Wyspa Robinsona Crusoe

0
455

Niemal dokładnie 303 lata temu, 2 lutego 1709 roku, Robinson Crusoe został zabrany z bezludnej wyspy. Skończyła się jego epopeja, a sam bohater stał się sławny. Rozpoczęła się zarazem jego kariera wśród  ludzi, choć tym razem tak dobrze już mu nie szło.

Archipelag Juan Fernandez znajduje się niemal 700 kilometrów na zachód od Chile, jest miejscem odosobnionym, ale z ciekawą historią, a jego największa sława wynika z obecności w literaturze przygodowej. Dziś ma status terytorium specjalnego Chile; żyje z ryb i turystów. Jednak przybyszom ma do zaoferowania głownie mit, brak tu bowiem porządnej infrastruktury, dróg, a nawet barów. O hotelach czy atrakcjach jeszcze tu nie słyszano, ale rząd zamierza coś z tym problemem zrobić. Żyje głownie z podtrzymywania mitu Robinsona Crusoe, z pewnością najbardziej popularnego mieszkańca wyspy w jej dziejach.

 

obraz nr 1

 

Pierwsze wydanie książki o Robinsonie Crusoe
Daniel DeFoe, Robinson Crusoe [1st edition] (London: W. Taylor, 1719). Aus Altersgründen frei. Datei Druckvorrat für Olaf Simons, Marteaus Europa (Amsterdam, 2001), S.582. Mit Genehmigung des Autors. –Olaf Simons 6. Jul 2005 16:16 (CEST)
Wikimedia Commons

 

 

 

 

Prawdziwa historia Robinsona

Załoga okrętu brytyjskiego Duke patrolującego okolice archipelagu Juan Fernandez   dostrzegła dym unoszący się nad bezludną, jak sądzono, wyspą. Zwiad wysłany na brzeg powrócił szybko z tajemniczą postacią odzianą w kozią skórę. Trudno było się z nią porozumieć, jednak okazało się, że to samotny rozbitek zamieszkujący tę wyspę przez ostatnie 4 lata. Został on włączony do składu załogi okrętu i przez trzy kolejne lata na pokładzie Duke niszczył, palił i rabował w imię Korony. Pod koniec 1711 roku jednostka powróciła do Anglii i tam rozbitek zszedł na ląd. Tutaj czekała na niego sława, wieść o niezwykłej postaci szybko bowiem rozeszła się po kraju. Swoje opowieści snuł często w pubach i gospodach w zamian za strawę i nocleg, co tylko umacniało mit samotnika z dalekiej wyspy. 8 lat później na rynku księgarskim ukazuje się książka  „Robinson Crusoe” Daniela Defoe, która jest po dziś dzień jedną z ulubionych lektur młodych chłopców. Zapewne Defoe był świadkiem jednego z publicznych wystąpień brodacza i ta opowieść stała się kanwą książki. Jednak prawdziwe życie rozbitka nie bardzo nadawało się do przedstawienia na kartach książki dla młodzieży, konieczne zatem stało się dokonanie daleko idących zmian.

 

Prawdziwy Robinson Crusoe nazywał się Alexander Silkirk i był dzieckiem szewca spod Edynburga. Otóż Selkirk wcale nie był jedynym uratowanym ze statku rozbitkiem, ale inicjatorem buntu przeciwko kapitanowi. Kara mogą być tylko jedna. Żeglarz został porzucony na wyspie, a do jego wyposażenia zaliczały się drobiazgi osobiste oraz broń, garnek, toporek, przyrządy nawigacyjne (Silkirk był nawigatorem). Dostał także Biblię, którą później, w osamotnieniu, pilnie studiował. W wieku 17 lat uciekł z domu na morze i tu, na okrętach Jego Królewskiej Mości zyskał stopień nawigatora. Był niezwykle wybuchowy, co życia mu nie ułatwiało i co zapewne stało się przyczyną jego późniejszych kłopotów.

