Kapitam Cichocki w drodze powrotnej

0
681

Po oficjalnych informacjach o awarii na pokładzie w czasie mijania Przylądka Dobrej Nadziei, długim i ciężkim holowaniu Tomasz Cichocki na jachcie Glaspo dotarł pod koniec listopada 2015 roku do Kapsztadu. Od tamtego czasu niewiele informacji o rejsie i dalszych planach podawane było do mediów.

Wiadomo, że Kapitan wrócił na chwilę do Polski gdzie przeszedł konsultacje medyczne w związku z urazem palca, którego doznał w czasie akcji holowania. Niestety nie została podana oficjalna informacja co było przyczyną awarii przy Przylądku Burz. W wypowiedzi dla telewizji Olsztyn powiedział, że planuje kolejny projekt żeglarski – tym razem nie samotny lecz z międzynarodową załogą – a jest to start …. w regatach Sydney-Hobart. W czasie pobytu Cichego w Polsce jego jacht był serwisowany i przygotowywany do rejsu powrotnego.

Na pokład Glaspo Tomasz wraz z 3 osobami załogi wrócił w połowie stycznia by ruszyc w rejs powrotny do Polski. Wypłynęli z Kapsztadu 18 stycznia w stronę Wyspy Świętej Heleny, skąd zameldowali się 2 lutego wieczorem czasu polskiego. Zgodnie z wpisem na portalu społecznościowym planowali 24 godzinny postój na boi i dalszy rejs w stronę Wysp Zielonego Przylądka i Kanarów.

1800 mil to prawe 40 procent naszej trasy z Cape Town do Grand Canarii. Po kilku dniach chłopaki ze zdziwieniem odkryli że dwie trzecie globu to woda i dookoła naprawdę nie ma nic innego. Każdy zajął się czym innym. Jako kapitan leniwie pomagam w nawigacji i ustawieniu żagli. Witek to artysta więc całymi dniami maluje. Brak mu papieru i jeden z ważnych pędzelków jest do wywalenia. Na św. Helenie pewnie go nie dostaniemy więc jedyną alternatywą jest zgolenie brody jako ratunku dla sztuki. Natomiast Piotr okazał się tytanem pracy i pedantem ponad miarę. Jacht świeci blaskiem nowości i ma już pomalowane pół pokładu olejem do teku. Pomaga mu Andrzej licząc na awans. Póki co chłopaki utopili dwa wiadra co przekreśla naturalnie szanse awansu jednego i zasługi pierwszego oficera. Po drodze udało nam się zreperować pominiętą przez Manuela pętlę do wytyku genakera /młotek, młotek i jeszcze raz młotek/, oczyścić silnik, wymienić olej i dokonać kilku innych niezbędnych napraw. Ponadto łapiemy ryby. Tak dokładnie do tej pory dwie bo trzecia się urwała. Ale jest nadzieja. Robimy też sporo fotek bo wszyscy jesteśmy zapaleńcami tej sztuki. Teraz pobyt na bojce Heleny i za maksymalnie dwadzieścia cztery godziny dalej. (…) Pozdrawiam.” (Kapitan Tomasz Cichocki 02.02.2016 19:59)

Komentarze