SailBook Ladies Challenge podczas Zaruski Cup

0
606

Jako redakcja portalu toczącego nierówną walkę z powszechną, aczkolwiek błędną, opinią z cyklu 'jaki to nasz Baltyk zły i straszny’, z wielką przyjemnością odnotowujemy coraz częstsze akcenty, gdy nowi armatorzy i skipperzy postanawiają wziąć udział w regatach. Szczególnie Ci, którzy do niedawna byli przekonani, że wszystko na co ich stać to rejsy turystyczne, bo nie mają natury regatowców i na pewno przegrają. Przykładem może być kapitan jachtu Endorphine, który postanowił płynąć towarzysko na SailBook Cup 2012, potem zrobił świadectwo KWR (to nic nie kosztuje!) i zajął trzecie miejsce w morskich regatach do Bałtijska.

Pojawiają się też pierwsze sygnały, że regaty to nie tylko sport dla mężczyzn. W czasie, gdy do startu w Volvo Ocean Race przygotowuje się żeńska załoga, także i u nas widać zmiany. W związku z tym portal SailBook oraz POZŻ postanowił ufundować puchar dla najlepszej kobiecej załogi startującej podczas Zaruski Cup 2013. Poniżej zamieszczamy relację nagrodzonych:

Dzień pierwszy

Piątkowym zapisom towarzyszy niepokój. Sztorm z kierunków północnych uniemożliwia niektórym jednostkom wyjście z Górek Zachodnich i dotarcie do Mariny. Sternicy w biurze regat, popijając kawę, wymieniają się opiniami i oceniają szanse na poprawę pogody w sobotę, czyli pierwszy dzień zawodów.

Zastanawiam się, czy się nie wycofać, czy to dobry moment na rozpoczęcie przygody z samodzielnym regatowaniem, ale honor nie pozwala na zmianę planów. Jacek z Quick Livenera zapewnia, że nasz jachcik poradzi sobie w takich warunkach. Zapewnia też, że my sobie poradzimy. Szczęśliwie sobota przynosi lekką poprawę warunków i można startować.

Na s/y Panacee okrętuje się załoga: Ola Warecka i Kasia Roznerska (pierwszy raz w funkcji kapitana). Wyjście z Mariny Gdańsk, chwila spokoju na Motławie i trzeba szykować się do wyjścia na Zatokę. Grot na pierwszym refie, genua zmieniona na foka. Kamizelki, uprzęże, sztormiaki. Postanawiamy postawić żagle jeszcze w główkach, zanim dopadnie nas fala na wyjściu. Manewry trochę się przeciągają, tymczasem wychodzi statek na holownikach. Umykamy do basenu amunicyjnego za zgodą jednego ze Strażników Granicznych. Korzystając z osłony przed wiatrem dobieramy fały. Wychodzimy. Z nami STS Generał Zaruski spieszący na start jako trybuna honorowa. Halsujemy w okolice molo w Brzeźnie, statek komisji jest w zasięgu, gdy procedura już trwa i zostają 3 minuty do startu. Szczęście, że limit przejścia linii startu jest dziesięciominutowy, za nami jeszcze jedna spóźniona jednostka mieści się w czasie. Płyniemy.

Trasa up and down- na rozbujanej wodzie z trudnością dostrzegamy górną boję. Na szczęście koło niej ustawia się Zaruski i jest łatwiej nawigować. Zmniejszone żagle, duża fala – prędkości nie są wielkie, jednak dzielnie wspinamy się do góry. Niestety prawy szot okręca się na kabestanie i blokuje. Nie możemy zrobić zwrotu, nic nie możemy, jest wybrany korbą na blachę. Wyplątuję drugi szot z wózka (pełzanie po pokładzie z uprzężą wpiętą w lifelinę zużywa cenne minuty). W końcu udaje sie go poluzować. Krótka ocena sytuacji – czy wycofać się z biegu. Ola przekonuje: walczymy dalej. Zgłaszamy komisji, że po problemach technicznych wracamy na trasę. Wiemy, że inni zawodnicy będą musieli na nas poczekać, ale regaty to regaty, nie wycofamy się!

Drugi bieg przebiega już bez przygód, wiatr cichnie, fala maleje. Przydało by się rozrefować, ale nie ma jak tego zrobić, nie tracąc znowu dużo czasu. Przechodzimy przez metę. Wchodzimy do portu, zrzucamy żagle na spokojnej wodzie. Oceniamy straty, ale oprócz siniaków nic nie widać. Szczęśliwe i zmęczone wpływamy do Mariny.

Dzień drugi

W niedzielę nasza żeńska załoga s/y Panacee zostaje wzmocniona przez dwie zawodniczki: Emilię Miszewską-Urbańską i Agnieszkę Mierzwicką. Poranna prognoza napawa optymizmem (4-5NW) z dodatkiem pesymizmu (szkwały 8 Bf). Postanawiamy iść na całość, rozrefować grota i postawić genuę. Start do pierwszego wyścigu idzie nienajlepiej, ale trasa typu trójkąt ze śledziem okazuje się być optymalna i wpływamy na metę na dobrej pozycji. Na ostatnich metrach udaje się pokonać s/y Popeye, jak tłumaczą się panowie – to była z ich strony szarmancka uprzejmość. Drugi wyścig – do Sopotu – jest bardziej wymagający, bo wieje dokładnie z boi pod Molo Sopot, więc czeka nas dwukrotnie porządna halsówka. Ciągłe szkwały wymagają czujności, jednak prognoza była trafna. Na szczęście nie przekraczamy limitu czasu trasy i komisja sędziowska doczekała się na nasze triumfalne wejście na metę. Taktyka zastosowania większych żagli okazuje się być skuteczna, bo po przeliczeniu w obu biegach zajmujemy piąte miejsce, co daje ostatecznie piątą pozycję w klasyfikacji generalnej w najliczniejszej w regatach grupie KWR powyżej 9m.

Przychodzi czas na wręczanie nagród, nasza załoga dostaje puchar w kategorii SailBook Ladies Challenge. Jesteśmy jedyną załogą damską, ale liczymy, że w kolejnych regatach będziemy miały konkurencję. Wspólne zdjęcie uczestników regat na Zaruskim i przychodzi czas na świętowanie i podsumowanie.

Pierwszy raz byłam kapitanem na regatach. Pierwszy raz startowałam w kobiecej załodze. Okazuje się jednak, że nie taki diabeł straszny. Wystarczy słuchać bardziej doświadczonych kolegów, wcześniej poczytać instrukcję żeglugi. Dla niewprawnych zawodników dużym ułatwieniem są komunikaty komisji sędziowskiej podawane przez radio. Wszystkich, którzy zastanawiają się, czy startować w regatach jachtów turystycznych, zachęcam! Walka z przeciwnikiem, choćby rozgrywana miedzy miejscem ostatnim a przedostatnim, a później satysfakcja na mecie i podczas rozdawania nagród, atmosfera wśród kolegów żeglarzy – tego nie da się przeżyć podczas turystycznego rejsu na Hel.

Z żeglarskim pozdrowieniem,
„od dziś kapitan” Kasia Roznerska

fot. Urbański

Partnerzy „SailBook Ladies Challenge” – Zaruski Cup:

MOSIR Gdańsk, Marina Gdańsk, Pomorski Okręgowy Związek Żeglarski, SailBook.pl, Puchar Bałtyku Południowego.

Komentarze