Jak słupek rtęci wpływa na trasę rejsu

0
688

 

Już
dawno wyszły z mody barometry rtęciowe, a i aneroidów na jachtach coraz
mniej. Ale prawa rządzące wiatrami pozostały te same od tysiącleci, od
czasu gdy ludzie stawiali żagle, by dotrzeć do odległego celu. A
huragany jak dawniej, a może i częściej wkraczają w Trójkąt Bermudzki i
sieją spustoszenie.

Słońce
nagrzewa Ziemię nierównomiernie – pali w tropikach lecz nie sięga
biegunów, gdzie promienie padają pod zbyt małym kątem. Gdzie gorąco tam
ciśnienie niskie, gdzie zimno tam wysokie. Gradient ciśnienia pomiędzy
wysokim i niskim ciśnieniem powoduje przepływ powietrza, czyli wiatr,
ale nie południkowo –od biegunów do Równika, siła Coriolisa spowodowana
ruchem obrotowym Ziemi odchyla te wiatry z południowych i północnych na
południowo-wschodnie i północno wschodnie.

Co
więcej między biegunami a Równikiem tworzy się pośrednia strefa
wysokiego ciśnienia znana na Atlantyku jako Wyż Azorski na północy i Wyż
Południowo Atlantycki na południu. Tak powstaje żeglarska autostrada
dookoła świata znana pod nazwą passatów rozciągających się po obu
stronach Równika.

Żegluga
w pasacie jest uważana za szczyt luksusu jaki można osiągnąć pod
żaglami – stały równy wiatr dmucha 4-5ºB przez cały rok. Oczywiście
jeśli ktoś nie próbuje halsować pod ten wiatr.

Krzysztof
Kolumb, nawet jeśli nie odkrył Ameryki, to właśnie odkrył żeglugę w
pasacie oraz drogę powrotną północnym Atlantykiem wokół wyżu Azorskiego
zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

                             

Równikowym,
a po wykręceniu w Zatoce Meksykańskiej nabywa od niej nazwy
Golfsztromu, płynie wzdłuż amerykańskiego wybrzeża, a potem przez ocean i
przy okazji ogrzewa zachodnią Europę, a następnie jako zimny Prąd
Kanaryjski zamyka pętlę.

Na
tej oceanicznej trasie, którą każdego roku przemierzają setki jachtów,
występuje parę zagrożeń – w okresie lata pasaty nawiedzają huragany
rodzące się w okolicach Wysp Zielonego Przylądka przemieszczające się
przez Atlantyk w stronę Karaibów i wykręcające (lub nie) przy wybrzeżach
Florydy, by wracać przez północny Atlantyk już w charakterze rozległych
sztormów.

Wir wiatrów, podobnie jak wir prądów krąży wokół wyżów średnich szerokości.

Na
północ (na półkuli północnej) lub na południe (na półkuli południowej)
od tych wyżów rozciągają się obszary, przez które wędrują niże średnich
szerokości powstałe ze spotkania mas powietrza o różnej temperaturze. Na
granicy tych mas tworzą się fronty odpowiadające za charakterystyczną
dla nich pogodę.

Wiatry
w niżu kręcą się na półkuli północnej w lewo (pzeciwi do wskazówek
zegara) lub w prawo (na półkuli południowej), co dla żeglarza ma
kapitalne znaczenie. Bałtyk jest w zasięgu takich wędrujących niżów i
można je wykorzystywać dla planowania trasy rejsu tak, by nie spotykać
wiatrów przeciwnych, tak jak bez sensu jest trasa transatlantycka pod
wiatr pasatu.

Centra
niżów w naszym rejonie wędrują określonymi torami, w sezonie letnim
przez Szkocję lub Islandię i przez Morze Norweskie. Oznacza to, że na
Bałtyku nadchodzenie niżu sygnalizowane przez spadające ciśnienie obróci
wiatry z południowo-wschodnich na południowe, a następnie
południowo-zachodnie, najczęściej wzrastające na sile. O tej tendecji
wiatrów mówi się „zachodzenie”.

Wyruszając
w tym czasie z polskiego portu i planując rejs na północ(np. z Zatoki
Gdańskiej) warto wybrać kurs zachodni lub północno zachodni, bo gdy niż
będzie przechodził na północ od naszej pozycji wiatr już „zajdzie” i
będzie zachodni i na zachód płynąć się nie da.

