Harpagan 2013 – Szczecin Dąbie

0
625

Jesteśmy już po otwarciu sezonu racing. W ostatni weekend Magda Węgielnik wraz z Dobrą Mariną przeprowadziła 3 dniowe zawody. Wiało przez dwa dni. Rozegrano 15 wyścigów. 
Pogoda dopisała, lodołamacze nie były potrzebne wbrew obawom Andrzeja Ożóga. Frekwencja była zaskakująco niska. Czekamy na relacje, które będziemy umieszczać jak się tylko ukażą. 
Na dobry początek dwa filmy autorstwa Radka Szamszura. Na końcu artykułu słowa Andrzeja Fala pisane wierszem o dramatycznym wypadku samochodowym uczestników zawodów.

Pierwszy dzień zawodów:


Drugi dzień zawodów:

 

Tomek Janiak, Andrzej Fal i Agnieszka Bilska przeżyli dramatyczne chwile w drodze na zawody.

obraz nr 1

 

Andrzej Fal:

HARPAGAN DOBREJ MARINY
w długi weekend pamiętliwy

Był on najdłuższy i poruszający.
W Święto Pracy ruszyli rodacy,
godzinami przykuci do kierownicy;
za miasto, na grilla, jak zawodnicy.

Na autostradzie pod Szczecinem,
przy dobrych 100 km na godzinę,
uderzył w nas pirat swoim autem,
biorąc na młode barki całą winę.

Wbił się z ukosa, tak dla zasady, 
zaczęła się jazda bez trzymanki.
Taniec dwóch ton wokół bandy,
niczym korrida i dwa dzikie byki.

Tyłem auta zarzuciło w poprzek
i z dwóch kół wybiło wóz w górę.
Balustrada przecięła dach w pół,
przez tylną szybę opuściłem furę.

Trajektoria lotu – na szczęście,
jak u Małysza. Razem ze mną
przeleciało calutkie moje życie.
Była myśl, że to mi się tylko śniło.

Zgubiłem w locie kierunek i okulary
ale wylądowałem na zieloną trawkę.
Komórka w ręku i klapek bez pary,
utykając wstałem na kolejową dróżkę.

Kątem oka widziałem dalsze piruety,
aż bus spadł na koła pod nasypem.
Auto do kasacji, tak jak deski i kity
sponiewierane północnym sztormem.

Helikopter zabrał ranną z Nissana,
Niebrzydki dostał szczękościsku,
Goofy, choć wygimnastykowana,
skończyła w lekarskim kołnierzyku.

Przygotowań półroczna droga,
nie wspomnę o nowych kitach.
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga,
powiedz mu o swoich planach.

Tak zakończyły się moje zawody
Pucharu Polski w Kite Racingu.
Latałem bez kita oraz bez wody,
dziękując za życie Panu Bogu.

W przeddzień zapytałem wydawcy;
jak mogę podnieść sprzedaż książek?
Poczytność wzrasta, gdy czytelnicy
mają w pamięci autora pochówek.

Może zawiodłem dystrybutora,
jednak to jeszcze nie koniec.
To nie to miejsce, ani ta pora.
Nie spowiła nas śmierci moc.

Dziękuję, jeszcze trochę pożyję,
nie jedne pociągnął mnie konie,
nie jednym się płaszczem okryję,
nie jeden toast za życie wypiję.

Złamany kłykć kolana mniej boli,
niż serce po Basi – na raka odeszła.
Zwiedzaliśmy dalekie kraje do woli.
Czyżby dziś za mnie życie oddała?

Weekend obfitował w 770 wypadków.
Zginęło 77 ludzi, to jest odsetek duży.
Podnieśliśmy statystykę incydentów,
wracając jednak z dalekiej podróży.

 

Parę dni później Andrzej dopisał podsumowanie pod tytułem KITE-BIOGRAFIA:
obraz nr 2

 BYŁO NAS TROJE,

każdy miał plany swoje,
ale jedna świeciła nam myśl.

Za kilka lat,
mieć u stóp kitowy świat,
medali w brud…

Próżny mój trud,
przeżyliśmy cud,
któż wie, co to za znak?

Żołądkowej łyk
i dyskusje po świt,
niecierpliwy w nas ciskał się duch.

Niebrzydko przytarty nos,
ktoś przez łzy patrzy na los.
Dotknęła nas dobroci moc.

Kłopoty poszły w cień.
Jutro jest kolejny dzień
z reszty naszego życia.

 

Źródło: www.pskite.pl

Komentarze