Kogo spotkali polscy żeglarze?

0
637

Za zgodą Jerzego Kulińskiego 

Cały urok turystycznego żeglowania polega na poznawanie kraju, nierzadko „od podwórka”. Podczas takich rejsów przydarzają się się najróżniejsze przygody, które wzbogacają wiedzę o miejscach i ludziach, o sposobie ich myślenia, tradycjach, postrzegania gości itd. Zawijając do małych portów i przystani widzimy co innego niż z okien samochodu, zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu. 

A dziś o specjalnej niespodziance. 
Pisze Paweł Oska.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
————————-
PS. Pamiętajcie – spotykamy się na stoisku „ŻAGLI” na targach „Wiatr i Woda”. Komu po drodze niech już kupuje bilety na Pendolino. Mnie kosztowały 105 zł do Warszawy i 49 zł do domu w Gdańsku. Niezbadane są kalkulacje Intercity 🙂
—————————————————————————————-
Drogi Jerzy,
tym razem mam dla Ciebie historię do której myślami często wracam. Wydarzyła się ona na akwenie innym niż te o których pisałem ostatnimi czasy do SSI.
Cała historia zaczęła się w momencie mojego powrotu z „Zawiasa” z Saint Malo w 1998 roku. Płynęliśmy wtedy z Hiszpanii, z regat Cutty Sark, gdzie „Zawisza” brał udział w jednym etapie tychże. Już w drodze powrotnej w mojej głowie zakwitła myśl, aby w przyszły AD 1999 samemu zorganizować wyprawę na ten zlot, którego trasa przedstawiała się znakomicie: start w Saint Malo właśnie, potem do Greenock w Szkocji, skąd na Szetlandy do Lerwick a stamtąd cała armada miała przemieścić się do Aalborga w Danii. Piękna, ciekawa trasa!

Przesiadka, czyli obie załogi
.
Wyruszyliśmy więc z Inverness w stronę Pentland, a że pod cieśniną znaleźliśmy się przy niekorzystnym prądze, do tego syzygijnym i z wiatrem w twarz postanowiłem, że skoro i tak nie ma pośpiechu to staniemy na chwilę w Wick i poczekamy na lepsze warunki. Tak taż zrobiliśmy. Ustaliliśmy, że postoimy w tym małym szkockim porcie cały dzień i zrealizujemy program turystyczny w podgrupach – każdy swoją wersję. Po wczesnym śniadaniu każdy ruszył w swoją stronę. Dla mnie i mojej narzeczonej (obecnie żony:) wartością samą w sobie było pozostanie razem na jachcie, z dostępem do zapasów i totalnym luzem. Inni poszli na miasteczko, a Janek z Jackiem postanowili pojechać nad Pentland Firth, zobaczyć z góry tą okrytą złą sławą cieśninę.
//

Paweł
 

Komentarze