W naszym cyklu „SYLWETKI ŻEGLARZY” prezentujemy żeglarzy i żeglarki, których przygoda z żeglarstwem zaczęła się w sposób nietypowy i trwa nieprzerwanie przez lata. Oby było takich osób jak najwięcej! Tym razem przedstawiamy rozmowę z poznaną na gdańskim Baltic Sail, kpt. Margaretą Pusz.
Kim jesteś i czym się zajmujesz na co dzień? Jak zaczęła się Twoja przygoda z żeglarstwem?
Jestem podróżnikiem z zamiłowania, ekonomistą z wykształcenia, a handlowcem z zawodu. Jestem indywidualistką, która nie lubi dostosowywać się do ram i zasad. Ponad wszystko kocham wolność. Na codzień pracuję w dużej międzynarodowej firmie, samotnie wychowuję córkę, jeżdżę konno, jeszcze jakiś czas temu startowałam regularnie w zawodach, skacząc przez przeszkody, oprócz tego nurkuję i buduję dom.
Albert Einstein zwykł mawiać, że „osobowość kształtuje się nie przez piękne słowa, lecz pracą i własnym wysiłkiem” i w myśl tych słów, ciężko pracuję nad tym, jakim jestem człowiekiem i co w życiu robię. Pomysł na żeglarstwo zrodził się kilka lat temu, kiedy to w Gdyni podczas Zlotu Żaglowców poznałam kilku doświadczonych żeglarzy, Polaków, którzy przypłynęli z Kanady, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Opowiedzieli mi historie o rejsie przez ocean, o wyprawie dookoła świata i o życiu na morzu. Ich wspomnienia brzmiały jak baśnie czytane przez moją mamę, kiedy byłam dzieckiem. Wtedy podjęłam decyzję, że będę pływać, jeszcze nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że na pewno chcę to robić. Chciałam tak jak oni patrzeć na oddalający się ląd i mieć przed sobą tylko morze, a w perspektywie jakiś kolejny nieznany kawałek ziemi, który odwiedzę.
Skąd pomysł na zakup własnego jachtu i czym kierowałaś się wybierając konstrukcję jednostki. Planowałaś samotną żeglugę?
Pomysł na zakup był troszkę spontaniczny, jak zresztą wiele decyzji w moim życiu. Ponieważ w zeszłym roku nie udało mi się wyczarterować jachtu, jak sobie to wcześniej zaplanowałam, podjęłam decyzję, że kupię jakiś mały jacht i nie będę musiała dopasowywać się do wolnych terminów, ani zdobywać uprawnień, których żąda od mnie firma czarterująca, a na tamten czas nie posiadałam jeszcze stosownych dokumentów. Przy wyborze jednostki, jako zupełny laik w dziedzinie konstrukcji jednostek pływających, a nawet jeszcze nie początkujący żeglarz, kierowałam się tym, żeby po pierwsze jacht był wyprodukowany przez jakąś profesjonalną stocznię, w większej ilości sztuk, co dawało gwarancję tego, że jednostka się sprawdziła, skoro dalej ją produkują. Gdyby nie spełniała oczekiwań, produkcja skończyłaby się zapewne na kilku sztukach. Konstrukcja musiała być balastowa i niezatapialna, co miało w perspektywie zapewnić bezpieczeństwo podczas nauki manewrów, a i w późniejszym czasie wybaczyć błędy początkującego żeglarza.
Od samego początku planowałam samotną żeglugę, wiedząc, że ze znalezieniem załogi na każdy rejs, nawet po okolicznych wodach będę miała problem, a nie lubię być od nikogo zależna i rezygnować z własnych planów tylko dlatego, że ktoś inny nawalił. Wiedziałam, że albo będę pływała sama, albo z moją 9- letnią córką, która też nie miała pojęcia co to fok, czy grot. Jacht, który wybrałam to szwedzki Stor-Triss MK2, balastowy o długości 5,25m, szerokości 2m i współczynniku KWR- 1,09.
Gdzie cumujesz na stałe?
Na stałe cumuję w Marinie Błotnik. Jest to nowoczesna i przyjazna żeglarzom przystań wybudowana w ramach I etapu projektu „Pętla Żuławska”, położona na krańcu Martwej Wisły w miejscowości Błotnik, gmina Cedry Wielkie. Dzięki serdeczności i przychylności wielu ludzi, których tam poznałam udało mi się stawiać tam pierwsze kroki w trudnej sztuce zwanej żeglowaniem.
Twój najdłuższy rejs do tej pory?
Biorąc pod uwagę, że moja przygoda z żeglowaniem zaczęła się w zeszłym roku, w połowie wakacji, to udało mi się odwiedzić już wiele miejsc. Swoją wędrówkę zaczęłam od portów na Martwej Wiśle, potem zacumowałam we wszystkich, portach Zalewu Wiślanego za wyjątkiem Elbląga. W tym roku przyszedł czas na bardziej otwarte wody i większy jacht. Tegoroczną majówkę spędziłam szkoląc się na Adriatyku na ponad 12-metrowym jachcie Oceanis 423, odwiedzając takie chorwackie porty jak: Sibenik, Skradin, Prvić, Chwar, Split i Trogir.
Jakie masz plany czy marzenia na przyszłość?
Najbliższa przyszłość, to start w XXIII Regatach „Samotników” o memoriał im. Leonida Teligi, czyli próba tego, czego się do tej pory nauczyłam. Podczas tegorocznego urlopu i kilku wakacyjnych weekendów planuję odwiedzić porty Zatoki Gdańskiej, a potem rejs do Szwecji. Już teraz rozglądam się za większym jachtem, który pozwoliłby mi bezpiecznie żeglowac po Bałtyku. Mówiąc o moich marzeniach głęboko wierzę, że jeśli się o nich mówi, to się spełniają, bo zawsze jest ktoś na naszej drodze, kto pomoże w realizacji naszych planów. Moim marzeniem jest rejs przez Atlantyk i odwiedzenie wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Pozdrawiam i do zobaczenia
Margareta