Wczoraj o godzinie 15.16 na metę Vendée Globe wpłynął Szwajcar Dominique Wavre (Mirabaud), dzisiaj o 15.11 Francuz Arnaud Boissieres (Akena Verandas). Na oceanie pozostało jeszcze trzech żeglarzy – Bertrand de Broc (VNOM), Tanguy de Lamotte (Initiatives Coeur) i Alessandro di Benedetto (Team Plastique).
Coraz wyraźniej widać, jak trudny to był wyścig. Każdy ze startujących tak naprawdę rozgrywał go indywidualnie, walczył z własnymi przeciwnościami losu i miał swoje góry do pokonania.
Czas jachtu Mirabaud to 90 dni, 3 godziny, 14 minut i 42 sekundy. Dla Dominika były to czwarte regaty Vendée Globe i trzecie ukończone oraz ósmy rejs dookoła świata. Ma 57 lat. Czy będzie stratował po raz kolejny? Na razie się na ten temat nie wypowiada. Jedyną awarią z jaką miał do czynienia było zerwanie się genakera, którego po dwóch godzinach jednak odzyskał. To niewiele na tle pozostałych. Świadczy też o tym, że czasami lepszy jest sprawdzony jacht, nie może tak rączy jak te najnowszej generacji, ale taki, który pozwoli dopłynąć do mety.
Żeglarstwo to dla Szwajcara ściśle rodzinne przedsięwzięcie, przy ogromnym udziale partnerki Dominika, Michèle Paret, oraz ich córki Magali. (Michèle płynęła dwa razy z Dominikiem w Barcelona World Race a Magali zajmuje się logistyką.) Na większość spotkań przedstartowych dla menadżerów i szefów komunikacji Dominik przychodził osobiście i zawsze wypowiadał się bardzo rzeczowo co do różnych procedur proponowanych przez organizatorów. Jego głosu nie można było ignorować – Wavre opłynął przylądek Horn dziesięć razy i w kwestiach regat oceanicznych ma ogromne doświadczenie.
Arnaud Boissieres zamknął pętlę dookoła globu w 91 dni, 2 godziny, 9 minut i 2 sekundy. Jego weranda (Akena Vernadas) okazała się zupełnie dobrym środkiem lokomocji. Jest jednym z ośmiu zaledwie żeglarzy na świecie, którzy ukończyli dwie kolejne następujące po sobie edycje regat Vendée Globe. Był też jednym z niewielu, którzy nie mieli większych kłopotów z uzbieraniem środków na kolejną kampanię regatową po zakończeniu poprzedniej. Kupił od Vincenta Riou jego poprzedni jacht PRB i od razu zaczął trenować, startując najpierw w Transat Jacques Vabre a potem w Route du Rhum. Przeprowadził się do Les Sables d’Olonne gdzie mieści się siedziba jego sponsora i stał się ulubieńcem lokalnych kibiców jako “chłopiec z sąsiedztwa”.
Na konferencji prasowej pojawił się w smokingu (ale zaznaczył że nie swoim), nawiązując do stylistyki agenta 007 (był siódmy w ostatnim Transat Jacques Vabre, siódmy Route du Rhum, siódmy w ostatnim Vendee Globe i siódmy w Artemis Transat). Teraz z racji ósmego miejsca jest raczej 008 … Już wie, że popłynie jeszcze raz.
Kolejny finisz jutro – do Port Olona przypłynie Bertrand de Broc (VNOM).
Jacht Javiera Sanso, Acciona, został odszukany na morzu i jest obecnie holowany do Ponta Delgada w Portugalii.
/Milka Jung
Fot. OLIVIER BLANCHET / VINCENT CURUTCHET / DARK FRAME / DPPI – VENDEE GLOBE
Źródło: http://energasailing.pl