za zgodą: http://zeglarstwo-kursy.pl