Jak przytyć w rejsie przez Atlantyk ?

0
690

Poniższy tekst napisany został przez Brożkę i Szymona po ich powrocie z rejsu Setką przez Atlantyk. Mimo bardzo ograniczonego miejsca na jachcie oraz posiadania wyłącznie jednopalnikowej kuchenki turystycznej w czasie 56 dniowego rejsu przez Ocean Atlantycki (z Karaibów do Europy) jedli smaczne, pełnowartościowe i urozmaicone posiłki. Jak to zrobili ?

Wiele osób pyta nas o to ile schudliśmy w czasie rejsu, jak gotowaliśmy i co jedliśmy na oceanie. Nie udało nam się schudnąc w czasie rejsu, na co po cichu liczyliśmy -przybyło nam mniej wiecej po 5 kilo…

Od firmy Profi dostaliśmy konserwy mięsne, pasztety, zupy w torebkach (gotowe, nie suche;) oraz gotowe posiłki w tackach. Jedzenie to było podstawą naszej diety. Tacki okazały się hitem sezonu. Są to posiłki które wystarczy podgrzać, a jeśli nie ma takie możliwości to można je nawet zjeść na zimno. Niestety Szymon większość tacek zjadł w czasie samotnego etapu. Te które zostały na wspólny przelot oszczędzaliśmy – podgrzewaliśmy jedną i dodawaliśmy zapychacza – ryż lub makaron. Zupy w torebkach sprawdziły się świetnie. Jedliśmy je zwykle w czasie silnego wiatru kiedy gotowanie finezyjnych potraw było niemożliwe. Są smaczne (i z mięsem), a jedna torebka wystarczała nam na dwie osoby. Szczerze je polecamy!!!

obraz nr 1

Poza daniami z Profi gotowaliśmy w miarę normalnie, zwykle w systemie co 2 dni – czyli duży gar „zapychacza” z „wypełniaczem”. Naszymi zapychaczami były: ryż, makaron, puree, Kus-kus oraz kasza gryczana (którą mieliśmy dzięki załodze Malaiki, bo na Karaibach jest nie do kupienia). Do gotowania wykorzystywaliśmy wodę morską wymieszana ze słodką w proporcjach: 1/3 wody słonej i 2/3 słodkiej. Rolę wypełniacza spełniały różnego rodzaju sosy, zarówno te gotowe z puszki/słoiki, jak i przygotowywane przez nas od zera. Jeśli chodzi o gotowce to najlepsze były te zabrane z Polski (np. sosy firmy Rejpol, puszkowana golonka, niezły był też francuski Ratatuj). Zawsze podrasowywaliśmy je przyprawami i czosnkiem. A jeśli były wyjątkowo nie jadalne wystarczyło nasypać bardzo dużo pieprzu 😉 Sosy które robiliśmy od podstaw opierały się na warzywach w puszcze – królował szpinak i pomidory, ale mieliśmy też zieloną fasolkę, jabłka smażone (domowe z Malaiki – MNIAM!) czy ogóreczki (również polskie). Do tego cebula i dużo czosnku + jedna z konserw Profi lub tuńczyk z puszki. Niestety na Karaibach ciężko było kupić sosy instant. Do tego desery wydzielane w systemie tygodniowym – owoce świeże (najlepiej trzymają się jabłka) i w puszkach, cukierki, ciastka i czekolada (mieliśmy jej w sumie ok. 5 kg bo oboje bardzo lubimy). Hitem były racuchy, które zrobił Szymon 19.07.2013, na pozycji N 48 09 W007 06.

obraz nr 2

Śniadania i kolacje wyglądały podobnie. Póki był chleb to jedliśmy kanapki. Poza tym zabraliśmy zapas sucharów (2 rodzaje żeby się nie znudzić) i pieczywo typu Wasa. Brożka z sucharów dla rozrywki przygotowywała grzanki z serem żółtym oraz tosty francuskie (maczane suchary w mieszance jajka i mleka po czym smażone na patelni). Do tego płatki śniadaniowe i jajka. W sumie mięliśmy ok. 60 jajek. Raz na kilka dni obracaliśmy je żeby zapobiec psuciu się. Zadziałało i wszystkie zostały przez nas zjedzone ostatnie po ponad 20 dniach w karaibskim cieple. Równie dobrze trzymało się masło. Zabraliśmy na 1 etap 2 kostki zwykłego masła, 1 puszkę masła „New Zeland” i jedną margarynę myśląc że będzie się lepiej trzymać. Z całego tego zestawu najgorsza była margaryna, bo się rozwarstwiła i wylewała z opakowania.

Przed wyprawą wielu troskliwych żeglarzy przypominało nam abyśmy nie zapomnieli zabrać ze sobą wody. Nie zapomnieliśmy 😉 Na Karaibach kupiliśmy 220 l wody w 5l baniakach. Do tego kilka kartonów soków oraz sok zagęszczony do wody oraz proszek smakowy. Tych „dodatków” do wody wzięliśmy za mało. Czysta woda ma to do siebie, że nie chce się jej pić. Na ostatnim etapie zabraliśmy jeszcze 6 puszek coca-coli dla rozbudzenia w nocy na kanale. Była ona bardzo miłą rozrywką. W sumie po przepłynięciu Atlantyku zostało nam jeszcze 90 litrów wody (a nie oszczędzaliśmy jej jakoś specjalnie).

tekst i zdjęcia: www.zewoceanu.pl

Komentarze