Z kilwateru „Daru Szczecina” cz. I

0
863

Wystarczy otworzyć przeglądarkę internetową Google, wpisać nazwę, aby po kilku sekundach pojawiła się informacja o możliwości skorzystania z około 2250 linków kierujących do publikacji na interesujący nas temat. Tym tematem, którego nazwa tak często pojawiała się na stronach internetowych, jest Dar Szczecina, niezwykły jacht, od 44 lat odwdzięczający się swym darczyńcom promowaniem miasta w odległych portach, świetnymi wynikami uzyskiwanymi w prestiżowych, także oceanicznych wyścigach żeglarskich.

Przed pierwszym podniesieniem bandery

            Ponieważ “Darem Szczecina”, jako żeglarz i dziennikarz, bardzo interesowałem się od jego narodzin, a w latach 1976 – 1984 sam miałem zaszczyt kilkakrotnie pełnić na nim funkcję kapitana, postaram się w naszym cyklu Historia: ŚWIAT ŻAGLI przypomnieć przynajmniej niektóre wydarzenia z pierwszych piętnastu lat jego historii. Zanim jednak zacznę swoją relację, za zgodą Danuty Kopacewicz, matki chrzestnej “Daru Szczecina“, przez wszystkie minione lata nieprzerwanie opiekującej jachtem i jego załogami, zacytuję fragment udostępnionego mi rękopisu.

            “Historia jachtu – pisze Danuta Kopacewicz – rozpoczęła się na dziewięć lat przed jego wodowaniem, gdy w 1960 roku na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej poruszono sprawę żeglarstwa szczecińskiego. Powołano wówczas Szczecińskie Stowarzyszenie Rozwoju Żeglarstwa i postanowiono stworzyć warunki materialne w celu powiększenia bazy jachtów, zarówno śródlądowych jak i morskich. Na posiedzeniu Stowarzyszenia powzięto decyzję o budowie oceanicznego jachtu flagowego i ustalono, że będzie nazywał się Dar Szczecina””.

            Dla budowy tego jachtu Stowarzyszenie powołało Społeczny Komitet Budowy “Daru Szczecina“. Środowisko żeglarskie reprezentowali w nim m.in. kapitanowie Jerzy Kraszewski i Henryk Bednarek. Na apel poparty przez władze wojewódzkie, które dofinansowały budowę jachtu z funduszu przeznaczonego na rozwój regionu, wsparcia finansowego udzieliło również 120(!) różnych szczecińskich instytucji i przedsiębiorstw, w tym wiele zupełnie nie związanych z morzem i gospodarką morską.

             Jacht zbudowała Szczecińska Stocznia Jachtowa, która wkrótce przyjęła imię Leonida Teligi. Prototypowy, a przy tym największy z dotychczas tu zbudowanych (18,1 m długości, 4,6 m szerokości), zaprojektowany został jako kecz (dwa maszty) przez znanych konstruktorów Ryszarda Langera i Kazimierza Michalskiego.

obraz nr 1

            14 czerwca 1969 roku odbyła się, z licznym udziałem mieszkańców Szczecina, przedstawicieli władz i – oczywiście – żeglarzy, uroczystość nadania chrztu i podniesienia bandery na przekazywanym żeglarzom jachcie. Butelkę szampana o zawieszoną na burcie kotwicę i rozbiła i słowa “Płyń po morzach i oceanach. Sław imię polskiego stoczniowca i żeglarza. Nadaję ci imię “Dar Szczecina”” wypowiedziała cytowana wcześniej Danuta Kopacewicz, żeglarka i pracownica Stoczni Szczecińskiej, a banderę narodową na jachcie podniósł Jerzy Szopa, ówczesny minister żeglugi. W tym momencie cumujące w szczecińskim porcie jednostki włączyły statkowe syreny.

obraz nr 2

1969-1971 – Udany start

            Pierwszym opiekunem i kapitanem “Daru Szczecina”, przekazanego Sekcji Żeglarskiej MKS Pogoń, został inicjator jego budowy, kpt. Jerzy Kraszewski. “Hrabia Lolo“, bo tak w światku żeglarskim nazywano znanego z celebrowania dobrych manier kapitana, zaprosił do swojej szkieletowej kilkunastoosobowej załogi tylko bardzo wytrawnych żeglarzy Pogoni.

Wkrótce, wyprzedzając wszystkie jachty na blisko 300 milowej trasie odbywanych w 1969 roku VIII Międzynarodowych Regat Gryfa Pomorskiego pokazali, że “Dar Szczecina” to nie tylko piękny i wygodny, lecz także szybki jacht o dużych walorach regatowych. To sprawiło, że w trakcie swych trzech pierwszych sezonów żeglarskich jacht z powodzeniem startował w całej serii krajowych i zagranicznych regat, w tym: w Morskich Żeglarskich Mistrzostwach Polski, angielskich Cowes – Cork, Ostseewoche, Kieler Woche, Round Gotland, Pucharze Marynarki Wojennej i innych.

obraz nr 3

1972 – Regaty Hamilton (Bermudy)- Bayona (Hiszpania)

            Kapitan Kraszewski bez trudu przekonał decydentów, że reprezentacyjny jacht morskiego Szczecina powinien sławić swoje miasto także na odleglejszych wodach, najlepiej poprzez uczestnictwo w renomowanych regatach oceanicznych. Wybór padł na odbywane w 1972 roku prestiżowe regaty na trasie Bermudy – Bayona w pobliżu hiszpańskiego Vigo.

