Ostatnie regaty sezonu z pokładu s/y Jaricho

0
758

Sezon żeglarski 2014 na zatoce Gd. zakończony, zakończony regatami zorganizowanymi przez JKMW-Kotwica.
Na regatach płynęliśmy jachtem s/y JARICHO typ Starlight30, ja – sternik , Przemek – trymer grota, Robert – szotowy, mój syn Piotrek – dziobowy i Tomek – taktyk. Ale od początku.
Sobota rano, budzi mnie telefon od Tomka, jest 8.30, umówiony z chłopakami jestem przed 10 więc nieśpiesznie wstaję i rzucam okiem za okno, słońce uff.. wczoraj lało cały dzień, ale listki z pobliskiej brzózki nawet nie drgną, trudno jest piękny dzień, pobujamy się chociaż po wodzie – myślę sobie i zaczynam się zbierać.
Gdy docieram na keję załoga już jest na pokładzie i szykują jacht do regat. Chłopaki byli już nas zapisać, przekazują mi instrukcje wyścigu, szykujemy żagle, brasy, i wychodzimy. Ponieważ mój syn zrezygnował z udziału Tomek zgłasza się na dziobowego. Pływaliśmy już nie raz na regatach i wiem że z racji doświadczenia jest on najodpowiedniejszą osobą na to stanowisko, tym bardziej że według naszej opinii regaty rozegrają się na starcie i na kursach spinakerowych, kto tam nie zawali ten wygrywa.
Na szczęście się rozwiewa i zapowiada się fajny dzień, wiaterek koło 10-12 knt jest najlepszy dla naszego jachtu, szybko docieramy na start i pokonujemy odcinek do statku komisji do boi. Boja stoi trochę za wysoko na wiatr i idziemy na nią praktycznie ostro na wiatr, jasnym jest że korzystniej będzie startować z boi na lewym halsie. Ale sędzia doświadczony regatowiec szybko to wychwytuje i przesuwa bojkę w dół, zmiana decyzji startujemy przy statku na prawym halsie.
Bacznie obserwujemy znaki, sygnał dźwiękowy i 5 minut do startu włączamy stoper pokładowy. Idealny timing, dobrze wyliczona odległość i na start wpadamy kilka sekund po sygnale, chyba jako pierwsi. Oglądamy się za siebie, tam jest ciaśniej i większe zawirowania. My na czystym wietrze suniemy do przodu. Żagle wytrymowane, małe poprawki i załoga na balast. Wiatr 8-12kn. Teraz taktyka, kiedy wykonać pierwszy zwrot. Boja GS chytrze ustawiona pod nawietrznym brzegiem. Ale póki co przemy dzielnie naprzód, wiaterek jeszcze lekko wzmógł, przechył dosyć spory. Prędkości konkretne ale idziemy lekko pełniej od reszty a szczególnie pełniej od Diamenta który okazuje się być naszym bezpośrednim rywalem. Większe jachty poszły trochę do przodu, zbliżamy się do trawersu boi rozprowadzającej, ale jeszcze nie wchodzimy, jeszcze trochę. Nagle, Tomek na dziobie krzyczy Kapitan II na kolizyjnym. Zrobili zwrot jako pierwsi, na razie spokój , jesteśmy na prawym, Tomek ocenia odległość. Jedź swoje – krzyczy – przejdą. Dobra jak będziemy ich mieli na trawersie i zaoczymy że oni wchodzą na boję to zwrot, przyszykować się do zwrotu – mówię. Chwilę potem robimy zwrot i idziemy na rozprowadzającą. Reszta jachtów zrobiła jeszcze trochę górki i po kolei zaczęli się przekładać. Załoga na dziobie szykuje spina do postawienia a nie ma za dużo czasu, wiatr trochę odkręcił przy brzegu i spadamy kilkadziesiąt metrów w dół, całe szczęście bo dziobowy zyskuje kilka cennych minut na wpięcie spinaker bomu po zwrocie. 
Mijamy boję rozprowadzającą i szybko stawiamy spina. Zabrakło jednej pary rąk do brasów, można to było zrobić lepiej ale szczęście sprzyja lepszym i na innych jachtach też nie obyło się bez błędów. A trzeba tu oddać Tomkowi, który jest moim żeglarskim Mentorem i nauczycielem a cała moja żeglarska wiedza pochodzi od niego, że bez jego doświadczenia i zaangażowania w trym żagli i na stanowisku dziobowego nie byłoby późniejszego sukcesu. 


