SAVE OUR SOULS 3
POSZUKIWANIE RATOWANEGO.
Część moich dywagacji o ratowaniu zakończyliśmy powrotem w [domniemane,
a prawdopodobne] miejsce gdzie zgubiliśmy człowieka.
Tak jak wykonanie manewru zwrotu do
półwiatru i przez rufę na żaglach fok- grot- bezan nie wymaga specjalnych
objaśnień ani rekomendacji jako konieczne, a tylko sprawnego, poprawnego wykonania
w efekcie wielokrotnych ćwiczeń, tak
niosąc spinaker jedynym manewrem jest natychmiastowe zrzucenie żagla. I tyle. TYLKO
TYLE.
Przy niekorzystnej pogodzie,
szkwalistym wietrze, niewidocznym brzegu NIE POTRAFIMY
określić, nawet w przybliżeniu pozycji, z której powinniśmy rozpocząć
poszukiwania tonącego. TO jest pewnik i nie podlega
dyskusji, GPS pokaże jeśli zdążymy użyć- miejsce nad dnem, a my szukamy
NA WODZIE! NIE POTRAFIMY? Ejże! Zostawmy GPS na razie w spokoju! Przypomnę, ze
MAMY w wodzie tyczkę, [ nr 1 ], rzuconą do wody w miejscu prawdopodobnego
zgubienia człowieka. To pierwszy punkt który wykorzystamy do namiarów dla
określania pozycji jachtu .Jeśli są warunki to: zaznaczmy go na GPS, i
przenieśmy na mapę na razie tyle..
W momencie zwrotu przez rufę w kierunku
ratowanego, rzuciliśmy drugą tyczkę.[ nr 2 ] Mamy więc w wodzie, rozpoczynając
poszukiwanie DWIE tyczki, prawie na tej
samej wysokości, w założonych warunkach stojące w miejscu! Nie poruszające się
z wiatrem i falą. TYCZKI, a nie zgubę czy podkowę!! Rozpoczynamy poszukiwanie
płynąć wzdłuż fal, z nimi jest znoszony- dryfuje tonący, w zależności od wysokości
fal i siły wiatru, kierunku i prędkości prądu, prędzej lub równo z tyczkami
[przy sile wiatru 4B, pewnej, nie imaginowanej, dryf zguby może uzyskać wartość
1-1,5 kabla w ciągu godziny. TO 2-3,5
m w ciągu 1 MINUTY! Tyczki
zmienią pozycję MINIMALNIE! Płyniemy w stronę
przeciwną od tyczki [nr1] Namiary na tyczki, element ruchomy,
ale JEDYNY jakim dysponujemy pozwala określić w przybliżeniu szerokość pasa
poszukiwań, symetrycznych po obu stronach tyczki [ nr 1]. Pływamy odpadając od
półwiatru o ok20 – 30° na odległość od ¾ do 1
kabla [A i B] w dzień i w nocy. Mając dwa punkty do namiaru, jakie by one nie
były, ZAWSZE lepsze niż żadne, możemy
zorientować swoje położenie, określić szerokość pasa poszukiwań .Pamiętajmy, ze zguba NIE MOGŁA zdryfować daleko! Akcja ratunkowa została
rozpoczęta najpóźniej kilkanaście sekund po wpadnięciu do wody! TERAZ
SKIPPER U W A G A ! 15 sekund z
powodzeniem wystarczy na odpięcie tyczki i wrzucenie jej do wody! Dokona tego
KAŻDY PEŁNOSPRAWNY, NIE ZASPANY, CZUWAJĄCY
członek wachty, bo często to ON zauważa moment wypadnięcia- lub brak załoganta
na jachcie. A nie sternik! Przy rzeczywistej prędkości 4 węzłów jacht odpłynął
od zguby 20-30 m!
Ale po to, aby tak postępować, muszą być spełnione pewne warunki. Mianowicie-
załoga ćwiczyła kilkunastokrotnie manewr
„człowiek za burtą”! WIE DOBRZE że to
NIE SĄ ĆWICZENIA a załogant -wachtowy
NIE JEST po piwie ! Więc
SPOKOJNIE, BEZ PANIKI.TO NIE ZNACZY-OPIESZALE. AKCJA POSZUKIWANIA ROZWIJA SIĘ
PRAWIDŁOWO! JEST POD KONTROLĄ !
Praktyczna porada! Odległość od tyczek
ocenimy w następujący sposób.
Tyczka o wysokości 2m nad poziom wody ,
z odległości 50-55 m
ma wysokość opuszki palca małego dłoni. odsuniętej od oczu na odległość około 25-30 cm.
Przy stromej fali moi załoganci
,mierzyli odległość w następujący
sposób: Lewą dłoń zwróconą stroną wewnętrzną
do twarzy, z rozczapierzonymi palcami odsuwają na odległość ok 30 cm. Koniec opuszki małego
palca, zakrywający tyczkę potwierdza odległość ok. 50-55 od patrzącego.