obraz nr 4

            Start na redzie portu Hamilton na Bermudach wyznaczono na 29 czerwca. Aby zdążyć na czas na odległą o około 5 tysięcy mil morskich linię startu, wychodzą w morze ze Świnoujścia dwa miesiące wcześniej, 29 kwietnia 1972 r. W załodze dobranej przez kpt. Jerzego Kraszewskiego znaleźli się: jachtowi kapitanowie żeglugi wielkiej Jerzy Szałajko i Krzysztof Plewiński, jachtowi kapitanowie żeglugi bałtyckiej Krzysztof Krakowiak i Jan Żmuda-Trzebiatowski, jachtowi sternicy morscy Maciej Krzeptowski, Stanisław Żmuda-Trzebiatowski, Marian Szefler i Włodzimierz Przysiecki oraz najniższy stopniem sternik jachtowy Anatol Łoś. Zanim osiągną Wyspy Kanarajskie, zaliczają zimną żeglugę na Morzu Północnym, mgły na pełnym statków wodach Kanału La Manche, krótki postój we francuskim Camaret oraz kilka ciężkich wiosennych sztormów na Zatoce Biskajskiej.

obraz nr 5

            W Hamilton na Bermudach, dokąd docierają na tydzień prze startem do regat, odkrywają niewielkie, ale groźne rozklejenie blisko znajdującego się ponad 20 metrów nad pokładem topu grotmasztu. Decydują się jednak wystartować w regatach i zmierzyć się z 52 konkurentami, reprezentującymi 9 bander z czterech kontynentów. Na liczącej około 2800 mil morskich (blisko 5200 km) trasie Hamilton – Bayona, także dzięki umiejętnemu wykorzystywaniu otrzymywanych drogą radiową komunikatów meteorologicznych, szczeciński jacht utrzymuje się w czołówce stawki.

obraz nr 6

Niemal zupełny brak wiatru, efekt rozległego wyżu nad tą częścią Atlantyku, zatrzymuje jachty zbliżające się do mety. Na 50 metrów przed metą mija “Dar Szczecina” znacznie lżejszy “Hamburg VII” i przecina ją wcześniej o 20 sekund (!).

             Kończące się urlopy oraz niemal 1500 mil dzielących od Szczecina nie pozwoliły na dłuższy odpoczynek w hiszpańskim porcie. Po napełnieniu pustych już zbiorników wody pitnej i uzupełnienia zapasu paliwa do silnika, natychmiast ruszyli w drogę powrotną. Na macierzystej przystani w Szczecinie cumują 31 lipca 1972 roku, po przebyciu w trzymiesięcznym rejsie, niemal bez postojów, 11 tysięcy mil morskich.

1973 – Miał to być wspaniały rejs

obraz nr 7

obraz nr 8

Miało to być spełnienie marzeń kpt. Jerzego Kraszewskiego i wielu szczecińskich żeglarzy. 7 października 1973 roku “Dar Szczecina”, żegnany przez liczne grono przyjaciół i sympatyków wyruszył na wokółziemską wyprawę, na trasie wokół Hornu i Przylądka Dobrej Nadziei. W skład dobranej przez kapitana załogi weszli doświadczeni szczecińscy żeglarze: Marek Ciaś, Kazimierz Jasica, Krzysztof Krakowiak, Anatol Łoś, Jerzy Pisz i Jan Żmuda-Trzebiatowski. Pamiętam, że po opuszczeniu przystani, kotwiczący na Regalicy jacht i załogę osobiście żegnali Jerzy Kuczyński – ówczesny wojewoda szczeciński oraz Zbigniew Orłowski – przewodniczący Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej.

obraz nr 9

            Podczas ciężkiego październikowego sztormu na Morzu Północnym ulega złamaniu grotmaszt. “Darowi Szczecina” udaje się powrócić na Kanał Kiloński, a następnie do Kilonii, na remont połączony z wymianą drewnianego masztu na aluminiowy. 29 listopada znów są na Morzu Północnym. Śnieżyca i rosnące zalodzenie jachtowego pokładu wymuszają powrót do Brunsbitelkoog. Przy kolejnym “okienku pogodowym” znowu ruszają na zachód. Do angielskiego Dover zawijają w dzień wigilii. Po krótkim odpoczynku żeglują dalej, z zamiarem dotarcia na kuszące zupełnie inną pogodą Wyspy Kanaryjskie.

            Kolejny sztorm, a właściwie to huragan o sile 12 stopni Beauforte’a, dopada jacht na Zatoce Biskajskiej. Potężne uderzenie jednej z wielkich fal kończy się dla kapitana złamaniem kilku żeber. “Dar Szczecina” zawija do francuskiego Brestu, gdzie Jerzy Kraszewski musi się on poddać niezbędnej kuracji. Armator, wbrew opinii wszystkich uczestników rejsu, podejmuje decyzję o przerwaniu wyprawy i powrocie jachtu do Szczecina. Wracają na przełomie maja i kwietnia 1974 roku.

1974-1975 – Bałtyckie rejsy i regaty

W latach 1974 i 1975 jacht odbywa rejsy bałtyckie, z powodzeniem startuje również, teraz jako slup (jeden maszt) w regatach. Ponieważ z opiekowania się jachtem zrezygnował Jerzy Kraszewski, w rejsach prowadzą go inni szczecińscy kapitanowie jachtowi, także szefujący w Sekcji Żeglarskiej “Pogoni” kpt. Bogusław Byrka. (cdn)

Zygmunt Kowalski

 

Źródło: http://mojalasztownia.pl

Komentarze