Czy regaty też przerastają kompetencję związunia?

0
635

Za zgodą Jerzego Kulińskiego   www.kulinski.navsim.pl 

 

„Przyjemniaczki” już dawno, dawno postulowały, aby Związunio się od cruisingu odczepił, aby zajął się tylko sportem, bo przecież nadano mu status związku sportowego. „Przyjemniaczki” już ćwierć wieku temu na łamach „Smok on the water” wołały – zejdźcie z nas, bo nam duszno. 

A oni ? Absolutnie wykluczone, bo cruising to konfitury, przywileje i coś tam jeszcze. Nam się naiwnie wydawało, że jak już zostaną związkiem czysto sportowym (jak np. PZKol. który do cyklistów i wegetarian nic nie ma) to będzie im łatwiej, lżej, a regatowcy zostaną otoczeni wszechstronną opieką.
No cóż – jak widać z korespondencji Jacka Chabowskiego Związunio nawet już tylko z samymi regatami sobie nie radzi. A może, a może … „jak nie wiadomo o co chodzi, to jednak chodzi o … konfitury” ?
Pierwsze przykazanie lekarzy brzmi: primum non nocere
Pozwólcie, że nawiążę – po pierwsze nie szkodźcie inicjatywom regatowców ! 
Zwłaszcza tym „dalekobieżnym”.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
————————————-
Witaj Don Jorge,
Przymierzałem się do tematu już jesienią ubiegłego roku ale dopiero teraz dojrzałem. Na początku kilka informacji, a później refleksje. W ubiegłym roku organizator regat „Sailbook Cup” oraz „Bitwy o Gotland” wystąpił do PZŻ z wnioskiem o przyznanie licencji na organizację Mistrzostw Polski – odpowiednio – morskich, długodystansowych oraz morskich, samotników. Ku swojemu zaskoczeniu licencje otrzymał i oczywiście opłacił. Odpowiednie informacje zamieścił w materiałach informacyjnych i promocyjnych. Sponsorzy też się o tym dowiedzieli i zrobiło się całkiem miło. Z góry uprzedzam, że moje wypociny nie dotyczą ilości i rodzajów imprez rangi mistrzowskiej – to jest temat oddzielny, może na kolejną zimę. 
Wracam do sprawy – po pewnym czasie decydenci, którzy przyznali licencje zorientowali się, że chyba trochę za szybko i zbyt pochopnie licencje zostały wydane. Nie wiem czy zmasowane ale pojawiły się naciski aby organizator „SC” i „BoG” wycofał się z używania tytułu Mistrzostw Polski albo chociaż usunął określenia, że są polskie. Te działania miały charakter nieformalny i trochę już po czasie, bo informacja poszła w Polskę. Imprezy się odbyły z powodzeniem i przy dużej frekwencji. 
 

Fot. z archiwum SAILBOOK
.
Już jestem u sedna sprawy – PZŻ … wyparł się swojej decyzji i na zakończeniu żadnej z tych imprez nikt z oficjeli się nie pojawił (zaproszenia były). Później pojawił się artykuł w „Żaglach” informujący o Morskich Mistrzostwach, które odbyły się w ramach NORD CUP. Wszystko fajnie, tylko jedno słowo zostało tam dorzucone – „jedyne”. Jestem przekonany, że celowo, bo jeżeli nie, to w jakim celu? Później pojawiły się informacje w internecie, że w 2016, na wybrzeżu zachodnim w ramach innej imprezy żeglarskiej mają odbyć się pierwsze morskie mistrzostwa Polski. Nowy portal żeglarski nadzorowany przez Organizację Narodową jakoś faktu, że „S.C.” i „BoG” miały licencje mistrzowskie nie zauważył. 
Problem polega na tym, że licencji na „S.C”. i „BoG” w 2015 roku nikt, znaczy Organizacja Narodowa formalnie nie wycofała. Opłat za licencję też nie zwróciła. Pojawiły się głosy, że imprezy nie spełniały wymogów stawianych imprezom rangi mistrzowskiej, ale to wszystko miało charakter nieformalny lub wymiany opinii, przekazania jakiś zastrzeżeń. Żadnej formalnej decyzji jednak nikt nie wystawił, bo moim zdaniem nawet nie mógł. Wg. mojej wiedzy, w naszych przepisach nie ma procedury cofnięcia wcześniej wydanej licencji. 
Jaki jest tego efekt końcowy – kolejny, przepraszam za określenie – kwas. Organizacja Narodowa wydaje decyzję bez zastanowienia. Oczywiście opłatę inkasuje, a później zaczyna kombinować jakby tu jednak nie uznać skutków własnego działania. Zawsze powtarzam, że nie myli się ten, kto nic nie robi. Nawet taaaka Organizacja może się pomylić, tylko cała sztuka polega na tym jak z takiej sytuacji wybrnąć. Jak się już piwa nawarzyło, to trzeba je wypić, a nie zachowywać się ..hmmm mocno niegodnie i kopać po kostkach. Później oficjele się dziwią, że środowisko jest krytyczne, nie docenia zaangażowania działaczy, itd. Szkoda, że tak jest, bo ja cały czas wierzę, że Organizacja jest dla żeglarzy, a nie sama dla siebie. 
Co można było zrobić w ubiegłym roku jak już licencje poszły? Można było zapytać organizatora co można dla niego lub z nim zrobić aby ranga imprez były jeszcze wyższa. Proste? Tak! Powiem więcej, notowania w środowisku regatowców morskich może nie od razy zaczęłyby rosnąć ale na pewno by dalej spadały. Sorry, zaczęłyby rosnąć! Co o tym żeglarze myślą? Można było usłyszeć nie raz, przy nie jednym ognisku, w Jastarni także. 
Nie chcę kończyć pesymistycznie i dla zachowania jakiegoś poziomu obiektywizmu musze powiedzieć, że pojawiło się w Organizacji trochę świeżej krwi i pierwsze jaskółki z gniazda wyfrunęły. Zostało to zauważone, ale jeszcze bez entuzjazmu. Zobaczymy jak wyjdzie – mam nadzieję, że nie jak zawsze. Będą rekomendowani sędziowie (nazwiska dobrze wróżą), od kiedy mistrzostwa organizują podmioty niezależne od Organizacji narodowej, to np. zawiadomienia o regatach pojawiają się dużo, dużo wcześniej (na ten rok już jest). Tylko jakoś na stronie Komisji Morskiej Organizacji Narodowej ruchu nie widać….. 
– pozdrawiam
Jacek Chabowski

Komentarze