Odległość ZMIERZONO w ten sposób
DOKŁADNIE na brzegu. Przy ocenie szerokości pasa poszukiwań
też nie powinno być problemu! Znając odległość między tyczkami- możemy ją
przecież zmierzyć, miarka ,jest już w łapie, te
ok. 50 m,
jest w ręce [!] i znając wielkość wyliczanki między tyczkami, mnożąc ją,
policzymy w przybliżeniu potrzebną szerokość pasa poszukiwań. To metoda szybka, nie trzeba biegać po sekstanty, wykonywać
rozmaitych pomiarów, wyliczanek i podobnych. Nie bawimy się w rozpinanie
sztormiaków, schodzenia do nadbudówki, grzebania, często w popłochu za
potrzebnymi drobiazgami. Załoga W KOMPLECIE jest do dyspozycji skippera! TO
BARDZO WAŻNE, i ze względów psychologicznych – załodze- NIEZBĘDNE! Nie ma paniki poza chwilowym zdenerwowaniem/podnieceniem
wywołanym wypadkiem, ALE załoga WIE CO
MA ROBIĆ – bo ćwiczyła to, umie i< ROBI TO> nie miota się bezmyślnie po
jachcie licząc na SAR i Boskie zmiłowanie! Te proste czynności, wydające się niektórym
uczniom- załogantom czy uczestnikom ewentualnych dyskusji, wszystkowiedzącym,
zadufanym-i przemądrzałym prostackie, dziwne, niepotrzebne lub wręcz zabawne.
No i co z tego? Sprawdzono, że w sztormowej pogodzie na morzu są bardzo
przydatne na małym [ do 10m długości] i na większym kadłubie. [Od rozpoczęcia poszukiwania człowieka w okolicy jego
utraty, mamy przygotowaną rzutkę i podkowę do podania szukanemu. Rzutka, rzecz
ważna, wręcz niezbędna!]
Praktycznie są jedyne-( TE CZYNNOŚCI)
rozsądne w tych warunkach!
Wykonujemy je automatycznie, w biegu,
bez specjalnych przygotowań, nie przerywając obserwacji morza w poszukiwaniu
zguby. Proszę wierzyć autorowi tego artykułu! Przez ponad 18 sezonów, pływając jesienią po Morzu Północnym i
Bałtyku wiele razy ćwiczyliśmy ten manewr. Kolejność i celowość wykonywanych
czynności okazała się najlepsza w praktyce. Na końcu cyklu artykułów podam
kilka ciekawostek! Po 1-3 nawrotach NIE ZNAJDUJĄC ZGUBY, strzelamy
czerwone rakiety. Wzywamy pomoc! Te 5- 10 minut poszukiwań, które wykonywaliśmy sami nie są
stracone. Wiemy, ze na określonym obszarze nie ma zguby, co ważne dla
przybywającej, wezwanej pomocy , W miesiącach letnich i wczesnej jesieni
przeciętna temperatura powierzchownych wód Bałtyku na Głębiach Gdańskiej, Bornholmskiej i Rynnie
Słupskiej NIE SPADA poniżej 16,5 – 17,5 C, co gwarantuje zgubie
o przeciętnych parametrach [wzrost, waga, podściółka tłuszczowa] i przeciętnym
stanie zdrowia przeżycie ponad 5 godzin. Szukamy więc do momentu przybycia pomocy
.
NIE WOLNO REZYGNOWAC Z POSZUKIWAŃ ! W wodzie czeka
na Was ŻYWY CZŁOWIEK. Znajdźcie go! SZUKAJCIE! Spokojnie, systematycznie, uważnie!
Macie prawie ĆWIERĆ DOBY na spokojne, systematyczne poszukiwanie. To na morzu
naprawdę dużo czasu!
Zobaczyliście zgubę! ZNALEŹLIŚCIE! Nie wolno
stracić go z oczu! Podchodzimy ostrym bajdewindem z prędkością mniejszą niż 1 węzeł tak, aby ratowany
znalazł się w połowie zawietrznej burty lub by mieć go blisko rufy, jeżeli mamy
tam drabinkę. STAJEMY w DRYF Po raz pierwszy w czasie nauki użyliśmy elementu
manewrowania jachtem o nazwie dryf.
Ja uczę zestawu czynności, które NIE PRZEWIDUJĄ w
czasie trwania nauki ratowania człowieka
utraty prędkości, a tym samym sterowności przez jacht . Każde zmniejszenie
prędkości jest DODATKOWĄ STRATĄ czasu i pozycji w akcji poszukiwawczej. NIC nie
zobaczymy z salingu, jeśli komuś wpadnie taki oryginalny pomysł do główki
otwartej na innowacje, załogant -obserwator- samobójca musi walczyć na salingu
o życie, aby kapitan nie stracił drugiego człowieka. W nomenklaturze Izby
Morskiej, przed którą będzie toczyć się postępowanie ( tak, Tak, wypadek na
morzu podlega Jej jurysdykcji) nazywa się to ZANIEDBANIEM lub postępowaniem
WBREW ZASADOM DOBREJ PRAKTYKI MORSKIEJ.
Zastanówmy się wspólnie-„zabawa” odbywa się przy
założonym i rzeczywistym rozkołysie morza 2-3, często 4 (!!), przy szkwalistym
wietrze, ( 5 do 7- 8) a w takich warunkach najczęściej szukamy zguby. SZUKAJMY,
A JAK ZNAJDZIEMY, to wtedy STANIEMY W
DRYF i podnosimy. .Pozdrawiam. Znaleźliście zgubę, w następnym odcinku będziemy
podnosić.
Mariusz Pycz-Pyczewski