Robię sztorm dla żeglarzy

0
657

O Polsce jako „Chrystusie Narodow” slyszał pewnie każdy. I uwierzył w to też pewnie każdy Polak, chociaż duża część w miarę dorastania otworzyła szerzej oczy i nabrała wody w usta. Skoro zatem doszliśmy do wody jako czynnika sprzyjającego rozwojowi umysłowemu człowieka, pomyslałem że należy zaprzyjaźnić się ze środowiskiem żeglarskim jako stojącym kilka szczebli wyżej na drabinie Darwina. Dotarłem do środowiska, tu i ówdzie zmąciłem wodę, poruszyłem bałwany i to w sensie niemal dosłownym, a kiedy spojrzałem za siebie okazało się, że żeglarze polscy stoją na tym samym szczeblu, co reszta Polaków. Do rzeczy zatem.

Vendee Globe co 4 lata gromadzi na starcie nie tylko elitę żeglarzy ale przede wszystkim uwagę światowych mediów, które od chwili zaistnienia są zgodne co do tego, że to żeglarze pchnęli świadomość ludzką na właściwą drogę. To nie kto inny jak żeglarze łamali kolejne zabobony i gwałtownie zmuszali ludzkość do poszerzania horyzontów. Nic zatem dziwnego, że nawet najgorszy element żeglarski, jakim niewątpliwie byli i są piraci, postrzegany jest z duża dozą sympatii, czego dowodem niech będą niezapomniane wrażenia i roześmiane buzie dzieciaków po wizycie w krainie piratów w podparyskim Disneylandzie, czy też kolejne przygody pirata z Karaibów. O towarzyszącej mu piratce też nie można zapomnieć długo po wyjściu z kina. Nic dziwnego zatem, że śmiałkowie startujący w Vendee Globe stają się wzorcami do naśladowania i są starannie dobierani na długo przed startem. To co robią, mowią a nawet jak wyglądają jest starannie szlifowane przez zespoły doradców, aby zachować ciąglość pozytywnego myślenia już nie tylko o nich samych ale o żeglarstwie przede wszystkim jako o sporcie ludzi czystych, jak woda po której żeglują. Byłem przekonany, że o tym wszystkim nad Wisłą jest wiadome od lat. Jakież zatem było moje zdumienie, gdy prasa obcojęzyczna podała, że nasz kandydat, skądinąd sympatyczny i bojowo nastawiony ale niestety zagubiony w gąszczu przesądów, zabiera na pokład sto paczek papierosów. A kilkanaście dni później ta sama prasa podała, że wycofuje się z rywalizacji, bo nie zamierza być tłem dla innych. Nawet nie bardzo wiem jak to skomentować, zresztą i podobnie do mnie, nikt tego nie komentował. Zabieram zabawki i wychodzę z piaskownicy, bo nikt na mnie nie patrzy. Tak stwierdził kiedyś mój syn, po czym dostał ode mnie klapsa i wrócił z płaczem do wspólnej zabawy.

A skoro już jestem przy rodzinie, to mój syn też żegluje i z okazji opływania przez niego ziemi dookoła i to samotnie, na własnoręcznie wyremontowanym i starym drewnianym jachcie, postanowiłem sprawdzić ilu to już śmiałków pod biało-czerwoną banderą ten świat samotnie opłynęło. O dziwo, a było to już kilka lat temu, takiego wykazu nie znalazłem i za namową sympatycznej redakcji nieistniejącego już miesięcznika „Nasze Morze” taką listę sporządziłem. Ale zgodnie z dobrą dziennikarską zasadą, przed jej drukiem wysłałem na wszystkie znane mi adresy znanych i mniej znanych żeglarzy. Kilku nawet odpowiedziało i ku mojemu rozbawieniu, w tym samym czasie kiedy ta lista ukazała sie drukiem w Naszym Morzu, zaczęła krążyć w drugim obiegu jako lista autorska, oczywiście podpisana innym niż moje nazwiskiem. No proszę. Żeglarz płynie a pierś pod ordery wystawiają inni. Można by to uznać za zasadę starą jak świat, ale, ale… Sama błędna od podstaw zasada to jeszcze nic. Gorsze od niej jest nadawanie temu rozgłosu i przyjmowanie jako reguły do naśladowania. Źeby lepiej i ostatecznie zrozumieć posłużę się ostatnim już i świeżym przykładem rejsu Romana Paszke. Nie bez znaczenia będzie tu podkreślenie, że jest to zasłużony weteran /61 lat/ polskiego żeglarstwa i w związku z tym to, co on robi powinno mieć dużą wagę w środowisku a nawet i poza nim. Otóż pan Roman postanowił pobić rekord żeglugi dookoła świata pod prąd, fale i wiatr. Pomijam, że to bardzo polskie wyzwanie ale zastanowiło mnie, że jeżeli w Polsce wywołało to zachwyt i zrozumienie, to we Francji zdziwienie i uśmiechy. Szybko zrozumiałem, że wypychanie kogoś przed szereg, bo ojczyzna potrzebuje, tak jak w przypadku Zbigniewa Gutkowskiego, czy entuzjastyczne machanie szabelką, bo weteran postanowił dokonać cudu, robi więcej zła niż dobra. Podkreślam tu z całą stanowczością: piszę o postawie otoczenia a nie samych żeglarzy. To nic, że mieści się to w naszej narodowej doktrynie huraoptymizmu. I proszę nie myśleć, że umniejszam osiągnięcia Gutkowskiego czy Paszke. Odwrotnie. Są żeglarzami wielkiego pokroju, ale nie mają szczęścia do całej reszty, która ich otacza. Pisałem i będę o tym pisał do wszystkich kogo znam. W efekcie „Nasze Morze” splajtowało a inne pisma przestały mnie drukować. Wszyscy zgodnie mieszali polski bigos, do którego nota bene dokładano podrobione przyprawy. A już to, że pierwszy Polak płynie ze wschodu na zachód samotnie… A prawda jest taka, że było ich kilku a jeden, Tomasz Lewandowski, non-stop i samotnie tę trasę pod żaglami pokonał już kilka lat temu. Że bijemy rekord przez Atlantyk… podczas gdy te rekordy /z aktualną bazą oczywiście/ od dawna ustanowione są poza naszym zasięgiem. Dość przypomnieć, że samotnie Atlantyk przepłynął już w 2005 roku Francuz w ciągu 6 dni i 4 godzin z minutami. A dookoła świata już w 2005 roku angielska żeglarka poplynęła trimaranem, a więc jachtem klasowo zbliżonym do katamarana Paszke, i zrobiła to w czasie 71 dni, 14 godzin i kilkunastu minut. No a jeżeli chodzi o wielokadłubowce, do których zalicza się jacht Romana Paszke to rekord okrążenia globu należy do Francuza Francisa Joyon i wynosi 57 dni 13 godzin 34 minuty i 6 sekund. Co polecam uwadze polskich dziennikarzy bijących pianę w prasie i TV. Chciałoby sie powiedzieć: „Głośniej o żeglarstwie” ale jak słucha się tego co plotą niektórzy to można tylko powiedzieć: „Ciszej, bo jeszcze ktoś usłyszy”.

Autor: Andrzej Kowalczyk

Fot. Trimaran na ktorym Joyon ustanowil rekord dookola swiata samotnie

za http://www.facebook.com/notes/andrzej-kowalczyk/robie-sztorm-dla-zeglarzy/10151306616533358 

Komentarze