CO SIĘ ZMIENIŁO PRZEZ 30 OSTATNICH LAT?

0
658

Za zgodą Jerzego Kulińskiego   www.kulinski.navsim.pl 

 

Dla wielu to już prehistoria. Prehistorii uczą po szkołach, więc warta jest poznania. Marian Lenz w kilku odcinkach przypomni nam ostatnie pięć PRL-u, nomen-omen „pięciolatka”.Jak wyliczano – były pierwsza, druga, trzecia, a teraz……ostatnia „pięciolatka”! 

Mieliśmy piętnaście lat XX wieku i już stuknęło piętnaście lat XXI wieku – razem okrągłe trzydzieści lat. Można podsumować co się przez te trzy dekady zmieniło! 

Marian Lenz – jeden z współtwórców przemysłu jachtowego, buszując po targach i wystawach, pisząc następnie w szaroburych wówczas „Żaglach” (1982-90, GML, rubryka interesujące jachty, 120 odcinków) i w bardziej kolorowych: „Morzu i „Wybrzeżu”, spłacał dług wdzięczności względem żeglarskiego środowiska, które nie miało takich możliwości (1985 r. wyróżniony nagrodą im. Leonida Teligi, za współpracę z „Żaglami”, od 1973 r.).

Dzisiaj przypominam Czytelnikom SSI pierwszy odcinek jego obserwacji – „Wybrzeże” nr 09/03/86. 

O wystawach jachtowych tylko marzyliśmy. Na tej (i długo jeszcze później) nie mieliśmy zbytniej odwagi lansowania własnych marek, woleliśmy być „Made in Germany”. Dobrym duchem (wtedy i później) naszych ekspozycji był naczelny redaktor czasopisma „Yacht”

Nieśmiało lansowano czartery w Polsce. Autor lobbował na rzecz partnerstwa z wystawą BOOT.

Teraz każdy ma okazję ocenić: co się komu przez te lata udało? 

A komu nie i dlaczego (to też nauka).

Żyjcie wiecznie!

Don Jorge

——————————————–

BOOT ‘86 – „Wybrzeże” nr 09/03/86

Mamy już za sobą tegoroczną wystawę jachtową Boot’86 w Dusseldorfie. Ta największa tego typu wystawa w Europie, z racji swego usytuowania na pograniczu RFN, Francji, krajów Beneluksu i Anglii, mobilizuje wszystkich producentów i międzynarodową publiczność. Po raz osiemnasty z kolei przez tereny wystawowe przetoczyła się rzeka licząca 300 tysięcy zwiedzających, dając dowód nie słabnącemu zainteresowaniu jachtingiem. Czekało na nią 1674 wystawców, większych i mniejszych firm, z czego z Włoch – 80, Hiszpanii – 37, Jugosławii – 6, Węgier i jedna z Polski.

Nas prezentowało i reprezentowało gdańskie Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Navimor” Spółka z o. o., wystawiając jachty produkcji Chojnickiej Stoczni Jachtowej typu Venus i Orion. Wśród obeznanej i znającej się na żeglarskim rzemiośle publiczności dużym zainteresowaniem cieszyły się Venuski, których liczba wyeksportowanych do RFN i Berlina Zachodniego sięgnie wkrótce setki. Miło było posłuchać wrażeń z pięcioletnich wojaży po Morzu Północnym i Bałtyku po jeziorach bawarskich i Adriatyku, jednego z właścicieli Venuski. Sama ekspozycja była gustowna i elegancko zorganizowana, jednak ofertę przedstawiono chyba mało dynamicznie, nie dość agresywnie, nie w pełni adekwatnie do zwyczajów panujących wśród konkurencji. Model jachty żyje tylko jeden sezon, później corocznie prezentowane jest z wyeksponowaną nowością. Nowość jest hasłem wokół której kręci się cały ten żeglarski biznes.

Nie były to jedyne jachty polskiej produkcji. Jeden z niemieckich pośredników wystawił w interesującej ekspozycji podrasowane pod tutejsze gusty motorówki Delfin 350, Cameo 400 i Malibu 450 z Ostródy. Dwaj inni – duże jachty żaglowe Outborn 11,45 i Outborn 39e rodem z Gdańskiej Stoczni Jachtowej im. Conrada-Korzeniowskiego. W niczym nie ustępowały one dziesiątkom sąsiadujących, do tego stopnia, że jeden z pośredników, nieuczciwie, opatrzył swój napisem „Made in Germany”, wyjaśniając w prospekcie: „Made in Germany, znaczy nie dokonaliśmy żadnych odstepstw od wymagań jakościowych”. Okazuje się, że załoga stoczni potrafi  t e ż   dobrze pracować i tą dobrą jej stronę należy podkreślić, kultywować, no i kontynuować.

 

 

Dowodem dobrej opinii, zaufania, a także sympatii było też przybycie na stanowisko „Navimoru” pana Schwarzlose redaktora naczelnego „Yachtu”, najlepszego i najbardziej poczytnego czasopisma żeglarskiego w RFN. Wraz z konstruktorem Outborna 11,45, Peterem Rommlem, przybyli z koncepcją nowego jachtu, jachtu dla szerokich mas żeglarskich. Redakcja „Yacht” ma zamiar patronować tej nowince, a – jak wspomniałem – istnieje tendencja nieustającego lansowania nowości. Propozycja, aby produkcji podjęła się jedna z naszych stoczni jest bardzo interesująca, zaś poparcie renomowanego czasopisma gwarantuje duzy obrót i godziwą cenę.

Ciekawe jest również oferowanie rejsów żeglarskich w Polsce przez firmy czarterowe Luder Meyer GmbH z Heiligenhafen i Ruth Muuler GmbH z Hamburga. Ta pierwsza, tutejszym obyczajem, bardzo wyraziście podkreśla novum w swej działalności. Czarterowanie jachtów mogłoby być źródłem poważnych wpływów dewizowych.

Ciekawym, godnym szerokiego zainteresowania zwyczajem panującym na tutejszych targach jest zapraszanie jednego kraju jako gościa-partnera gospodarzy. Kraj partnerski szerzej i kompleksowo prezentuje i reklamuje swoje możliwości w dziedzinie nie tylko budownictwa jachtowego, ale turystyki, prezentuje siebie i swój folklor. W roku ubiegłym takim krajem była Hiszpania, w tym Finlandia, w przyszłym będzie Szwecja. Finowie uatrakcyjnili ekspozycję z Laponii: pokazami tkania ludowych kilimów i wypłukiwania złota ze złotonośnego piasku.

Już w roku ubiegłym do sugestii uczestnictwa w takiej roli naszego kraju, kierownictwo wystawy ustosunkowało się bardziej niż przychylnie. Nie jest to takie trudne ani skomplikowane jak się na pierwszy rzut oka wydaje, a stwarza pewną szansę promocji eksportu. Już pisałem o tym w „Żaglach” (nr 10/85) – w olbrzymim spektaklu towarzyszącemu ekspozycji kraju partnera wystawy – Boat’Dusseldorf jest miejsce dla wszystkich, od „Orbisu” i „Sport-Touristu”, poprzez „Navimor, „Centromor”, „Interster Yachting” i „Remex” po stocznie, spółdzielnie i firmy polonijne. Oglądając stoiska fińskie przedstawicielki Przedsiębiorstwa Reklamy i Wydawnictw Handlu Zagranicznego „Agpol” zapaliły się do pomysłu, więc może za … dwa lata? Pomysł można przećwiczyć na tegorocznym „Baltexpo” w Gdańsku
Marian Lenz – 1986

Komentarze