Blondynka na pokładzie

0
693

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO, CZYLI PRZYGOTOWANIA

No ładnie.. Bez żadnego przygotowania żeglarskiego (nie licząc widokowych i jakże romantycznych wypraw na rybkę na Helu w liczbie dwa i jednych wygranych regat, gdzie starałam się nie przeszkadzać i służyłam głównie jako sorry – balast) mam popłynąć w najdłuższych regatach po Bałtyku.. Ile to u licha jest te 600 mil? Na ludzki język? Boszszsz…

Postanawiam wziąć na siebie gotowanie. Nie chcę być tylko turystką… Będę Kukiem, albo Cookiem. Zwał jak zwał…. Jak ich nie potruć? Gorrrrąco…. Lodówka taka mała, trzech wielkich facetów, Miriam lat 12 i ja… Studiuję strony internetowe w poszukiwaniu łatwych potraw, które łatwo jest zrobić na morzu… Niewiele pomagają… Większość opisuje gotowanie w marinach… Klopsiki z Biedronki odpadają… Załoga ma być zdrowa… Zakupy… Owoce, warzywa, jajka… ile chleba na pięć dni dla pięciu osób? Weki… Telefony do mamy, ile się toto ma gotować? Cieknące pokrywki…. Pękające słoiki… Kupujemy kisiele i gorące kubki…. Tata kapitana zaleca suchary… Kupujemy a jakże….Ufff gotowe…

obraz nr 1

Dostajemy urządzenia szpiegujące nas – YellowBricki. Dzięki temu rodziny na lądzie wiedzą gdzie jesteśmy.. Fajne to, chciałabym to wszczepić na stałe mojemu dziecku… No nic…

obraz nr 2

Gorąco, zaraz start, wiatr słaby, Generał Zaruski – ależ to piękny jacht… A gdzie jakaś linia startu? Nie mogliby się wszyscy ustawić jakoś równo? Wyglądamy jak ławica rekinów czyhająca na ofiarę… START!!! Według kapitana pięknie nam poszło… Idziemy jak burza, mimo niewielkiego wiatru… Nawet pozwalają mi trochę sterować… Ale fajnie…



Zaraz… Co to u licha zasilanie? I dlaczego musimy wracać? Heeeej! Czuję, że bylibyśmy pierwsi… Jak to rezygnujemy? NIEEEE!
Zawijamy do Gdyni… Jemy pierogi… Na lądzie… A tam weki w bakistach… Dziś miały być klopsiki w koperkowym… Echhhh…
NIEDZIELA, 20.07.2014
Jedzenie zawiezione do domu… Dół… Śledzimy w internecie poczynania naszych Rywali… Ale smutno… Pojawia się szansa, że awaria będzie usunięta na jutro… Narada. Płyniemy, mimo że bez szans na wygraną? Gromkie TAAAK załogi…

Jeżeli się uda to wystartujemy we środę w drugim biegu… Tylko czy zdążymy do środy? Mamy dwa dni mniej niż wszyscy. Zaprzyjaźniona Mytshirtdress na zachętę prezentuje nam koszulki z limitowanej kolekcji zrobionej z okazji 70. rocznicy Powstania Warszawskiego… A może popłyniemy dla nich? Dla Powstańców? Dla pamięci o nich? O tych, co walczyli o wolność? W bialo-czerwonych opaskach na ramieniu? Tak jest! Mamy kolejny powód do wypłynięcia… Tylko czy Organizatorzy pozwolą? JEST ZGODA! Ponowne pakowanie… Weki czekają…
PONIEDZIAŁEK, 21.07.2014
Już bez orkiestry, bez fanfarów. Godzina 15.30 zwijamy cumy, zostawiamy Sopot… Wieje… Wiatr północno-wschodni (podsłuchałam kapitana), jakoś mocno buja… Dlaczego tak? Bo Bałtyk? Fala prosto w nos naszego GoodSpeeda… Brzmi to jakbyśmy mieli co chwila kolizję z tirem albo łosiem.. Bum, bum, chlup, chlup… Nie jest źle… Pierwszy zielenieje Janek… Dopytuję się wszystkich – co jeśli ja będę miała pilne spotkanie z Neptunem (tak tu się mówi na pointę choroby morskiej, ja nazywam to nazwą egzotycznego ptaka hodowanego w Łazienkach) a ktoś będzie już robił to samo w tym miejscu od zawietrznej? Otrzymuję jakieś mętne odpowiedzi, że sobie poradzę… Boszsz… Stać jest trudno, a co dopiero przechylać za burtę… Brrr… Może mnie ominie… Gdzie to Visby?

obraz nr 3

obraz nr 4

obraz nr 5

obraz nr 6

obraz nr 7

obraz nr 8

obraz nr 9

Nie widać nikogo z naszych, trochę zaczyna wiać. Cieszymy się jak dzieci, bo kapitan zarządza kąpiel morską… Widać Faro a my dostajemy kompletnej głupawki ze szczęścia, mogąc schłodzić nasze rozgrzane członki. Niektórzy niemal tracą części ubrań kiedy uczepieni schodków suną razem z jachtem z prędkością 3 węzłów 🙂

obraz nr 10

obraz nr 11

Monika Kwiatkowska

GoodSpeed

 

 

Komentarze