„Człowiek za burtą” – solidny, kompletny poradnik

0
1171

Za zgodą Jerzego Kulińskiego  www.kulinski.navsim.pl 

 

Wszedłem w posiadnie pożytecznego poradnika autorstwa Andrzeja Pochodaja – „CZŁOWIEK ZA BURTĄ”. Według mnie – sprawa nadzwyczaj ważna, choby dlatego, że właśnie w taki sposób straciłem dwóch przyjaciół. I właśnie dlatego od lat namolnie głoszę celowość noszenia kamizelek (obojętnie jakiego rodzaju) – nie tylko na jachcie, ale nawet na pomoście przystani. Tak, tak – to nie przesada. Ileś lat temu nie wiele brakowało, abym się utopił między pomostem i jachtem. Pękły mi dwa żebra, ale mimo niewyobrażalnego bólu udało mi się uczepić rury kosza. Nic mnie tak nie gorszy jak riposty rozmówców, że w basenie przystani woda spokojna, a delikwent przechwala się umiejętnością pływania. Ja też jako tako kiedyś umiałem pływać, ale gdybym się wtedy tej rury nie utrzymał, byłoby po mnie. Skąd taka pewność ? A bo w kokpicie jachtu straciłem przytomność. 

Zanim przejdę do prezentacji książki powrócę do jeszcze jednej mojej obsesji – zrób wszystko abyś do wody nie wpadł. Oczywiście oprócz rozsądku mam na myśli „smycze”, lifeliny i innego typu „patenty”. No i znowu te kamizelki. Pomińmy rozważania na temat „asekuracyjne czy ratunkowe”. Pierwsze primo, polega na tym, aby nieszczęnik n a t y c h m i a s t    i  bezpowrotnie nie zniknął pod powierzchnią wody. No bo jak zniknie – to akcja poszukiwawcza będzie miała znaczenie tylko jako środek łagodzący wyrzuty sumienia, że do wypadku doszło. Powodów natychmiastowego zniknięcia pod wodą jest kilka i nie będę się o nich rozwodził.
I jeszcze dwa słowa o poszukiwaniach i wydobywaniu rozbitka na pokład jachtu. Mam w tym względzie osobiste doświadczenia. Złe, choć z szczęśliwym finałem. Wydobycie człowieka z wody, zwłaszcza na na zafalowanym morzu to przedsięwzięcie nie tylko trudne, ale i wymagające ogromnego wysiłku. Tak dla przykładu: Rob James, doskonały 36-letni brytyski żeglarz regatowy (mąż Naomi) wypadł za burtę swego 60-stopowego katamaranu regatowego. Równie jak on wysportowanej czteroosobowej załodze nie udało się go na czas podnieśc na pokład.
Nie tylko zlokalizowanie, ale i podejście do rozbitka to kolejne problemy. Sytuacje są różne i dlatego przypomniała mi się konsternacja wysokiej komisji egzaminacyjnej, kiedy podczas „rozbójnika” na pytanie „którą burtą podchodzić ?”- odpowiedziałem bez namysłu – „którą k…a się da – byle sprawnie przeciągnąć go do rufy”. Komisja moją odpowiedź odebrała z niezadowoleniem, ale… uznała.

Teraz o książce.
Podoba mi się. Jest to compact kompendium wiedzy na ściśle określony temat ratownictwa morskiego, w tym pierwszej pomocy medycznej i wyziębienia. Bez dłużyzn, sporo kolorowych ilustracji, procedury i przydatne aneksy. Nawet angielski minisłowniczek terminologiczny (ważne przy korespondencji radiowej), formularz testowania stanu uratowanegi i inne.
Co w książce ?
Zachowanie bezpieczeństwa na morzu, indywidualne środki ratunkowe i bezpieczeństwa, indywidualne środki sygnalizacyjne i łączności, wyposażenie jachtu, ekwipunek osobisty, alarm „człowiek za burtą”. manewry podejścia do człowieka za burtą – na żaglach i na silniku, łączność i sygnalizacja, poszukiwanie człowieka za burtą, wzory poszukiwań, niepowodzenie poszukiwań, czas poszukiwania, ratowanie człowieka z wody – podjęcie człowieka na pokład, podniesienie człowieka z wody przez śmigłowiec ratowniczy, zwalczanie skutków najczęstszych dolegliwości występujących u uratowanych, pomoc i porada lekarska z zewnątrz, ewakuacja za pomocą śmigłowca, stwierdzenie śmierci i postępowanie ze zwłokami.
Dla kogo ta książka ?
Oczywiście dla w s z y s t k i c h. Przede wszystkim dla skipperów i wachtowych. Polecam.
obraz nr 2

Z mojej perspektywy to młody (dokładnie rówieśnik mojego synka) – kompetentny obiecujący autor o sporym już dorobku żeglarskim i publicystycznym. Ma spory bagaż doświadczeń i rozległą znajomość literatury fachowej. Przeżeglował po morzach i oceanach ponad 70 tysięcy mil, w dużej części po morzach zimnych. Jest „prawdziwym kapitanem” (IYT Master of Yacht 200 Tons Unlimited) z wszystkim niezbędnymi certyfikatami specjalistycznymi. Z wykształcenia historyk sztuki i literatury i to w randze doktora. Ten doktorat nie pozwolił mu zapomnieć o rozdziale „Bibliografia”, choć innym autorom się to zdarzało. :-). 
Acha – jego hobby to napoleonaria, czyli zupełnie tak jak pan Rzecki. To też mi się podoba.
Przy okazji: polecam także tego samego Autora – „niezbędniki żeglarskie” czyli bryki: „Sygnalizacja na morzu”, „Prawo drogi”, „Swiatła i znaki”, „Łączność bliskiego zasięgu”. Ciekawostka: są to sprężynozeszyciki wilgocioodporne.
—————————————
Książka wydana (bryki – też) przez „ALMAPRESS”. Format: 16,5 x 23,5 cm, stron: 112, oprawa półtwarda, foliowana, rok wydania 2016, ISBN: 978-83-7020-627-7. Cena 40 zł.
Teraz informacja ważna: redaktor książki – Jacek Zyśk. To gwarancja dobrej jakości. 
Obyście żyli wiecznie i wiadomości z tej książki nie musieli wykorzystywać praktycznie.

Komentarze