Rodzina ważniejsza od medali

0
574

30 kwietnia w ramach spotkań z cyklu „Polskie żagle na igrzyskach olimpijskich”, swoje żeglarskie życiorysy przedstawili Przemysław Miarczyński i Paweł Kowalski. Panowie czterokrotnie brali udział w igrzyskach olimpijskich, począwszy od Sydney, aż do Londynu, gdzie Przemek wywalczył brązowy medal w klasie RS:X. Paweł jest trenerem kadry olimpijskiej PZŻ w tej klasie.

Popularny Pont (Przemysław Miarczyński) wyznał, że zanim wybrał windsurfing, próbował wielu innych dyscyplin sportu m.in. piłki nożnej i hokeja.

Szybko okazało się, że to jednak deska jest mu pisana i na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. Podczas Mistrzostw Świata w 1995 roku kiedy Przemek nie miał ochoty iść na poranny rozruch, trener zmotywował go słowami, że jeśli nie wstanie to nigdy nie zostanie mistrzem świata. Jeszcze na tych samych regatach Pont nim został.

Chociaż pierwsze wyniki na światowym poziomie przyszły szybko, to na olimpijski medal trzeba było długo czekać. Po Igrzyskach w Londynie i wyniku poniżej oczekiwań, zarówno Przemek jak i Paweł mieli wątpliwości co do sensu dalszej pracy, ale dzięki wsparciu bliskich, na szczęście, zdecydowali się walczyć dalej.

Sportowa przygoda Pawła Kowalskiego, zaczęła się od narciarstwa, które do dziś jest jego drugą pasją. Doświadczenie żeglarskie zdobywał na Jeziorze Kierskim w Poznaniu. Zanim doszedł do deski, żeglował na Optimiście, Cadecie i 470ce.

Po zdobyciu kilku tytułów Mistrza Polski, w wieku 29 lat, zakończył karierę zawodnika i został trenerem. Opowiadał, że pierwsze igrzyska, na które pojechał cieszyły go tak samo mocno jak samych zawodników.

Co ciekawe obaj Panowie przyznali, że medale, owszem są spełnieniem ich marzeń, ale za największy życiowy sukces uznają posiadanie rodzin.

Źródło: www.pozz.org.pl

Komentarze