Od początku postój w Australii planowaliśmy jako czas przeznaczony dla jachtu. Było wiadome, że po roku żeglugi konieczne będzie przeprowadzenie liftingu. Planowaliśmy w prawdzie, że Szymon zatrzyma się w Darwin na 2 miesiące, lecz wymuszony długi postój w Panamie skrócił ten czas o połowę.
Tak długa przerwa w rejsie podyktowana była dwoma powodami. Po pierwsze warunki pogodowe – Szymon musiał przeczekać do początku października aby w okolice Przylądka Dobrej Nadziei dotrzeć w jak najlepszym momencie. Czy tak będzie dowiemy się dopiero pod koniec roku. Zjawisko El Ninio które się uaktywniło pod koniec 2014 r. pomieszało trochę w cyrkulacji atmosferycznej. Drugim powodem tak zaplanowanego postoju było zapewnienie sobie zapasu czasu na potencjalny duży remont, którego Puffin mógł potrzebować. Na szczęście lista prac koniecznych do wykonania nie została znacznie powiększona w stosunku do przewidywanej. Mimo to podsumowując postój w Darwin jachtowi poświęciliśmy znaczną większość czasu pozwalając sobie jedynie na 2 dniową wycieczkę w bliski interior Australii
Sztorm na Pacyfiku z którym zmierzył się Szymon na Puffinie był porządnym testem jachtu. Spowodował też spore straty na pokładzie które stały się dla nas dużym zmartwieniem. Ale dzięki wsparciu Dobrych Dusz rejsu – zarówno sponsorów jak i osób prywatnych wszystkie ubytki zostały uzupełnione, a usterki naprawione. Przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy sobie pozwolić na 4 tygodniowy postój przy „dalbach osuchowych” (nazwa robocza wymyślona przez Brożkę). Miało to ogromny wpływ na komfort naszej pracy. Wszystkie naprawy na jachcie robiliśmy własnymi rękoma, a działania w temperaturze 36ºC (w cieniu) były naprawdę potwornie wyczerpujące. Sami nie wiemy jakbyśmy działali gdybyśmy musieli wykonać wszystkie prace na przykład w 14 dni… Pewnie zrobilibyśmy to co konieczne, ale kosztem jakości wykonania i własnego zdrowia…
Druga sprawa to elektronarzędzia które musieliśmy uzupełnić ponieważ po zalaniu wodą w sztormie uległy takiej korozji, że nadawały się tylko do utylizacji. Byliśmy przygotowani na pracę ręczną, ale znowu dzięki Wam mogliśmy zakupić na Puffina podstawowe małe narzędzia akumulatorowe, z których Szymon w razie potrzeby będzie w stanie skorzystać nawet na środku oceanu. Dodatkowo wielką niespodzianką w Australii przywitał nas Michał, uzupełniając komplet narzędzi o szlifierkę – POTWORA DO ZADAŃ SPECJANYCH 😉
Mając sprawne narzędzia „na porządnie” zrobiliśmy Puffinowe podwozie, które było już okazale zarośnięte. I znowu dzięki Wam kadłub pokryty został farbą w wyższej półki niż zakładaliśmy pierwotnie. W sztormie mocno w kość dostały autopiloty rumplowe – Szymon ostatni odcinek żeglował korzystając z samodzielnie skonstruowanego samosteru wiatrowego. Autopiloty elektroniczne zostały w Darwin przejrzane, a za sprawą BTA Kompasstarsze ramie płynące jako zapasowe zastąpiliśmy bliźniaczym nowym ramieniem – teraz zamiana autopilota który odmówi współpracy zajmie moment i nie będzie wymagała sprawności elekronika-nurka-cyrkowca (choć takową Szymon wykształcił już z potrzeby chwili;)
Ponadto Szymon spędził kilka popołudni dyndając na maszcie aby zrobić dokładny przegląd takielunku. Wymieniliśmy elementy które tego wymagały. Zdemontowane i diagnozowane zostało światło topowe, prozaiczny powód w postaci przerwanego kabla był powodem braku oświetlenia jachtu w ostatnich tygodniach rejsu. Wymieniliśmy kabel, a Szymon używając supermocy żeglarza samotnika jedną ręką podłączył do niego lampę przywracając Puffinowi światłość topową (drugą ręką zwisał z topu masztu)
Grot wylądował na przeglądzie u żaglomistrza. W zasadzie nie było przy nim więcej roboty niż załatanie małego rozdarcia i uzupełnienie jednej listwy która poszybowała o przestwór oceanu. Pan żaglomistrz usilnie szukał miejsc do interwencji, ale zrezygnowany stwierdził ze żagiel jest w bardzo dobrym stanie jak na pokonaną trasę 🙂 Zdemontowane i przeglądnięte zostały też obie płetw sterowe – uzupełniliśmy niewielkie ubytki powstałe przy uderzeniach w dryfujace śmieci (m.in. kłodę drewna), wyszlifowaliśmy na gładko i pomalowaliśmy antyfoulingiem – teraz Puffin będzie mknął bez oporów 😉 Do tego zrobiliśmy naprawdę MASĘ ważnych drobiazgów, które zawsze na jachtach gromadzą się w długiej liście „przy okazji”.
Po stracie naszego pontonu który zdecydował się rozpocząć własny samotny rejs przez Pacyfik stanęliśmy przed problemem zdobycia nowego środka transportu. Aga – Avalan Tattoo – tatuatorka z krakowskiego studia Kult Tattoo zorganizowała akcję z której fundusze zostały przeznaczone na zakup Muchy – zgrabnego dmuchanego kajaka, który dla Szymona jest idealna alternatywą pontonu. Mały, zwinny i lekki po zwinięciu 🙂
Przygotowania do wypłynięcia zakończyliśmy zaprowiantowaniem jachtu na kolejne etapy. Żywność długoterminowa przed rejsem została wyliczona i zabrana z Polski tak by wystarczyła Szymonowi do Australii. I tak też było. Wpływając do Darwin na pokładzie zostały ostatnie torebki zupy jarzynowej Profi 🙂 Nie byliśmy pewni jak szczegółowa będzie kontrola bosecurity, a ponieważ słyszeliśmy plotki o odbieranych zapasach jedzenia (i niszczonych na koszt właściciela) woleliśmy uniknąć tej sytuacji. Na pokład Puffina zapakowaliśmy 350 l wody pitnej w butelkach oraz zapas jedzenia na kolejne 5 miesięcy. Dieta opierać się będzie głównie na żywności w puszkach – potrawkach mięsnych, rybkach, owocach i warzywach. Do tego makaron, ryż i purée oraz duży zapas płatków owsianych i słodkości: dżemów, ciastek, gotowych ciast, czekolady… Pełny brzuszek Szymonowi zapewniła w prezencie gratulacyjnym za dotarcie do półmetka w pięknym stylu nasza stocznia Northman 🙂
I tak po raz kolejny przekonaliśmy się, że Maxus Solo Around wcale nie jest samotnym rejsem Szymona. Na Atlantic Puffinie żeglujecie z nim Wy wszyscy!
Tak więc czas się pakować na kolejny etap rejsu – Ocean Indyjski NA NAS czeka!
Dobrochna Nowak