Za zgodą Jerzego Kulińskiego
To chyba prawda – im dalej od morza, tym więcej zapalonych żeglarzy. A do tego – ponoć z oddali lepiej widać. Zbigniew „Batiar” Klimczak (Katowice) wyraźnie przejmuje się przyszłością Basenu Żeglarskiego im. Gen. Mariusza Zaruskiego w Gdyni – teraz handlowo zwanego Marina Gdynia. No cóż – żeglarze gdyńskich klubów przespali czasy, kiedy można było się uwłaszczyć na terenach dookoła Basenu. Co tam Księgi Wieczyste – my tu zawsze byliśmy, prawo zasiedzenia nas broni, a do tego mamy nasz wszechmocny, troskliwy Związek, który nie pozwoli nas skrzywdzić. No i mają to co mają. I niech doceniają wspaniałe perspektywy, które są przed nimi roztaczane.
Ten, którzy pisze wie jak trudną sprawą jest tytuł publikacji. Już dawno wiesz co chcesz pisać, ale brak tytułu nie pozwala zacząć. Ktoś powie, no to pisz a tytuł znajdziesz później. Niestety, to kiepski pomysł, ponieważ tytuł jak busola, nie pozwala ci zboczyć na manowce, popaść w dygresje, jednym słowem, bez tytułu ani rusz. Jak nie masz pomysłu pozostaje plagiat i znajduję: w dniu 10.09.12 na portalu Sail Portal.pl pojawia się news pod takim jak wyżej tytułem. Minęło ponad dwa lata od tego momentu, jak zacząłem z dalekiego Śląska śledzić temat „Nowa Marina” w Gdyni, kiedy podano wyniki konkursu i makiety Mariny.
Początkowo fascynacja żeglarza i faceta który „popełnił” już projektowanie i budowę czegoś w tym stylu. Wymiar nieporównywalny ale zadanie to samo – stworzenie stanicy żeglarskiej dla śląskich żeglarzy.
1. port
2. slip wraz z urządzeniem transportu jachtów pod górkę i na odległość 200 m
3. budynek klubowy
W wypadku mariny morskiej dodałbym tanksztelę, punkt oddawania fekalii, sanitariaty, no i potężny transporter do wyjmowania jachtów i wożenia ich na miejsce zimowego postoju. Ale okazuje się, że żaden ze mnie fachowiec. A gdzie hotel na 200 łóżek, gdzie SPA, gdzie kawiarnie i sklepy, gdzie sale konferencyjne oraz deptak dla mieszkańców. A w jakim celu to jest potrzebne, wyjaśniają władze Gdyni:
(cytuję) Jednym z powodów jest chęć aplikowania Gdyni o organizację żeglarskich mistrzostw świata w 2018 roku. Do tego potrzeba nie tylko miejsca do żeglowania, ale przede wszystkim solidnego zaplecza, które nowy obiekt ma spełniać (koniec cytatu).
„Budowa nowej i nowoczesnej mariny, służącej żeglarzom i pełniącej zarazem funkcje publiczne, to jeden z elementów programu działań PZŻ wspierany przez władze miasta – skomentował Wiesław Kaczmarek, prezes Polskiego Związku Żeglarskiego i jednocześnie przewodniczący jury konkursowego. I z dużym zatroskaniem dodaje: żeglarze mają mieszane odczucia w stosunku do Gdyni. Z jednej strony jest gdzie pożeglować, natomiast brakuje miejsc hotelowych. Cieszę się, że uda się nam to zmienić”. A już zupełnie mnie rozczuliła troska Prezesa o kluby. Prezes tak wyraża troskę – Dobrze, że porozumienie zawarte jest też z klubami, dzięki czemu wesprą budowę i będą mogły działać na terenie obiektu – zaznacza Wiesław Kaczmarek, prezes Polskiego Związku Żeglarskiego. Dodaję, porozumienie nie jest zawarte a jego perypetie nie są celem tego newsa. Generalnie oceniam, że intencją spółki jest wyspółkowanie (termin użyty już w przypadku COŻ Trzebież) tych zasłużonych klubów. Zapewne poznamy niedługo ustalenia w tym zakresie, ponieważ kluby są świadome zagrożeń. Najbardziej zdeterminowani są harcerze, którzy walczą o prawo własności na zasadzie zasiedlenia.
Przed laty znany Prezydent miasta Olsztyna postanowił też rozbudować gastronomię nad jeziorem, kosztem zasłużonego od wojny Kolejowego Klubu Żeglarskiego.
Odebranie prawa użytkowania. Rozpoczęła się walka o życie tego klubu. Napisałem m.in. do PZŻ o włączenie się do tej walki o uratowanie żeglarskiej substancji. Otrzymałem odpowiedź, że to nie ich sprawa. Mam natomiast dobrą informację dla harcerzy – oni walkę przed sądem o prawo pierwokupu wygrali. W prawie precedens ma zasadniczą rolę. Walczcie do konca a wygracie. Wracam do tematu.
Jednocześnie Prezes Spółki wyraża jasno, co jest jej i PZŻ, celem – musimy jednak – jako spółka i PZŻ – mieć przede wszystkim gwarancję, że charakter komercyjny działalności klubów nie przesłoni działalności statutowej, związanej z wychowaniem i nauką żeglarstwa w nowym przedsięwzięciu. Chcemy jasno określić proporcje w tym zakresie – wyjaśnia Anna Stopka.
Przekroczone zostały granice cynizmu. Kto tu jest ‘komercyjny” a kto nie?! Więcej pod tym linkiem: http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Inwestycje-przy-gdynskiej-marinie-w-zawieszeniu-n81774.html#tri
Żeglarze „wypowiadający się w internecie” 🙂 nie mają wątpliwości i piszą tak: „milczące miasto i relikt nie minionej epoki zwany związkiem – mają ochotę wygonić kluby, które realizują tam prawdziwą misję jaką jest morskie szkolenie i edukowanie dzieci młodzieży i wszystkich chętnych, a co robią związki i urzędnicy – odcinają kupony, zabierają kasę i mają chęć na grunty”. Nic dodać nic ująć.
Czas na finał – w moim przekonaniu PZŻ-towi chodzi jak zwykle o kasę. Miasto marzy o Mistrzostwach Świata. To się uda tylko Związkowi. Ukończenie budowy do 2017 roku jest niemożliwe, tak ogólnie a w wypadku spółki PZŻ, szczególnie.
Kiedyś jednak ukończą inwestycję, a żeglarzom pozostanie potworek, gdzie będą zawsze uprzykrzoną muchą i niepożądanym dodatkiem do kompleksu usługowego z zadaniem zarabiania. W zarabianiu nie ma nic zdrożnego, tylko czemu znowu kosztem żeglarzy i w dodatku pod szczytnym hasłem budowy mariny.
1200 m2 dla każdego klubu? W moim klubie nad zalewem, jeden hangar ma z 800 m2, oraz nikt się tam z obcych nie szwenda. Dzisiaj, kiedy jeden kabestan na jachcie może kosztować kilka tysięcy złotych, tereny klubów muszą być zamknięte dla ruchu.
Kończę newsa, ale jak znam życie, działalność Związku jeszcze spowoduje ciąg dalszy tej dziwnej historii.
Poczekamy – zobaczymy.
Zbigniew Batiar Klimczak