O żeglarskich decyzjach

0
791

Za zgodą Jerzego Kulińskiego www.kulinski.navsim.pl 

 

Gotlandzkiemu Wojownikowi – Jackowi Chabowskiemu ciągle mało. Zima nie zima. Czasami o czymś takim mówimy w kontekście uzależnienia, czasami – nałogu. Ja zaś uważam, że trzeba wykorzystywać szanse nie tylko dlatego, że latek przybywa, ale i z powodu niepokoju, jak długo jeszcze cieszyć się będziemy pokojem. Bo to nieprawda, że „historia się skończyła” jak to ogłosił w 1992 roku pewien skośnooki uczony Amerykanin – Francis Fukuyama. Jackek wspomina coś o adrenalinie. 

Moi Drodzy – to takie modne teraz zaklęcie. 
Co to znaczy? 
Nie mam pojęcia, a przecież w młodości i w wieku dojrzałem sporo różnych głupotek się dopuszczałem.
Adrenalina i gender to wbrew pozorom pojęcia z tej samej szuflady. 
Takie tam zaklęcia.
Ale nic – czytajcie czym Was kusi Jacek.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
—————————-
Witaj Don Jorge!
Wieczory jeszcze długie i refleksyjno – sentymentalne fale przepływają przez głowę jedna za drugą. Znowu mi się poszczęściło i mogłem pożeglować zimową porą. Tym razem Malaga – Alicante via Ibiza. O pogodzie i stanie morze nie tym razem, ale trochę o żeglowaniu jako sposobie, może nie na całe życie, ale na jego przyjemniejszą część.
 


Odmian żeglarstwa jest tak dużo, jak odmian jazdy na rowerze. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Nakarmi na krótko ciekawość świata i ludzi. Pozwoli urwać się ze smyczy codziennych spraw, obowiązków, sprawozdań, dwóch etatów, kredytów, maili, smsów, itd, itd. Może też wstrzyknąć w krwioobieg sporą dawkę adrenaliny, wycisnąć 7 albo 10 poty, aby w drodze do domu zasnąć jeszcze zanim samolot wystartuje. 
Pięknie, prawda? Tylko jak to wszystko ogarnąć, aby móc zafundować sobie takie doznania (i nie mam tu na myśli kwestii finansowych, bo na każdy portfel żeglarstwo się znajdzie). Myślę tu o obszarze organizacyjno – decyzyjnym. Niby urlopu nie za dużo, a drugiej strony 70% osób pracujących na etacie wchodzi w nowy rok z urlopem zaległym. Swojej firmy też właściwie nie można zostawić, bo na pewno coś się tym czasie wydarzy. Owszem, wydarzy, tak jak w każdym innym czasie. Dalej – żona, mąż, dziewczyna, chłopak – wolą jednak częściej do kina, teatru, w góry, na spacer, no i może być jeszcze gorzej – na wielogodzinne zakupy. No cóż, czasami tak trzeba, włóżmy to do szuflady obowiązków nie do uniknięcia, jak wypełnienie rocznej deklaracji podatkowej, zrobimy i z głowy.
Ok, to że przeszkody są, to wiemy ale mam nadzieję, że nie wyglądają już tak strasznie jak morze zachmurzoną nocą.
 
 

   
Teraz kilka porad i sposobów:
1.
 Nie ograniczajmy się i nie zakładajmy z góry, że nie można i że się nie uda. Nie przypadkowo jest pierwsze, bo jest bardzo ważne.
2. Plan. Dobry i przemyślany. Kiedy plan jest dobry? Jak ogarniemy go możliwie szeroko. Ile urlopu urwiemy, jaki klient może się do nas w tym czasie odezwać i jak go przekonać, że nic się nie stanie jak chwilę poczeka, bo … bo będzie warto. Druga połówka – zaskakujemy i sami proponujemy serię seansów kinowych, kilka spektakli teatralnych, w tym jeden np. w Warszawie, inny w Poznaniu. Oczywiście wyjście na zakupy do galerii i tu też zaskakujemy: „Kochanie, może jeszcze do tej drugiej galerii podjedźmy…..?”. Dobra, zostały jeszcze góry, tu chyba wysiłku tak dużego nie będzie, bo większość żeglarzy, których znam góry bardzo lubi. 
3. Decyzja. Może być spontaniczna z odrobiną szaleństwa. Dla tych co takich doświadczeń nie mają, proponuję decyzję z dużym wyprzedzeniem. Zaletą tej wersji, jest możliwość przygotowania szefa, firmy i wszystkich innych spraw z dużym wyprzedzeniem i co często bardzo pomocne – dużym uprzedzeniem wszystkich potencjalnie zainteresowanych, aby nie powiedzieć zazdrosnych. No, tak – a kiedy zgoda drugiej połówki? Bez rozpisywania się – w drodze na trzeci spektakl teatralny (np. ten do Poznania), lub na piąty film, albo przy kawie, oczywiście w tej drugiej galerii. Doświadczenie podpowiada, że ilość odrzuconych, tak przygotowanych i przedstawionych petycji jest niewielka. 
4. Wybór i przygotowania. W ten obszar się nie wciskam, by Wam w kadry wyobraźni nie wchodzić.
5. Kontakt, powrót i wspomnienia. W trakcie rejsu, jak jest tylko zasięg (ale też z umiarem), dopuszczalne są tylko kontakty z tymi, z którymi jesteśmy uczuciowo – emocjonalnie związani. Ważne by podkreślić, że myślimy i oczywiście tęsknimy. Kontakty służbowo – zawodowe są zabronione i karane, jak palenie po kryjomu w toalecie samolotowej. Powrót niech nam tworzy mętlik wspomnień i tęsknoty. Wspomnienia niech będą ciekawe i jeżeli wspólnie z ważnymi dla nas ludźmi przeżywane, niech nie będą dłużące, ale niech zawierają przesłanie, że „szkoda, że cię ze mnie nie było” albo, że „tęskniłem/am i myślałem/am”.
Wiem, że wielu teraz powie, że łatwo się mówi, a rzeczywistość bywa inna. Taaak, ale przeciw temu można zacząć cytować mnóstwo różnych, oczywiście staro-chińskich przysłów i dyskusję można ciągnąć w nieskończoność. 
Tylko po co? 
Nie szkoda czasu, życia? 
  
Zatem marzymy, obmyślamy plan i realizujemy – nie ograniczajmy się sami!
Wszystkim, którzy dotrwali do końca moich wywodów życzę aby Wasz błędnik bujał Was po rejsie najdłużej, jak to tylko będzie możliwe!
– pozdrawiam 
Jacek Chabowski
—————————————————

 

 

PS. Po co to żeglowanie? Po doznania, wrażenia, których nigdzie indziej nie doświadczycie. Nawet w najlepszym wielo-D kinie. Dla ludzi, których tam spotykamy – dodam tylko, że ja to mam ogromne szczęście, bo na rejsach poznaję wielu bardzo ciekawych, bardzo wartościowych i wspaniałych ludzi. Serce rośnie. Jeszcze też jeden sposób na przekonanie drugiej połówki (patrz p.3) – kupiony bez uprzedzenia, bez powodu, ale tak od serca kilogram dobrych pomarańczy, może sprawić cuda (pomysł przegadany i wymyślony na jednej z nocnych wacht ostatniego rejsu).

Komentarze