Nie znacie dnia ani godziny – zwłaszcza blisko brzegu

0
762

Za zgodą Jerzego Kulińskiego

Otrzymany od Marka Kurkierewicza mail przypomina prawdę oczywistą – jachty na pełnym morzu toną najrzadziej. 
Wchodzenie i opuszczanie portu, a nawet z pozoru niewinne manewry portowe to momenty wymagające najdalej posuniętej przezorności, a więc i wyobraźni. 
Taki niby drobiazg – pokrowce na żaglach to dowód troski o żagle i uporządkowany wizerunek jachtu. Z jednym tylko zastrzeżeniem – TYLKO WTEDY, KIEDY JACHT STOI NA CUMACH PRZY KEI (ale już nie na kotwicy). Powtarzam to od lat do znudzenia, a jednak co rusz udaje mi fotografować jachty idące na silnikach i z żaglami pod pokrowcami. 
Jan Izydor Sztaudynger apelował: „Myjcie się dziewczyny – nie znacie dnia ani godziny”.
Markowi za miłe słowa dziękuję. Znowu czuję się zakłopotany.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
 
 
——————————————————————————————————-
Szanowny Jerzy,
Szybkimi krokami, zbliża się kolejny sezon żeglarski.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien poważny problem, zły nawyk – wśród braci żeglarskiej, którego skutki pokazuje film:
 


ZAOBSERWOWAŁEM, ŻE TO JEST BARDZO POWAŻNY PROBLEM WŚRÓD POLSKICH ŻEGLARZY, którzy nawyki mazurskie stosują na morzu. Od lat mam zasadę, aby w każdej chwili : przy wejściu i wyjściu z portu : żagle były w gotowości do postawienia, a kotwica jako ostatnia deska ratunku – bez zwłoki do rzucenia. Doskonale to również opisuje w „żeglarskiej biblii” bałtyckich żeglarzy – „Praktyka bałtycka na małym jachcie” Jurek Kuliński na stronach : 221-222 . Także wiedza jest , gorzej niestety z praktyką. jak to mawia Jurek – : „Licho nie śpi” . Z mojego i innych kolegów żeglarzy wiem , że nie tylko silnik może stanąć … ale i śrubę można stracić w trakcie manewrów portowych. Ten film daje dużo do myślenia i lepiej się uczyć na cudzych błędach .

—————————
PS. Teraz bardziej prywatny wątek. Twoje locje oraz „Praktyka Bałtycka” (stare wydanie – mam ostatni egzemplarz z Twoją dedykacją ), popchnęły mnie na morze. Dzięki Twoim książkom stawiałem pierwsze kroki na morzach, potem na oceanach. Po spędzeniu w morzu ponad 4 tysięcy godzin, przepłynięciu 12 000 mil w ponad 50 rejsach morskich w tym po wodach Spitzbergenu i Antarktyki , dwukrotnym zdobyciu Hornu – podczas ostatniej Gali Żeglarskiej w Dworze Artusa zostałem przyjęty w zaszczytny poczet Bractwa Kaphornowców.
https://www.facebook.com/marek.kurkierewicz/posts/954412331236172?pnref=story 
DZIĘKUJĘ !!!
 

Komentarze