 

obraz nr 2
Pomnik Alexandra Selkirka w Lower Largo
Autor: Sylvia Stanley / Wikimedia Commons

 

 

 

Na wyspie nie od razu zaakceptował swą nową sytuację. Jednak pogodził się z losem i rozpoczął nowe życie. Na szczęście wyspa była przyjazna dla rozbitka; miał ciepły klimat, dużo owoców, na zboczach wzgórz żyło mnóstwo kóz, które stały się podstawą jego wyżywienia. Przez okres pobytu upolował ich ponad 500, zapisywał to bowiem skrupulatnie w swoim dzienniku. To oznaczało, że w przeszłości dotarli do niej ludzie pozostawiając domowe zwierzęta. Napotkał także zdziczałe koty oraz szczury, co już na pewno oznaczało obecność człowieka i statków.

 

Silkirk dobrze trafił. Niedaleko miał strumień ze słodką wodą, na wyspie aż roiło się od owoców, a w zatoce było pełno ryb i langust. Aby nie stracić rachuby czasu zbudował kalendarz odmierzający kolejne dni samotności. Zbudował sobie chatę na zboczu wulkanu, powyżej plaży, aby móc się ukryć w przypadku nieproszonych hiszpańskich gości, dla których byłby w najlepszym razie niewolnikiem. Ludożercy znani z kart książki byli wymysłem autora, w rzeczywistości największym zagrożeniem byli waśnie Hiszpanie.

 

obraz nr 3
Robinson Crusoe i jego towarzysz niedoli na wyspie – karaibski tubylec Piętaszek. Ilustracja pochodząca z wydania z 1868 roku
Wikimedia Commons

 

 

 

Silkirk dużo czasu poświęcał na medytację, studiowanie Biblii i codzienne zdobywanie pożywienia. Żył nieco atawistycznie, ale po pierwszych miesiącach pobytu na wyspie kiedy popadł w depresję, później odzyskał wiarę w siebie i poczuł się naprawdę wolny. Do swego pobytu na wyspie i poczucia wolności często wracał w swych opowieściach w Anglii, wśród ludzi bowiem czuł się już później nieswojo.

 

Kiedy angielski okręt piracki zabrał go na pokład, był wśród członków nowej załogi w najlepszym stanie fizycznym, pomimo zaniedbania. Nie miał jednak szkorbutu i zmian skórnych, był stosunkowo dobrze odżywiony, nie palił jednak tytoniu i zupełnie odstawił alkohol. Wśród załogi uchodził za dziwaka i obcego, bariera nie została przełamana mimo długotrwałej służby. Po zejściu na ląd ożenił się z aż dwiema kobietami, ale szczęścia już nie odnalazł. Dużo pił, podupadł na zdrowiu. Zaciągnął się na morze i 12 grudnia 1721 roku zmarł w wieku 45 lat pokonany przez żółtą febrę szalejącą u wybrzeży Afryki.

 

obraz nr 4
Wyspa Robinson Crusoe, Archipelag Juan Fernandez, Chile
Wikimedia Commons

 

 

 

Życie na wyspie

Kolejne stulecia przyniosły istotne zmiany na wyspie. Rezydowali tu piraci liżący rany po morskich podbojach, mieściła się tutaj także kolonia karna. Zweryfikowaną pozycję na mapie zyskała dopiero pod koniec XVIII wieku. . Podczas I wojny to tutaj zebrała się niemiecka flota przed atakiem na Coronel i słynną bitwę morską.  i to u jej wybrzeży zatopiono po pościgu ostatni ocalały okręt niemiecki. W roku 1966 Mar a Tierra nazwana została oficjalnie wyspą Robinsona Crusoe i dziś zamieszkują ją 633 osoby zajmujące się rybołówstwem i poławianiem langust. Od czasu do czasu zawija tu statek pasażerski w rejsie po Pacyfiku, a na co dzień życie biegnie niespiesznie. Co ciekawe, jedna z sąsiednich wysp, Mas Aufera zyskała imię Aleksandra Selkirka, choć tam nasz bohater

 

 

Autor: Marek Słodownik
 
Za zgodą: www.marynistyka.pl/ 
 

 

Komentarze