Żeglujemy na tym co posiadamy

0
1169

Za zgodą Jerzego Kulińskiego

Wytrwali Czytelnicy dobrze wiedzą, że stępką tego pływadła (SSI) jest idea żeglowania morskiego małym jachtem. Ale łódź to nie tylko stępka. Dawno temu było tu o transbałtyckim (do tego – zimowym) wiosłowaniu kajakiem (Krzyś Buczyński). Kilkakrotnie pojawiali się w tym okienku miłośnicy polinezyjskich konstrukcji, praktyk i obrzędów. Dawno temu omal nie pojawił się reportaż o samotnym dryfowaniu jachtową, malutką tratwą ratunkową z Bornholmu na polskie wybrzeże (to ja miałem dryfować) ale producent prototypowej polskiej tratwy w ostatniej chwili się spłoszył.
Wojtek Bartoszyński wybrał samochodem się do Dalmacji (Chorwacja), aby spróbować żeglugi pontonem pneumatycznym pod żaglem. I tu teraz dochodzimy do sensu newsa. Chłopcy – mimo upływu lat zawsze pozostają chłopcami. Nawet, kiedy są już całkiem łysi lub siwi. Kobiety czasami to tolerują. Do zabaw potrzeba zabawek. Ja ostatnio w wolnych chwilach puszczam … latawca. Na tyle mi sił zostało 🙁
Ale Wojtek – ho, ho !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
————–————————-
Żeglarstwo morskie niejedno ma imię.

Koniec roku nadchodzi… Czas planowania rejsów na nadchodzący sezon i czas wspomnień, przemyśleń podsumowań refleksji… Więc i ja „w temacie” żeglarskich wspomnień: 
Już w poprzednim roku zapadła decyzja o spędzeniu wakacji przez moją rodzinę (żona + ja, bo syn już sam się troszczy o swoje wakacje) w słonecznej Chorwacji wraz z przyjaciółmi. Im bliżej wyjazdu tym intensywniej chodziły mi po głowie pomysły aby zabrać ze sobą jakieś pływadło. Cokolwiek co umożliwiłoby spędzenie czasu na wodzie: bączek, kajak, tratwę, ponton… cokolwiek. Tym bardziej że od kwatery do morskiej wody miałem jakieś… 10m. Ponieważ na wczasy postanowiliśmy udać się samochodem (to tylko 1000km) – stanęło na pontonie. 
Wizyta na popularnym serwisie aukcyjnym i po kilku dniach stałem się armatorem pontonu „Seahawk 3” wraz z wiosłami i pompką. Ponadto nabyłem także dwie kamizelki asekuracyjne.
obraz nr 1

.
To moja pierwsza w życiu własna jednostka pływająca… 🙂 Ponieważ pewien pomysł nękał mnie już jakiś czas – wraz z pontonem zakupiłem „mocowanie silnika”. I wcale nie myślałem o motorowodniactwie…. 
Utwierdziłem się w przekonaniu, że i na pontonie można żeglować po lekturze wątku o ożaglonych pontonach: http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=5&t=3044&hilit=ponton+%C5%BCaglowy 
Czerpiąc z tej składnicy wiedzy wystarczyło udać się do Castoramy, gdzie kupiwszy trochę profili aluminiowych, sklejki, śrub, desek, plandeki, linek itp. można było przystąpić do robót stoczniowych (jeszcze w Polsce). Miecze holenderskie, ster, stelaż mocujący to wszystko poskładałem w… mieszkaniu (żonę to mam wyrozumiałą – dzięki Anetto!). 
Po dotarciu na miejsce wystarczyło całość poskładać a ponton nadmuchać.
obraz nr 2

.
„Na deser” zostawiłem sobie konstruowanie ożaglowania. Ponieważ – po lekturze Marchaja – „kleszcze kraba” frapowały mnie, a tuż przed wyjazdem kupiłem gdzieś („Biedronka”?) za 29,99 „żagiel przeciwsłoneczny” (trójkąt materiału coś koło 3,5×3,5×3,5m) od tego zacząłem.
obraz nr 3

.
Niestety, rejka i bom okazały się zbyt giętkie i żagiel pracował jedynie 1/3 swej powierzchni… Przy okazji pierwszych prób na wodzie okazało się że na żeglarstwie w ogólności, a w szczególności na konstrukcji i eksploatacji pontonów żaglowych znają się nie tylko tubylscy Chorwaci ale także WSZYSCY wokół wypoczywający: od Niemców, Włochów aż do Węgrów, Czechów i Słowaków… dosłownie wszyscy wiedzieli co robię źle i co powinienem uczynić (zapewne abym żeglował w ślizgu… :-)) i wszyscy starali się mi to powiedzieć… 🙂 Wiem: To zwykła zazdrość była; każdy chciałby się pobawić, ale zabawki miałem tylko ja!!! 🙂
Tak czy siak – miałem przygotowany „manewr zapasowy” z niebieskiej plandeki przy pomocy taśmy dwustronnie klejącej do wykładzin „uszyłem” żagiel rozprzowy.
obraz nr 4

.
Gdy jednostka była już opływana, żona zdecydowała mi się towarzyszyć w krótkich przejażdżkach. Zdarzały się także awarie (błąd sternika). Jednak naprawa nie trwała nawet godziny…
obraz nr 5

.
Po kilu dniach prób i nauczeniu się właściwości „jachciku” przyszedł czas na „wielką wyprawę” na drugi brzeg. Przygotowano: suchy prowiant, mokre picie, środki łączności i nawigacyjne (przywiązana zafoliowana komórka z odbiornikiem gps) i… w drogę.
obraz nr 6

.
obraz nr 7

.
Po około 3 godzinach udało się zdobyć drugi brzeg kanału Velebitskiego odległy o 3Mm… Przeciętna prędkość nie zachwyca, ale „w porywach” bywało i 3w!
obraz nr 8

.
Najciekawsze doznanie? Widok delfi nów (lub delfinopodobnych) na środku kanału… Niestety nie poczekały na odfoliowanie aparatu…
WNIOSKI:
1. Zabawa była przednia! 🙂
2. Dziś uprościłbym konstrukcję pontonu łącząc ławkę podmasztową z mocowaniem mieczy. Przesunięcie rzędu 15 cm nie powinno mieć większego znaczenia… A wyprzedzenie żaglowe można zapewne uzyskać poprzez dobór kąta ustawienia mieczy
3. Ponoć w Chorwacji pływadła od 3 metrów długości podlegają jakiejś opłacie (winiecie?). Seahawk 3 mierzy 295cm długości… 🙂

Wojtek Bartoszyński
—————————-
PS.
Zapewne zbiorę naganę od Don Jorge za brak kamizelek na grzbiecie… Zapewniam, że zawsze były na pokładzi… w pontonie, a brak możliwości potknięcia się oberwania bomem czy czegokolwiek innego i gwałtownego znalezienia za burt… na zewnątrz w połączeniu z temperaturą wody oraz powietrza spowodował podjęcie świadomej decyzji o niezakładaniu. Ale i tak zbiorę… 
 

Komentarze