Wydmuchiwanie
się niżu, który już przesunął się dalej na wschód, przyniesie wiatry
północno-zachodnie i północne co zablokuje nam drogę na północ.

Jeśli
więc ktoś planuje typowy rejs z Gdyni na Alandy powinien spojrzeć na
barometr i tak zaplanować wyjście z portu, by wiatry obracały się na
jego korzyść.

Na
szerszych wodach obserwacja ciśnienia również jest rekomendowana,
bowiem sygnalizuje zmianę pogody, narastanie wiatru i zmianę jego
kierunku. Jeśli żeglujemy w strefie zwrotnikowej nawet mała zmiana
ciśnienia może sygnalizować rodzącą się depresję, która przy
odpowiednich okolicznościach przeradza się w sztorm tropikalny. A z tym
zjawiskiem nie chcemy zawierać bliższej znajomości.

Na
półkuli północnej huragany wędrują kursami WNW do NNW  w pasie między 5
a 20 stopniem szerokości północnej (na Atlantyku południowym huragany
nie występują).

Bardzo
wiele huraganów idzie swoim kursem, najczęściej niespiesznie, bo
ogromna siła wiatrów w pobliżu centrum wyładowuje się w ruchu wirowym
czerpiąc energię z ciepła wody morskiej. Gdy huragan natrafia na brzeg,
wyładowuje swoją energię i kończy swój żywot w południowych stanach USA ,
Meksyku lub krajach Ameryki środkowej.

Ucieczka
przed huraganem polega na trzymaniu się od jego centrum z daleka. W
odległości 200 mil siła wiatru nie przekracza 6-7º. Wybierając
odpowiedni kurs względem wiatru można swobodnie uciec w bok.

Problem w tym, że większość huraganów  zakrzywia
swój tor w rejonie pomiędzy Dużymi Antylami i Bermudami czyli w
Trójkącie Bermudzkim, co dokłada się do legendy tego obszaru.

Niewskazane
jest zatem oddalanie od środka niżu w stronę, w którą huragan może
właśnie skręcić. Z tego to powodu część północną huraganu nazwano
połówką niebezpieczną, a południową nawigacyjną, choć w gruncie rzeczy
południowa może być równie niebezpieczna.

Gdy
wskazania barometru będą o 5 hektopaskali (dawniej milibarów) mniejsze
lub spadek ciśnienia wynosi 2 hektopascale na godzinę, a wiatr
przekroczył 6ºB czas na decyzję, w którą stronę uciekać.

Jeżeli
wiatr zachodzi (idzie w prawo) jesteś w połówce niebezpiecznej. Wykonaj
zwrot na bajdewind prawego halsu, ewentualnie włącz silnik, żeby
przyspieszyć ucieczkę. Ten kurs wyratuje cię z opresji.

Jeżeli
wiatr odchodzi (idzie w lewo) lub nie zmienia kierunku jesteś w połówce
nawigacyjnej lub na drodze huraganu. Uciekaj co sił ostrym baksztagiem
prawego halsu.

Najgorsza
sytuacja może nas spotkać, gdy silny wiatr sztormowy zderzy się z silnym
przeciwnym prądem. Taka sytuacja następuje właśnie w Golfsztromie,
płynącym na NNE, gdy spadnie nań wiatr północny na ogonie niżu
przechodzącego nad Kanadą. Wystarczy umiarkowany wiatr, by załamująca
się fala spiętrzyła do nieproporcjonalnych wymiarów.

Jeśli
na taką pogodę trafi jacht, nie ma co zazdrościć jego załodze. Często
gęsto konstrukcja nie wytrzymuje łomotania i jacht się rozpada, co idzie
na konto tajemniczego trójkąta diabelskiego. A na plaży w Miami Beach,
kilka mil od silnego nurtu prądu, ludzie się opalają w pięknym słońcu
nie zdając sobie sprawy, że jachtom na morzu jest ciężko. Najlepszym
rozwiązaniem dla jachtu to wyjść z prądu i skierować się na płytsze
wody, gdzie można w dryfie przeczekać, aż wiatr się wydmucha. 

Krzysztof Baranowski

Publikacja za zgodą autora, artykuł ukazał się na stronie:
http://www.krzysztofbaranowski.pl/article_293.php


Komentarze