Kurs na oko cyklonu

0
528

Żeglarze są zgodni, że o sukcesach decydują umiejętności i sprzęt ale w największym stopniu szczęście. Kiedy mój syn Jacques zwany nawet przez Francuzów Jasiem, opłynął samotnie świat na drewnianym, starym i własnoręcznie wyremontowanym jachcie, Kito de Pavant /to ten sam który dwukrotnie startował w Vendee Globe i dwukrotnie zaraz po starcie wycofywał się z powodu awarii/ powiedział: Jak ktos urodzi sie pod właściwą gwiazdą to nawet na pniu drewna opłynie świat. Kito nie powiedział tego złośliwie. Mieszkają obok siebie w Grau du Roi obok największego portu jachtowego w Europie Port Camargue nad Morzem Śródziemnym. Z tym że Jasiek wtedy na jachcie a Kito w pięknej willi. No tak, wszystkiego mieć nie mozna.

Pomyślałem zatem o swojej gwieździe i sam nie wiem jaka ona. Pomyślałem dalej, że napiszę na Facebooku i może ktos mądrzejszy coś mi podpowie.

Kiedyś, jak trafiłem do Francji w zemście na „awangardzie PRLu” postanowiłem założyć opozycyjne wydawnictwo. Gwiazda podpowiedziała mi natychmiast nazwę wydawnictwa Polski Ośrodek Wydawniczy w skrócie POW. Kiedy usłyszał o tym książe Giedroyć, zaprosił mnie na rozmowę do podparyskiego Maison Lafitte i stwierdził bez ogródek: No to wywołal Pan młody człowieku burzę. A na widok mojego zaskoczenia wyjaśnił, że francuska Polonia to głównie narodowcy którzy w Piłsudskim widzą dyktatora i twórcę wszystkich polskich nieszczęść. Zrozumiałem. POW to Polska Organizacja Wojskowa stworzona przez Pilsudskiego z planami walki zbrojnej z bolszewikami ze wschodu. No i tak wywołałem nieświadomie pierwszą burzę.

Wkrótce później Paryż opanowała fala emigracji Solidarnościowej i pomyślałem /tzn raczej moja gwiazda pomyślała/ że zacznę wydawać zamknięty przez zbrojne ramię wspomnianej awangardy PRLu, tygodnik Solidarność. Po wydaniu kilku numerów zaprosił mnie na rozmowę sam szef paryskiego biura Solidarności Seweryn Blumsztajn /obecnie lewa ręka Adama Michnika/ i bez ogródek oświadczył: Ty Kowalczyk lubisz mącić wodę ale jak robisz coś pod szyldem Solidarności to podpisuj swoje wypociny pełnym imieniem i nazwiskiem a nie inicjałami. Odparłem bez zastanowienia że on też może swoje wypociny podpisywać inicjałami. Nastąpiła chwila ciszy po czym kilku działaczy Solidarności przysłuchujacych się naszej rozmowie parsknęło śmiechem. Inicjały Seweryna Blumsztajna to SB, co w tamtych czasach wszyscy odczytywali jako Slużba Bezpieczeństwa. Moje AK, czego nie muszę rozszyfrowywać.

Od tamtych realizacji pomysłów mojej gwiazdy minęło trochę czasu i doszedłem do wniosku że skoro książe powiedział coś o burzy a szef biura Solidarności o mąceniu wody, to powinienem kupić jacht i wrócić do żeglowania. Co też uczyniłem. We Francji jacht trzeba zarejestrować w Urzędzie Celnym co pozwala na permanentne przekraczanie granicy wód terytorialnych no i nazwać jacht. Gwiazda podpowiedziała mi sympatyczną nazwę jachtu MEVA co oczywiście urzędnicy najpierw przekręcili na EVA co spowodowało ostry sztorm w domu gdyż moja partnerka ma zupełnie inaczej na imię. Po uniknięciu kilku szkwałów /a było groźnie bo mało że leciała w moim kierunku woda to jeszcze w szklankach mytych akurat przez moją Nieevę/. Urzędnicy przyjęli na siebie całą wine za przekręcenie nazwy i poprawili na MAEVA co w narzeczu żeglarzy z Pacyfiku znaczy „Witajcie”. Partnerka ostatecznie spakowała walizki stwierdzając że każdy żeglarz to babiarz /użyłem tu łagodniejszej odmiany tego słowa żeby Facebook nie zablokował mi konta/. Już z Polski wysłała mi artykuł w którym podkreśliła słowo MEVA i dodała na marginesie wykrzyknik. Artykuł dotyczył problemu czy pułkownika Kuklińskiego traktować jako zdrajcę czy bohatera. Amerykańska CIA której pułkownik Wojska Polskiego dostarczał ściśle tajne dokumenty nadała mu pseudonim Mewa.

Ciekawe w co mnie w najbliższym czasie wrobi moja urocza gwiazda. Bo czuję, że coś sie szykuje. Tylko CO? 

Autor. Andrzej Kwalczyk

Komentarze