TEST: Hornet – polski sztormiak wart uwagi

0
5670

Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników portalu Sailbook.pl postanowiliśmy rozpocząć cykl artykułów w których poddamy produkty żeglarskie naszej ocenie. Wiemy, że żeglarze cenią sobie fachową i rzetelną opinię o produktach, a często nie mają możliwości samodzielnie dotknąć czy wypróbować danej rzeczy.

Na pierwszy ogień w nasze ręce trafiła kurtka od sztormiaka polskiej firmy Hornet. W środowisku żeglarskim producent ten nie jest jeszcze dobrze znany, choć opinie które słyszeliśmy o ich produktach są pozytywne. Po odwiedzeniu strony producenta pojawił się kolejny plus – ceny jak na odzież żeglarską są przystępne – za najdroższy komplet pełnomorski wykonany z GORE-TEXu zapłacimy 1170 zł.

Kurtka trafiła w nasze ręce nieprzypadkowo – szukaliśmy „lepszego” sztormiaka dla osoby pływającej po morzu z częstotliwością około 3 tygodnie w roku, ale ze specyficznym wymaganiem – kurtka na wzrost metr „pięćdziesiąt w kapeluszu”. Hornet jako polska firma nie miał problemu z podjęciem zamówienia i po 10 dniach od rozmowy kurtka trafiła do odbiorcy.

Pierwsze wrażenie

Pierwsze wrażenie jest naprawdę dobre – ładne kolory i porządny wygląd. Rzut oka na punkty podstawowe – kaptur, wzmocnienia, wykończenia rękawów, odblaski na rękawach i kapturze. No i ten kołnierz! Dla mnie jest to jedna z najważniejszych części kurtki. Jak na początek nie było się do czego przyczepić.

Zamówiony egzemplarz krojony jest na kobietę, dodatkowo można kurtkę dopasować do kształtów wewnętrznymi ściągaczami. Na plecach wszyty został pasek materiału służący do wieszania (zrezygnowano za to z wieszaczka-pętelki w środku). Od wewnątrz kurtka wykończona jest siateczką.

Zakładamy sztormiak Hornet

Ale najważniejsze cechy kurtki wychodzą w czasie noszenia. No więc – zakładam! Kurtka, mimo że kupowana na małą osobę, na mnie również pasuje. Zabieram się za zapinanie i jest pierwszy minus – zamek. Jest mały i nie sprawia wrażenia solidnego. W teście zapinania go w rękawiczkach jest ciężko… (a są to rękawiczki skórzane, a nie gumowe jakich używam w morzu). Dopinam zamek do końca, zapinam wszystkie możliwe rzepy i … duuuuuży plus. Zamek zabezpieczony jest przed zalaniem trójstronnym fartuchem, od wewnątrz przy twarzy zabezpieczony miękkim polarem dzięki czemu nie będzie drażnił brody (zabezpieczenie jest na odcinku kilkunastu centymetrów). Ponadto można dodatkowo osłonić twarz fartuchem, który również od wewnątrz ma polar.

 

Kaptur

Kaptur jest odblaskowy i chowany w kołnierzu. Ma możliwość regulowania na długość rzepem oraz ściągaczami. Po założeniu odnoszę wrażenie, że jest bardzo wiotki i cały czas nie chce się ułożyć do mojej głowy. No ale w zasadzie to nie problem – wystarczy czapka z daszkiem i już kaptur nie leci na oczy.

Rękawy

Dalsza część dopasowywania kurtki – rękawy. Mają podwójne mankiety: wewnętrzne wykonane z miękkiego materiału gumowanego regulowanego rzepem (zapobiegają wchodzeniu wody do wnętrza rękawu) i zewnętrzne również regulowane. Co ciekawe są to rzepy „samozapinające” – wszysto w nie gumkę, która zapobiegać ma chodzeniu z rozpiętym mankietem.

Kieszenie

Zawsze kiedy mierzyłam kurtki, ręce od razu szukały kieszeni miłych i wyłożonych polarem. I w kurtce Horneta takie znajdziemy, dodatkowo można je wyciągnąć na lewą stronę i w razie potrzeby porządnie wypłukać pod ciepłą wodą. Ale szczerze powiem, że raczej rzadko korzystam z tych kieszeni na morzu, bo jak już porządnie zalała je jakaś fala to trzymały sól. Częściej używane z mojego punktu widzenia są kieszenie boczne. Znajdziemy takie w testowanej kurtce i co ważne są to kieszenie odpływowe. Przy nich znajdziemy też drugi minus – sposób zamykania. Z jednej strony kieszeń ma wszyty kraniec klapki kieszeni, a z drugiej rzep przez co otwór wejściowy jest bardzo wąski (moim zdaniem nie do obsłużenia w grubych gumowych rękawicach). Poza kieszeniami zewnętrznymi znajdują się jeszcze: jedna”telefoniczna” kieszeń w środku oraz kieszeń na piersi położona na zewnątrz pod fartuchem chroniącym zamek. Trzeba pamiętać, że ta kieszeń będzie kieszenią mokra jeśli porządnie nas zmoczy, bo zastosowano w niej zwykły zamek.

Wodoodporność

Niestety nie jestem w stanie wypowiedzieć się na podstawie własnych doświadczeń o wodoodporności tej kurtki. W związku z tym zapytałam kilku posiadaczy o ich opinie: „Spędziłem w nim kilkanaście godzin z falą prosto w pysk i po powrocie do messy i rozebraniu się byłem właściwie suchy. Zaliczyłem w nim 2 sztormy, w tym jeden 18 godzin w skali 8-12 B za sterem i było dobrze. Nie odczułem czegoś w rodzaju, że mnie przewiało, czy też przemokłem. Tak więc po poruszaniu się po pokładzie nie jest się ”zapoconą myszą”, nie siedzi się w mokrym. ”.

Po ściągnięciu i dokładnym obejrzeniu kaptura odkryłam w czym problem z jego dopasowaniem. W egzemplarzu który mierzyłam kaptur był źle wszyty – przesunięty w jedna stronę o 2-3 centymetry przez co daszek z jednej strony „był bardziej”.

Podsumowanie testu sztormiaka Hornet GORE-TEX

Podsumowując kurtka Hornet GORE-TEX – damska zdobyła moją dobrą opinię. Poniżej podsumowanie jej zalet i wad oraz informacje techniczne. Parząc na wzrost jakości produktów tej firmy (a oglądam je z ciekawością od kilku lat) myślę, że oferują oni z pewnością ciekawe produkty ze średniej półki. Moim zdaniem kurtka ta będzie dobrą propozycją dla osób szukających „pierwszego morskiego sztormiaka”. W cenie 720 zł otrzymamy bardzo rozsądny sztormiak, który spełni najważniejsze oczekiwania w żegludze przybrzeżnej i dłuższych rejsach morskich. A dodatkowo może być dostosowana do naszych rozmiarów.

Plusy sztormiaka Hornet

  • przystępna cena
  • możliwość dostosowania do naszych rozmiarów
  • kołnierz
  • wyjmowane kieszenie z polarem
  • odblaski
  • wewnętrzne gumowe mankiety
  • porządne wykonanie

Minusy sztormiaka Hornet

  • zastosowane zamki
  • ciężki dostęp do zewnętrznych kieszeniami
  • w testowanym egzemplarzu krzywo wszyty kaptu

Opinię przygotowała: Dobrochna Nowak

Komentarze