Cały czas prowadzimy w stawce, Kapitana II nie liczymy bo w innej grupie, ale Diamant depcze nam po piętach, nie pozwala zrobić więcej błędów, dzieli nas odległość kabla, może dwóch. Niestety część jednostek stawia spinakery dopiero w 1/3 dystansu z wiatrem. Tak byłaby lepsza zabawa. Płyniemy 6-7w, całkiem ładnie. Wiaterek przybiera na sile 12-16 kn. Czas powoli myśleć o zrzuceniu spinakera. Robert klaruje fały. Przemo szykuje się do postawienia genuy i zebrania spina. Wszystkim chodzi po głowie jak najlepiej wykonany manewr, aby ugrać jeszcze te parę sekund… Dziobowy szykuje genuę do postawienia i zastanawia się jak najsprawniej ogarnąć dziób przed pławą, aby szybko wykonać zwrot i pożeglować na wiatr. Teraz, czy jeszcze troszkę, odciągnąć pod G-2? Może z małym zapasem, brakuje jednej pary rąk! Będzie czas na poprawkę, a nie „jazda w krzaki”. Zwalają decyzje na sternika. Pada komenda- Genua góra. Sprawnie stawiamy przedni żagiel. Przez chwilę pracują oba. Spin dółłł… Ciągnę za snajpkę.. Czy to ostatni spin tego sezonu… Eee… Raczej nie! Komenda- czas wykonać. Poszło- wielki niebieski balon zamienia się jedną wielką szmatkę łopoczącą na wietrze. Czas na Tomka do kokpitu by pomóc załodze w klarowaniu dużego żagla i z powrotem na dziób sklarować bom. Można było mniej zachowawczo, ale nie ma co płakać została ostatnia prosta. Diament powtarza nasze manewry- poszło sprawnie- zgrana załoga! My już żeglujemy w bajdewindzie 14-17 kn. Gdyby doszła do tego większa fala trzeba by zrefować grota. Dobrze znając ten akwen postanawiamy wykorzystać brzeg nawietrzny licząc na korzystne zmiany kierunku wiatru przy mniejszej fali. Gdy przy falochronie robi się nerwowo konkurenci wykonują zwrot. Patrzymy się na siebie, nasze oczy mówią „wytrwajmy”. Za chwile, jest dobre 10 stopni na naszą korzyść. Ciągniemy dwa kable dalej. Zwrot – trzeba pilnować Petersona. Reszta stawki z naszej klasy daleko, poza zasięgiem. Teraz mach-racing, kto pierwszy bezwzględnie. Diament robi zwrot, my po chwili, aby trzymać go w stożku. Na pewno nie wejdziemy na metę, trzeba by przeskoczyć główkę falochronu. Zwrot! Za nami rywale, nie dobrze, chodzą szybciej i ostrzej. Nagle… wywózka, niesiemy za dużego grota a Przemek zaspał na szotach grota. Trzeba kręcić zwrot nie ma sensu walczyć z fizyką. Powinniśmy wejść na metę. Konkurencja płynie wyżej, po zwrocie będą żeglować pełniej, co za tym idzie szybciej. My piłujemy prosto na rufę statku komisji. W najgorszym przypadku zmienimy hals na prawy i przyblokujemy załogę Diamenta. Liczymy na lokalne odkrętki wiatru. Jest, szczęście sprzyja lepszym. Tylko 40 sekund wcześniej ale pierwsi w naszej klasie wchodzimy na metę. 

Bezwzględnie pierwsi na mecie, a po przeliczeniu drudzy w grupie podczas ostatnich regat sezonu, naprawdę trudno sobie wymarzyć lepsze zakończenie sezonu
Zbyszek 

Za zgodą: https://www.facebook.com/pages/Maxiskippers/478981395528679/ 

Komentarze