Bitwa o Gotland z przesłaniem

0
516

W tym roku na żeglarską społeczność spadła jak grom z jasnego nieba fatalna wiadomość o tragicznej śmierci Edka Zająca, który w regatach Jester za swoją wytrwałość otrzymał przydomek „Gale”.

Ta przygnebiająca informacja zastała Krystiana jeszcze w Stanach, gdzie leczył siniaki po ukończonym dopiero co OSTAR. Od razu w naszych głowach zaczęły tworzyć się koncepcje jak godnie uczcić pamięć o tym wspaniałym żeglarzu, który wprowadził nas swoim poręczeniem do Klubu Żeglarzy Samotników i który był dla nas zawsze wzorem żeglarskiej wytrwałości i niezłomności. Oczywiste było od początku, że musi to być hołd żeglarski.

Pomysłem zarażono kolegów z Klubu Żeglarzy Samotników i postanowiliśmy kolejną edycję najtrudniejszych bałtyckich regat samotników – Bitwę o Gotland poświęcić Edkowi w formie Memoriału jego imienia. Trasą nawiązaliśmy do Ustki, która także chętnie włączyła się w ten projekt – w końcu to miasto, którego herb Edek nosił dumnie na swoich żaglach. Od razu przyjęliśmy podstawowe założenie aby jasny był przekaz Memoriału: regaty są całkowicie niekomercyjne, nie ma opłat dla zawodników, nie ma sponsorów. Dzięki wsparciu POZŻ udało nam się pozyskać profesjonalny tracking satelitarny, resztę zrobiliśmy wyłącznie za własne pieniądze. A dalej było tak:

Po bardzo dynamicznym okresie przygotowań dwaj żeglarze samotnicy Jacek i Krystian – Ci sami, którzy zmierzyli się rok wcześniej na trasie pierwszej Bitwy, wyruszyli 21 września w samo południe w kierunku Gotlandii, po okrążeniu której obrać mieli kurs na metę w Gdańsku. Ponad 500mil morskich w surowych warunkach jesiennego Bałtyku to godny wysiłek w geście wspomnienia Kolegi Żeglarza ale morze w tym roku dopilnowało by było to naprawdę wymagające ściganie. Jacek tradycyjnie dzierżył ster swojego ukochanego Quick Livenera, Krystian tym razem musiał sięgnąć po inną łódkę, bo jego Sunrise utknął pod Brestem po powrocie z USA i na starcie w Ustce zameldował się za sterem s/y Polska Miedź – Delphia 40.

Tuż przed startem kilka miłych chwil: spotkanie z bliskimi Edwarda, prezentacja jego żeglarskiej historii przez komandora Klubu Żeglarzy Samotników, uroczyste pożegnanie przez władze i mieszkańców Ustki oraz naszych przyjaciół. Potem asysta startu z jachtu Enif należącego do JK Ustka i kierunek na północ – wiatr z W o sile 5-6B ale z porannych prognoz wiadomo, że będzie rosło. Co gorsze w poniedziałek spodziewana jest odkrętka na północy wiatr o sile sztormu 9-10B – sukces leży zatem w jak najszybszym wspięciu się na północny kraniec kamienistych raf Faro tak aby zdążyć przed zmianą kierunku. Obie łódki płyną więc na maksimum możliwości swoich jak i prowadzących je sterników. Po starcie Polska Miedź zyskuje kilkumilową przewagę nad Quickiem, bo warunki ewidentnie sprzyjają temu jachtowi – silny wiatr, spora fala bardziej dokuczają krótszej łódce Jacka. Ale pierwsza doba to wyścig z naturą, która otworzyła na krótko okno na północ i która nie wybaczy skipperom żadnych błędów i opóźnień. Tak więc obaj jadą w pełnej koncentracji, o śnie nie ma mowy. W nocy przejście routy statków handlowych pod Olandią zapewnia stały dopływ adrenaliny, rankiem pierwsze problemy: Jacek traci genuę, której fał dokończył żywota, Krystian z kolei odkrywa poważny problem z elektryką i oblicza pieczołowicie czy skromny zapas paliwa pozwoli dotrwać do mety zanim ekrany urządzeń zgasną z braku prądu. Wieczorem mocno już zmęczeni kapitanowie potykają się o kolejne statki, których w okolicy Visby nie brakuje i wypatrują upragnionej kardynałki północnej, za którą będzie można odpaść na kurs powrotny do domu . Pogoda daje znać o zbliżającej się zmianie: wiatr kręci, niebo zmienia się jak w kalejdoskopie, sztormiaki sterników regularnie płucze deszcz.

Udało się! Jacek ok. 2 godziny po Krystianie przekracza północny kraniec trasy i zwraca na kurs 180 kierując ponownie dziób w rufę Polskiej Miedzi, po czym rozkręca się sztorm z kierunku NW do N. Kolejna noc zatem nie daje zgody na sen ale najtrudniejsze chwile przyjdzie obu śmiałkom przeżyć po południu. Fala jakiej obaj dawno nie widzieli na Bałtyku, wysokości około 4m i mocno skotłowana powoduje, iż prowadzenie jachtów jest bardzo trudne i obie jednostki regularnie wywożone są do wiatru. Po bardzo wyczerpującym podejściu do Helu Krystian jako pierwszy kieruje jacht w pobliże boi GN – tutaj ustalono umowny punkt, w którym kapitanowie oddadzą cześć Edkowi, niedługo potem Jacek salutuje w tym miejscu. Meta w asyście jachtu GoodSpeed – Krystian o 2 w nocy, Jacek tylko 3 godziny później (na ponad 500-milowej trasie to znikoma różnica). Jeszcze długo nie przyjdzie im zasnąć w gościnnej marinie MOSIR ale obaj są bardzo szczęśliwy – znowu się udało: Gotland zdobyty a hołd Edkowi złożony godnie i honorowo.

Dziękujemy wszystkim za wsparcie i kibicowanie

Komentarze